Pani mecenas Barbara Garlacz (POLITYKA 47/16) z sympatią wypowiada się o kilku wydanych niedawno – korzystnych dla kredytobiorców – orzeczeniach sądowych. Jednocześnie pomija serię korzystnych dla banków wyroków, w tym dotychczasowe orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawach frankowych. Jak można wywnioskować z wywiadu, preferowanym przez mecenas Garlacz uzasadnieniem dla orzeczenia nieważności umów o kredyty frankowe (indeksowane i denominowane) jest uznanie ich za sprzeczne z prawem bankowym. (Domyślam się, że chodzi o to, iż przed 2011 r. nie były one expressis verbis wymienione w artykule 69. ustawy). Jak stwierdza, „biorąc pod uwagę (...) konstrukcję kredytu indeksowanego, bliżej jej do terminowej operacji finansowej niż kredytu”.
W przypadku gdyby sąd miał obiekcje do takiej interpretacji, podpowiada unieważnienie z powodu zastosowania tzw. klauzul abuzywnych (niedozwolone, sprzeczne z dobrymi obyczajami, narzucone – red.). Powołując się na jedno z orzeczeń, stwierdza, iż „fakt, że bank ustalił swój kurs kupna w oparciu o zapisy abuzywne, spowodował, że nie ma kursu, po którym należałoby kwotę w złotówkach (...) zamienić na franki”.
W konkluzji zaleca „nieschematyczne” spojrzenie i wzywa do „odwagi sądów, bo banki wbrew populistycznym tezom są przygotowane na najbardziej rygorystyczne orzeczenia”. Pani mecenas nie wskazuje, że orzeczenia sądów stwierdzające nieważność umów kredytowych z powodu abuzywności ich postanowień są zjawiskiem zupełnie marginalnym i wyobcowanym. Sąd Najwyższy, który już miał okazję orzekać w sprawach frankowych, nie odpowiedział na wezwanie do odwagi i żadnego kredytu frankowego nie unieważnił.