Rynek

Google zapłaci ogromną karę. Komisja Europejska walczy z gigantem

Kto nie chce, żeby internet zmonopolizowało kilku amerykańskich gigantów, powinien trzymać kciuki za Komisję Europejską. Kto nie chce, żeby internet zmonopolizowało kilku amerykańskich gigantów, powinien trzymać kciuki za Komisję Europejską. Spiros Vathis / Flickr CC by 2.0
Kto nie chce, żeby internet zmonopolizowało kilku amerykańskich gigantów, powinien trzymać kciuki za Komisję Europejską. Tylko ona może zmusić Google i spółkę do ustępstw.

Prawie 2,5 miliarda euro (2,7 mld dol.) – tyle ma zapłacić właściciel wyszukiwarki Google, koncern Alphabet. Kara nałożona przez Komisję Europejską, choć rekordowa, płynności finansowej amerykańskiego potentata z pewnością nie zagrozi. W ciągu jednego kwartału Alphabet zarabia już ponad 5 mld dol. Jednak taka sankcja nawet na właścicielu Google wrażenie z pewnością zrobi. Tym bardziej że na tym zapewne nie koniec.

Google i Komisja Europejska są od lat na wojennej ścieżce. W tej chwili Bruksela prowadzi przeciw koncernowi z Mountain View trzy postępowania, które łączy jeden element. Według Komisji wszechpotężny Google nadużywa swojej rynkowej siły i w ten sposób szkodzi mniejszym konkurentom. Dzisiejsza kara dotyczy porównywarki zakupowej Google Shopping.

Miał być miliard euro

Kto szuka w wyszukiwarce Google dowolnego produktu, ten otrzymuje od razu informacje o sklepach, gdzie jest on dostępny. W ten sposób Google szkodzi innym porównywarkom cenowym, bo wiele osób zadowoli się informacjami, jakie znajdą na stronie wyszukiwarki i nie będzie już przechodzić do innych serwisów. Do tego oferty promowane przez Google niekoniecznie są najtańsze i najkorzystniejsze. Sklep, który wykupi reklamę, znajdzie się przed tym, który Google’owi nie zapłaci.

O tym, że Google dostanie od Komisji Europejskiej karę za te praktyki, spekulowano już dawno. Jednak nikt nie spodziewał się, że będzie tak wysoka. Przecieki z Brukseli mówiły o kwocie miliarda euro. Dla właściciela Google to zła wiadomość, bo sugeruje, że sankcje w dwóch innych postępowaniach też mogą być ogromne.

Pozostałe punkty sporne także dotyczą nadużywania przez Google pozycji dominującej. Komisja uważa, że Google utrudnia konkurentom instalowanie aplikacji na nowych smartfonach używających systemu operacyjnego Chrome, będącego oczywiście własnością Google. Poza tym kto na swoich stronach wyświetla reklamy dostarczane przez Google, ten według Komisji nie może takich reklam pobierać od konkurentów Google.

Dzisiejsza kara to element dużo większego problemu, z którym politycy w różnych częściach świata nie wiedzą, jak sobie radzić. Ile bowiem wolno koncernom takim jak Google, Facebook, Apple, Amazon czy Microsoft? Skoro zarabiają miliardy dolarów, skupują kolejnych, mniejszych konkurentów i biją kolejne rekordy popularności, to czy nie należy ich dokładniej kontrolować? Istnieje bowiem ryzyko, że mniejsi rywale nigdy nie będą w stanie zagrozić potentatom.

Ale z drugiej strony to gigantyczne kwoty wydawane przez Google czy Facebooka na badania i rozwój pozwoliły zrewolucjonizować cyfrowy świat. To dzięki nim mamy do dyspozycji serwisy i aplikacje, za które nie płacimy ani grosza, a które bardzo ułatwiają nam życie.

Tylko KE może zatrzymać Google

Wyważenie racji nie jest wcale proste, zwłaszcza że po jednej stronie stają giganci amerykańscy, a po drugiej Komisja Europejska, często oskarżana o utrudnianie im życia w zemście za to, że Europa nie nawiązała ze Stanami Zjednoczonymi równorzędnej walki w świecie nowych technologii. Jednak reguły gry powinny być dla wszystkich takie same. Komisja Europejska jest dziś na świecie tak naprawdę jedyną instytucją, na którą technologiczni giganci muszą zwracać uwagę. Bez niej mogliby robić wszystko, co chcą.

Tymczasem potęga internetu to efekt ogromnej konkurencji pomiędzy firmami z całego świata. Warto tę rywalizację chronić i wyznaczać granice najpotężniejszym i najbogatszym. Nawet jeśli zawdzięczamy im tak wiele jak Google’owi. A koncern z Mountain View powinien pamiętać, że kiedyś sam był małą firmą, mierzącą się z dużo większymi rywalami, jak Yahoo, będący dziś cieniem samego siebie, czy AltaVista, o której już mało kto pamięta.

Wygrał z nimi nie tylko dlatego, że miał lepszy produkt, ale również dlatego, że nikt nie był na tyle potężny, by go w porę zablokować czy wykupić.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną