„To będzie największy kryzys za naszego życia” – mówi amerykański inwestor Jim Rogers w wywiadzie dla „Business Insider”. Mieszkający w Singapurze biznesmen zbił swój majątek na inwestycjach w surowce. Jest autorem kilku książek o rynku i inwestycjach.
Jak zauważa Rogers, problemy w Stanach Zjednoczonych zdarzają się co 4–7 lat, a od ostatniego kryzysu minęło ponad 8. „To najdłuższy lub drugi pod względem długości okres spokoju, więc kryzys nadchodzi – mówi inwestor. – W 2008 roku mieliśmy problem z powodu zadłużenia. Ale w porównaniu z obecnym tamto zadłużenie to była pestka”. Nawet Chiny, które w 2008 roku miały dużo rezerw, teraz są zadłużone. I ten dług się powiększa.
Gdzie i kiedy zacznie się kryzys światowy?
Co tym razem może być zapalnikiem kryzysu? Na to pytanie Rogers nie podaje dokładnej odpowiedzi, przypomina jednak, że podobne problemy zawsze zaczynają się w miejscach, na które nikt nie zwraca uwagi. Tak było z bankructwem w Islandii w 2007 roku oraz z upadkiem banku Lehman Brothers.
Zdaniem inwestora będą podejmowane próby uniknięcia katastrofy. Najpierw mają wzrosnąć stopy procentowe, ale to nie zadziała i skończy się na zamieszkach, upadną rządy i kraje, rozpadną się partie polityczne, upadną muzea, szpitale, uniwersytety, firmy. „Lepiej zacząć się bać” – przestrzega Rogers. W związku z tym, że Zachód już stoi na skraju przepaści, on sam przeniósł się do Azji, a jego dzieci mówią po mandaryńsku.
O tym, że do takiego kryzysu dojdzie, Rogers mówi już od pewnego czasu. W innym wywiadzie przyznał, że spodziewa się, że rozpocznie się on jeszcze w tym roku albo w przyszłym.
(Źródło Bussines Insider)