Kiedy PGE Polska Grupa Energetyczna poinformowała, że zamierza kupić giełdową spółkę Polenergia, kontrolowaną przez holding Kulczyk Investment należący do rodzeństwa, Sebastiana i Dominiki Kulczyków, i w tym celu ogłasza giełdowe wezwanie, zapanowała konsternacja. Najbardziej zdumieni byli szefowie Kulczyk Investment (KI). – Dowiedzieliśmy się o tym, jak wszyscy, z komunikatu PGE. Nikt z nami wcześniej nie rozmawiał, nie pytał, czy jesteśmy zainteresowani sprzedażą, ani nie próbował prowadzić negocjacji – tłumaczy przedstawiciel rodzinnego konglomeratu. KI wydał natychmiast komunikat, że sprzedażą nie jest zainteresowany.
Wezwanie to publiczna oferta zakupu akcji spółki giełdowej. Celem PGE – zakomunikowano – jest kupno co najmniej 66 proc. akcji Polenergii, a jeśli to możliwe – wszystkich. Jeśli nie znajdzie się wystarczająco wielu chętnych, to oferta wygaśnie. A ponieważ w portfelu Kulczyk Investment znajduje się dziś 50,2 proc., to cały plan zdaje się skazany na porażkę, zwłaszcza że państwowy koncern zaoferował niezbyt zachęcającą cenę.
Dlatego wszyscy się dziwią nieprofesjonalnie prowadzonej operacji. Przejęć nie zaczyna się od ogłaszania wezwania, ale od dyskretnych negocjacji z tym, kto spółkę kontroluje. Wiele wskazuje jednak, że ten dziwny ruch PGE nie ma na celu szybkiego przejęcia spółki, ale jest rodzajem publicznego ostrzeżenia skierowanego do rodziny Kulczyków: idziemy po was, wcześniej czy później Polenergia będzie nasza. Ta strategia ma również zapewnić prezesowi PGE Henrykowi Baranowskiemu polisę politycznego bezpieczeństwa, bo dyskretne dogadywanie się z potomkami biznesmena, który dla PiS jest symbolem spisku elit III RP, mogłoby być źle widziane.
Morskie farmy
Polenergia to spółka, którą Jan Kulczyk stworzył na początku poprzedniej dekady, kiedy zainteresował się rynkiem elektroenergetycznym.