Rolowanie emerytów
Rząd chce obniżyć wiek emerytalny i niewiele za to zapłacić. Wcale nie będzie tak różowo
Rząd poparł projekt prezydenta Dudy, przywracający poprzedni wiek emerytalny: 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Nie wiadomo jednak, kiedy skieruje go do parlamentu. Wiadomo, że nie wejdzie w życie wcześniej jak w październiku 2017 r. O wprowadzeniu dodatkowego warunku, czyli odpowiedniego stażu pracy, już nie ma mowy.
Według wyliczeń rzecznika rządu koszt przywrócenia starego wieku wyniesie około 7–8 mld zł rocznie. Prawda wygląda gorzej. W pierwszym roku koszt będzie niższy, ale z każdym następnym coraz wyższy. Tzw. srebrne tsunami już się zaczęło – z każdym rokiem więcej osób przechodzi na emeryturę, niż wchodzi na rynek pracy. Jeśli ktoś myśli, że dzięki temu poszukujący pracy będą w coraz lepszej pozycji wobec pracodawcy, to ma rację tylko częściowo. Firmy, nie mogąc znaleźć kompetentnych pracowników, po prostu będą rozwijać się coraz wolniej. Gospodarka dostanie zadyszki. O godnych emeryturach lepiej zapomnieć.
Polacy jednak argumentów tego typu nie przyjmują. Nie chcą pracować dłużej i dają temu wyraz. Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że przywróci poprzedni wiek, i wygrało wybory. O tym, że były to gruszki na wierzbie, przekonamy się za kilka lat. Młodzi będą musieli płacić coraz wyższe składki na ZUS i podatki, starsi dostaną coraz bardziej głodowe świadczenia. Dziura w ZUS z każdym rokiem jest przecież większa. Kiedy więc rzecznik rządu zapewnia, że pieniądze na skrócenie wieku emerytalnego są, to po prostu mija się z prawdą. Nie ma i coraz bardziej ich nie będzie. Rząd i prezes doskonale to wiedzą. Ale obiecali, więc teraz robią wszystko, by wyglądało, że obietnic mają zamiar dotrzymać.
Na razie jednak PiS zachowuje się jak dłużnik, który nie jest w stanie zwrócić pożyczki i proponuje wierzycielowi, że odda później, ale za to z wyższymi odsetkami. W branży finansowej nazywa się to rolowaniem długu. Rząd w podobny sposób zamierza rolować emerytury. Na razie wyjmuje z OFE prawdziwe pieniądze (35 mld zł) i przesunie je do Funduszu Rezerwy Demograficznej, którym prawdopodobnie zasili ZUS. Te księgowe sztuczki potrzebne są dlatego, by deficyt finansów publicznych nie przekroczył 3 proc. PKB.
Ale „as bierze raz”, te pieniądze szybko się skończą, a dług państwa wobec rosnącej rzeszy emerytów będzie coraz większy. Młodzi przeklną pokolenie swoich rodziców, że zwaliło im na plecy ciężar wypłaty emerytur, którego nie są w stanie udźwignąć. Powodów do emigracji ze źle rządzonego kraju będzie coraz więcej. Na razie orkiestra na Titanicu ciągle gra.