Ucieczka z Iranu
Europejskie firmy ulegają presji USA i wycofują się z Iranu. Skorzystają Chińczycy
Kto z Iranem chce handlować, ten nie będzie handlować ze Stanami Zjednoczonymi – w jak zawsze prostych słowach amerykański prezydent wytłumaczył reszcie świata nowe reguły gry. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Niemiecki koncern motoryzacyjny Daimler przyznał, że nie będzie realizował joint venture z irańskim partnerem. Także Francuzi nie zamierzają się wychylać. Total i PSA porzuciły irańskie projekty, chociaż europejscy liderzy prężą muskuły i obiecują bronić swoich firm.
Unijny status blokujący ochroni tylko w teorii
Przedstawiciele Komisji Europejskiej, a także Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii wzywają firmy z naszego kontynentu, aby nie poddawały się amerykańskiej presji i nie uciekały z Iranu. Unia nawet aktywowała mechanizm o skomplikowanej nazwie statusu blokującego. Dzięki niemu europejskie przedsiębiorstwa mają być chronione przed skutkami amerykańskich sankcji. W teorii, bo w praktyce nie wiadomo, jak miałoby to wyglądać. Kto niby miałby płacić odszkodowania odważnym, którzy zdobywając irańskie kontrakty, stracą amerykańskie? Europejski podatnik? A może sam Trump? Jakoś nie widać chętnych, którzy mieliby ochotę to sprawdzać.
Kolejne sankcje na Iran już w listopadzie
Po pierwsze dlatego, że jednak dla wielu europejskich firm korzyści z eksportu do Stanów Zjednoczonych (nawet w dobie wojny handlowej Trumpa) są nieporównanie większe niż ewentualne zyski z biznesu irańskiego. Po co zatem prowokować amerykańskiego prezydenta, zwłaszcza że i tak trudna sytuacja gospodarcza Iranu może się tylko pogorszyć z powodu przywrócenia sankcji? Jest i drugi powód – to nadchodząca w listopadzie kolejna fala sankcji, która ma dotknąć przemysł naftowy, ale również branżę finansową. Stany Zjednoczone chcą odciąć Iran od międzynarodowego systemu płatniczego. Handlowanie z takim krajem będzie wówczas jeszcze trudniejsze. Kolejny powód, żeby nie ryzykować i zapomnieć o tym rynku.
Czy Europa przestanie kupować irańską ropę?
Europa zatem wobec nowej polityki irańskiej Trumpa jest zupełnie bezradna, a wymiana handlowa między Unią a Iranem, która osiągnęła ostatnio ok. 20 mld euro, pewnie mocno się skurczy. Na jesieni przekonamy się, czy unijne kraje przestaną również kupować irańską ropę, na czym bardzo zależy Stanom Zjednoczonym. W swojej naiwności zakładają one, że kryzys gospodarczy skłoni irański reżim do ustępstw, a niezadowolone społeczeństwo wymusi bardziej ugodową politykę – nie tylko wobec Izraela, ale też Arabii Saudyjskiej i innych krajów regionu. Przekonamy się, czy tak rzeczywiście będzie.
W Iranie umocnią się Chińczycy
W międzyczasie biznes próżni nie znosi. Rejterada europejskich firm oznacza, że w Iranie wzmocni się jeszcze pozycja Chińczyków, już teraz najważniejszego partnera handlowego (i politycznego) Teheranu. Chiny nie przestaną kupować irańskiej ropy i gróźb Trumpa się nie przestraszą. Wyznaczone przez władze w Pekinie chińskie firmy na pewno pozostaną na irańskim rynku. Nawet gdy amerykańskie sankcje zostaną kiedyś zniesione lub złagodzone, powrót europejskich firm na ten rynek łatwy nie będzie. Irańczycy przecież nie zapomną, kto w godzinie próby został z nimi, a kto uciekł, bo przestraszył się Ameryki.