Ale minister kasy nie wyjmuje, o czym pierwsze przekonały się pielęgniarki. To z nimi, a nie z rezydentami, prof. Szumowski spotkał się najpierw. Zostały dowartościowane – werbalnie. Prof. Szumowski zdaje sobie sprawę z tego, że znikające pielęgniarki trzeba w służbie zdrowia natychmiast zatrzymać. Nie, żeby było lepiej, ale żeby nie było jeszcze gorzej. Nie powiedział jednak, jak i skąd weźmie na to pieniądze. Co Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, skwitowała krótko: – Nie padły żadne deklaracje. Było to kurtuazyjne spotkanie. Kurtuazyjny charakter miało też spotkanie nowego ministra z rezydentami.
Drżąca sieć
Prof. Szumowski, zanim został w 2016 r. wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, kierował od 2011 r. Kliniką Zaburzeń Rytmu Serca w Aninie, więc zna problemy publicznego lecznictwa. Także z relacji żony, która jest anestezjologiem w CZD. Na razie młodzi lekarze cieszą się, że traktuje ich jak partnerów, a nie przeciwników, nie czyni winowajcami za bałagan, który panuje w lecznictwie. Stylem rozmowy bardzo różni się od poprzednika.
Szumowski jest uznanym, także na świecie, kardiologiem z dorobkiem naukowym, ma mocną pozycję w środowisku. Kiedy Konstanty Radziwiłł dwukrotnie ściął wyceny procedur związanych z leczeniem chorób serca i próbował zamachnąć się po raz kolejny, Łukasz Szumowski, jeszcze jako wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, miał dyskretnie powstrzymać te zapędy. Potwierdza to na portalu Medexpress.pl Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia.
Teraz kardiolodzy liczą na powtórne analizy – tym razem oparte na ich wyliczeniach – i ponowne wyższe wyceny. Bo gdyby te nadzieje miały się nie sprawdzić, to dokąd wróci prof.