Rynek

Torbacz polski

Czy UE zniechęci Polaków do korzystania z foliówek

Statystyczny Polak w ciągu roku zużywa ok. 450 plastikowych jednorazówek i około 50 plastikowych toreb wielokrotnego użytku. Statystyczny Polak w ciągu roku zużywa ok. 450 plastikowych jednorazówek i około 50 plastikowych toreb wielokrotnego użytku. Jeffrey Phelps/Aurora Creative / Getty Images
Unia Europejska chce odzwyczaić swoich obywateli od korzystania w sklepach z plastikowych toreb na zakupy. Z nami nie pójdzie jej łatwo, bo Polak do foliówki jest przywiązany wyjątkowo.
Plastikowe torebki trafiają do morza, gdzie stanowią dramatyczne zagrożenie dla żyjących tam zwierząt.Pierre Huguet/Bios/East News Plastikowe torebki trafiają do morza, gdzie stanowią dramatyczne zagrożenie dla żyjących tam zwierząt.

Artykuł w wersji audio

W dziale warzywnym każdego sklepu samoobsługowego najbardziej pożądanym towarem są zrywki, czyli cieniutkie torby foliowe. Potrzeba ich wiele. Bierzemy jedną cebulę – torebka, na wagę i do koszyka. Dwie marchewki – do kolejnej torebki. Trzy pomidorki, następna. Kapusta kiszona luzem – tu trzeba przynajmniej dwie torebki, na wszelki wypadek, bo któraś może pęknąć. Potem do jeszcze jednej, takiej solidniejszej, i dobrze zawiązać, by nie przeciekało.

Przy kasie leżą kolejne naręcza plastikowych toreb, tych grubszych wielorazowych i cieńszych jednorazówek. Zwykle trzeba za nie zapłacić, ale kosztują grosze, więc nie ma się co zastanawiać. Nawet po niewielkich zakupach w domu piętrzą się stosy toreb i torebek. Lądują najczęściej w kuble. Spełniły zadanie, nic nie kosztowały, więc nic nie są warte. Przy kolejnych zakupach weźmie się nowe. Handlowcy dają je chętnie, bo jedna cienka torebka na rolce kosztuje ich ok. 2 gr, solidniejsza jednorazówka 6–9 gr w zależności od udźwigu. „Aż miło pakować” – jak reklamuje się jeden z dystrybutorów produktów do pakowania. Klient z torbą to klient zadowolony. Wiadomo, że nie wyjdzie ze sklepu z pustymi rękami. A jeśli na torbie będzie reklama sklepu, to korzyść będzie podwójna.

Foliowi zabójcy

Statystyczny Polak w ciągu roku zużywa ok. 450 plastikowych jednorazówek i około 50 plastikowych toreb wielokrotnego użytku. Należymy do europejskich rekordzistów. Nawet Czesi, Rumuni i Bułgarzy używają ich mniej. Tymczasem Unia Europejska stawia sprawę jasno: w 2020 r. zużycie nie może być wyższe niż 90 lekkich toreb rocznie, a w 2025 r. ma dojść do 40. Dla nas to drakońskie żądanie i aż trudno uwierzyć, że statystyczny Duńczyk zużywa rocznie 4 jednorazówki (plus 75 wielokrotnego użycia). We Francji od lipca z wielu placówek handlowych mają zniknąć lekkie torby plastikowe, także zrywki. Zamiast tego będą torby papierowe, a przy kasie klient może kupić torbę wielokrotnego użytku. W niektórych krajach, m.in. w Australii, Japonii, Nowej Zelandii, RPA, już od dawna obowiązuje całkowity zakaz używania toreb foliowych, bo łatwo zamieniają się we fruwające śmieci, które trafiają do morza, gdzie stanowią dramatyczne zagrożenie dla żyjących tam zwierząt.

Także unijny ustawodawca w plastikowych jednorazówkach widzi głównie potencjalne śmieci, które w naturalny sposób rozłożą się w środowisku dopiero po kilkuset latach. Nigdzie nie stworzono efektywnego systemu ich zbiórki i recyklingu. Dlatego każdy kraj musi zdecydować sam, jak sobie z tą sprawą poradzi, by osiągnąć wymagany cel. Zalecane jest użycie środków ekonomicznych – cen, podatków, opłat. W ostateczności zakazów.

Ratowanie jednorazówek

Polska wybrała opłaty. W Sejmie kończą się prace nad nowelizacją ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi, która przewiduje, że lekkie plastikowe torby na zakupy zostaną obłożone obowiązkową opłatą recyklingową w wysokości maksymalnie 1 zł. Obowiązek obejmie cały handel, niezależnie od sprzedawanych towarów. Także apteki czy księgarnie, nawet handel internetowy. Opłata ma trafiać na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Handlowcy pomysł przyjęli bez entuzjazmu, choć oficjalnie nikt nie jest przeciw.

Zwłaszcza międzynarodowe sieci, które poznały już ostrzejsze antytorbowe działania władz na rynkach Europy Zachodniej. Wszyscy wiedzą, że dziś rządzi ekologia, a jednorazówki są coraz gorzej postrzegane także przez klientów. Dlatego niektóre sieci składają własne solenne zobowiązania, jak np. Carrefour, który na szczycie klimatycznym w Marrakeszu zapowiedział, że do 2020 r. całkowicie wyeliminuje jednorazówki ze swoich sklepów we wszystkich krajach.

W sklepach Intermarché i Bricomarché już od 7 lat lekkie torby foliowe są odpłatne. Decyzję o pobieraniu opłat podjęliśmy zgodnie z naszą polityką środowiskową, aby ograniczyć ich nadmierne używanie – przekonuje Bartłomiej Tarłowski, PR manager sieci. – Propagujemy korzystanie z toreb wielokrotnego użytku, jak również toreb papierowych, wyprodukowanych z wykorzystaniem surowców wtórnych. Dr Maria Andrzej Faliński, ekspert w dziedzinie handlu, nie kwestionuje potrzeby ograniczania stosowania toreb, choć uważa, że problem został nadmiernie rozdmuchany. – Torby to zaledwie ok. 1 proc. odpadów plastikowych, jakie powstają w handlu. Racjonalniejsze byłoby zająć się wszystkimi opakowaniami plastikowymi – przekonuje.

Handlowcy mają dziś większe zmartwienie niż torby – zakaz handlu w niedziele. Dlatego ograniczenia w dziedzinie toreb przyjmują spokojnie. Wiedzą, że i tak zapłacą za to klienci. – W Polsce zużywa się rocznie ok. 12–13 mld torebek różnego rodzaju, więc nawet jeśli ich zużycie spadnie, wpływy z tytułu opłat i tak będą znaczne – wyjaśnia Faliński. Handlowców bardziej martwi system poboru opłaty i nadzoru. To kolejny uciążliwy obowiązek administracyjny. – Zabiegamy o to, by poszczególne sieci mogły centralnie składać raporty i rozliczać się z opłat, a nie w każdym województwie osobno. Ważne też, byśmy mogli to robić drogą elektroniczną – wyjaśnia Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Chciałaby się też dowiedzieć, ile konkretnie trzeba będzie za torbę zapłacić. Bo chyba nie złotówkę.

Po cichu handlowcy podjęli jednak starania, żeby część toreb uratować. Znaleźli furtkę w dyrektywie, która dopuszcza, by cieniutkie torebki, poniżej 15 mikronów grubości, do pakowania towarów luzem, konieczne ze względów higienicznych, były wyłączone z systemu. Przy tej okazji chcieliby więc w ustawie wprowadzić zapis wyłączający z opłat także najcieńsze torby na zakupy. Ministerstwo Środowiska na ten pomysł początkowo przystało. – To sposób na obejście dyrektywy – irytuje się Jerzy Pluta, prezes spółki Frogut Plastics, dystrybutora toreb reklamowych. – Torby o grubości poniżej 15 mikronów mają bardzo małą wytrzymałość. Można w nie zapakować garść cukierków, ale do noszenia zakupów się nie nadają. Gdyby były oferowane bezpłatnie, mielibyśmy jeszcze większy problem.

Ktoś jednak dostrzegł, że to próba odwrócenia sensu dyrektywy i bezpłatne torby zniknęły z projektu. Co nie oznacza, że nie pojawią się w Sejmie, gdzie polscy handlowcy, zwłaszcza drobni, mają swoje lobby.

Torba z ziemniaka

Bo jak żyć bez foliówek? Działacze ekologiczni przekonują, że można, i organizują akcje na rzecz rezygnacji nie tylko z toreb, ale też innych opakowań plastikowych. Zachęcają do toreb z naturalnych materiałów. W Warszawie powstał pierwszy sklep z żywnością ekologiczną „Nagie z natury”, w którym programowo handluje się towarami na wagę, luzem. Klienci przychodzą z własnymi opakowaniami wielokrotnego użycia – butelkami, słoikami, pudełkami, do których sprzedawcy leją oliwę, sypią makarony, mąki, przyprawy itd. Jeśli klienci nie mają w co zapakować towaru, sklep im oferuje własne, ale nie ma tam żadnych opakowań z tworzywa sztucznego. „Eliminując opakowania większości produktów, powodujemy zmniejszenie ogromnej ilości odpadów” – deklarują właściciele, mieszkająca w Polsce para Hiszpanów.

Starszemu pokoleniu Polaków, towary luzem i brak opakowań mogą kojarzyć się z czasami PRL. Dla nich torba plastikowa na wyciągnięcie ręki jest zdobyczą, z której łatwo nie zrezygnują. Dlatego handlowcy szukają sposobów, jak zapewnić im opakowania zastępcze. Najczęściej wymieniane są torby papierowe jako ekologiczna forma opakowania. Budzi to jednak kontrowersje. – Torba papierowa wprawdzie szybciej się rozkłada, ale jej produkcja jest dużo bardziej obciążająca dla środowiska. Wymaga więcej wody, energii, powoduje większą emisję CO2 niż torby plastikowe – tłumaczy Jerzy Pluta.

Dlatego trwają poszukiwania innych rozwiązań. Jednym z nich były torby biodegradowalne, które kilka lat temu zaczęły oferować niektóre sieci handlowe, reklamując je jako ekologiczne. Pozornie taka torba jest cudownym rozwiązaniem, bo po krótkim czasie zamienia się w pył i po prostu znika. To efekt działania specjalnych dodatków do tworzywa, które powodują, że pod wpływem tlenu następuje rozpad struktury plastiku. Ale tak naprawdę on nie znika, tylko w innej, bardziej szkodliwej postaci trafia do środowiska.

Dlatego dziś torby z tworzyw biodegradowalnych są uznawane za nieekologiczne i zastępowane przez zrobione z tworzyw kompostowalnych. Robi się je z roślin – kukurydzy, ziemniaków, soi. Po użyciu powinny trafić na kompost, gdzie zamienią się w nawóz. – Problem jest tylko taki, że nikt tych toreb nie zbiera, brakuje w Polsce kompostowni, które są zresztą drogie – wyjaśnia Monika Michalska, specjalistka w dziedzinie gospodarki odpadami, współautorka bloga odpadyblog.pl. W wielu krajach sklepy mają system odzyskiwania zużytych toreb, które klienci odnoszą przy kolejnej wizycie i wrzucają do specjalnych pojemników. Jednak naszą piętą achillesową jest niska świadomość ekologiczna, a w efekcie niski poziom odzysku i recyklingu opakowań.

Chińczyk potrafi

Nasze obowiązki narzucone przez unijne dyrektywy, by coraz więcej opakowań odzyskiwać i poddawać przetworzeniu, rosną. Mamy z tym kłopot. – Słabo działa system segregacji. Brakuje odpowiedniej ilości opakowań z tworzyw. Wiele osób wyrzuca je tak zanieczyszczone, że nie nadają się do recyklingu, a jedynie do spalenia – tłumaczy Aleksander Traple, prezes krakowskiej Organizacji Odzysku Biosystem.

Spalarnie i cementownie są miejscami, do których trafia duża część plastikowych opakowań (to tzw. recykling energetyczny). W efekcie niektóre odpady opakowaniowe są poszukiwane i bardzo cenne. Tona butelek PET po napojach, sprasowana w wielką kostkę, warta jest ok. 1800 zł, więcej niż tona złomu. I zwykle nie zostaje w kraju, tylko jedzie na eksport do Chin, które chętnie je kupują, bo są wielkim, światowym przetwórcą opakowań. Robi się tam z nich wiele atrakcyjnych towarów, np. tkaniny polarowe. W drugą stronę płyną do nas kontenery pełne chińskich torebek na zakupy. – Pozyskiwaniu opakowań nie sprzyja dotychczasowy system selektywnej zbiórki komunalnych odpadów, w którym jest jedynie podział na frakcje suchą i mokrą. To się jednak musi zmienić, bo od lipca wchodzą nowe przepisy z obowiązkiem segregacji odpadów opakowaniowych w czterech różnych pojemnikach w zależności od rodzaju materiału – wyjaśnia Tomasz Araszkiewicz z odpadyblog.pl.

To nasze nagłe wzmożenie legislacyjne w dziedzinie odpadów ma proste wytłumaczenie: Komisja Europejska przyjrzała się temu, jak sobie radzimy z odzyskiem i recyklingiem odpadów, i stwierdziła, że to mała katastrofa. Ostrzegła też, że jeśli liczymy na unijne pieniądze z nowej perspektywy, to możemy się przeliczyć. Jeśli nie zrobimy z tym porządku, puści nas z torbami.

Polityka 14.2017 (3105) z dnia 04.04.2017; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Torbacz polski"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną