Koniec greckiej tragedii?
Skończył się program wsparcia dla Grecji. Od teraz będzie radzić sobie sama
To był największy program kredytowy w historii – w ciągu ośmiu lat Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Europejski Bank Centralny i Europejski Mechanizm Stabilności pożyczyły Grecji prawie 300 mld euro, aby kraj ten uniknął bankructwa. Od dziś Grecy mają sobie radzić już sami jak każde inne państwo, czyli pożyczać pieniądze na rynkach finansowych. Na pewno pozostaną pod bardzo uważną obserwacją i nie będą mogli sobie pozwolić na równie kreatywną politykę finansową jak przed kryzysem.
Warto dzisiaj przypomnieć, przy całej sympatii dla Greków, że w ten straszliwy kryzys wpędziła ich nie żadna naturalna katastrofa, wojna czy wrogi sąsiad, ale polityka kolejnych rządów zadłużających kraj ponad miarę, a do tego ukrywających prawdziwy deficyt budżetowy tak długo, jak się dało. Najpierw Grecy za wszelką cenę chcieli wejść do strefy euro, ale gdy to się udało, nie zmienili swojej polityki gospodarczej. Zapomnieli, że mając wspólną walutę, stracili podstawowe narzędzie ratunkowe, czyli dewaluację.
Czytaj także: Kto jest odpowiedzialny za grecki kryzys?
Wysoka cena za pozostanie w strefie euro
Grecja miała do wyboru dwie drogi, obie bolesne i dramatyczne dla mieszkańców. Pierwsza, na którą się zdecydowała, to pozostanie w strefie euro za cenę ogromnych oszczędności i cięć wszystkich możliwych wydatków. Dzisiaj grecki PKB jest o jedną czwartą mniejszy niż przed kryzysem, a stopa bezrobocia wynosi ok. 20 proc. (niedawno była jeszcze wyższa). Można powiedzieć, że Grecja dewaluacji i tak nie uniknęła, tyle że była to tzw. dewaluacja wewnętrzna. Zamiast osłabić walutę, co oczywiście nie było możliwe, obcięto płace i emerytury.
Czytaj również: Jak Grecja wpadła w tarapaty, które uderzają w całą Europę
Alternatywa: wyjście ze strefy euro, bankructwo i nowy pieniądz
Druga droga to wyjście ze strefy euro równoznaczne z bankructwem kraju, upadkiem systemu bankowego i wprowadzeniem nowego pieniądza. Żaden grecki rząd na tę drogę się nie odważył i dzisiaj możemy tylko spekulować, co by się stało w takim scenariuszu. Czy Grecja szybko by się odbudowała dzięki słabemu pieniądzowi, przeżyłaby najazd nie tylko turystów, ale także inwestycji zagranicznych, a do tego wolna od spłaty ogromnych długów zaczęła nowe, lepsze życie? A może przeciwnie – bankructwo doprowadziłoby do poważnych zamieszek, a kraj pogrążyłby się w jeszcze gorszym kryzysie czy wręcz w wojnie domowej?
Czytaj także: Grecy nie przejmują się wizją bankructwa kraju
Ogromne zadłużenie i niepewna przyszłość Grecji
Dziś trzeba patrzeć w przyszłość. A ta jest przede wszystkim niepewna. Z jednej strony grecka gospodarka powoli rośnie, bezrobocie jest nieco mniejsze, turystów nie brakuje, a nawet udało się osiągnąć porozumienie z sąsiednią Macedonią, które może zakończyć wieloletni sąsiedzki konflikt. To wszystko ma pomóc premierowi Aleksisowi Ciprasowi wygrać przyszłoroczne wybory, chociaż na razie przegrywa w sondażach z opozycyjną Nową Demokracją. Równocześnie zadłużenie Grecji jest wprost niebotyczne i wynosi prawie 180 proc. PKB. Temat jego redukcji będzie na pewno wielokrotnie wracał w najbliższych latach. Grecy swoje zobowiązania mają spłacać przynajmniej do... 2060 r.!
Europa zdała grecki egzamin, jak dotąd – najtrudniejszy
Dla całej Unii Europejskiej, a zwłaszcza dla strefy euro grecki kryzys był największym testem w historii. Wspólnota nie była w ogóle na niego przygotowana, nie istniały żadne mechanizmy ratunkowe, wszystko trzeba było organizować ad hoc. Oczywiście Grecja nie była jedyna, bo obok niej pomocy potrzebowały Irlandia, Portugalia, Hiszpania i Cypr. Jednak rozmiary greckiego programu ratunkowego i dramatyczne położenie tego kraju były zupełnie wyjątkowe. Wydaje się, że ten test Europa mimo wszystko zdała – wspólna waluta została obroniona, udało się uzupełnić liczne braki instytucjonalne. Paradoksalnie grecki kryzys nie tylko nie zniszczył strefy euro, ale wzmocnił więzi między państwami i pokazał, że jednolita waluta jest trwalsza i silniejsza, niż mogło się wydawać. Dla samych Greków to oczywiście dość marne pocieszenie.
Czytaj więcej: Grecja na krawędzi kolejnego kryzysu