Rynek

Odwołano Pawła Olechnowicza, prezesa Grupy LOTOS

Marek Wiśniewski / Forum
Utrzymał prezesowski fotel przez 14 lat. To rekord nie do powtórzenia. Dziś musi odejść, by zrobić miejsce dla przyjaciela Adama Hofmana.

Gdyby w księdze rekordów Guinessa była kategoria „najdłużej urzędujący prezes polskiej spółki Skarbu Państwa”, Paweł Olechnowicz, prezes Grupy LOTOS, dostałby dyplom rekordzisty. Utrzymał prezesowski fotel przez 14 lat. To rekord nie do powtórzenia. Dziś musi odejść, by zrobić miejsce dla przyjaciela Adama Hofmana.

Prezes „z rynku”, a nie polityczny spadochroniarz

Pawła Olechnowicza poznałem w 2002 roku w sekretariacie Macieja Giereja, wówczas prezesa Nafty Polskiej – przybudówki Ministerstwa Skarbu Państwa, zajmującej się restrukturyzacją i prywatyzacją państwowych firm branży naftowej i chemicznej. Byłem umówiony na wywiad z Gierejem, ale musiałem poczekać, bo za drzwiami ważyły się losy Rafinerii Gdańskiej. Gierej namawiał Olechnowicza, by ten podjął się zadania wyciągnięcia gdańskiej spółki z kłopotów. Udało mu się, z czego prezes Nafty Polskiej był bardzo dumny.

Pozyskał doświadczonego menedżera „z rynku”, a nie politycznego spadochroniarza. Olechnowicz, były prezes elbląskiego Zamechu, a potem ABB Polska, wrócił właśnie ze Szwajcarii, gdzie pracował w centrali koncernu ABB. Podjął się nie tylko zadania pokierowania Rafinerią Gdańską, ale doklejenia do niej innych spółek, z którymi Skarb Państwa nie wiedział, co zrobić. Były to tzw. rafinerie południowe, zakłady pamiętające czasy Ignacego Łukasiewicza, bez szans na znalezienie inwestora.

Zresztą i z Rafinerią Gdańską był problem, bo żaden liczący się koncern naftowy nie był zainteresowany małym zakładem, bez własnej sieci handlowej i rurociągów paliwowych. Interesowali się nią wcześniej jedynie Rosjanie, Jan Kulczyk i tajemnicza firma Rotch. Żaden inwestor nie wróżył nic dobrego. Podobnie było z Orlenem, którego nadmorski konkurent czasem kusił, czasem irytował. Pomysł, by Lotos przyłączyć do Orlenu, był stale powtarzany przez polityków różnych opcji.

Olechnowicz bronił się przed tą fuzją, pracowicie walcząc o niezależność budowanej Grupy LOTOS. Jedną z metod była ucieczka w inwestycje, która sprawiała, że Lotos był nieustannie zadłużony. Ale pieniądze nie były marnowane. Program 10+ doprowadził do podwojenia mocy produkcyjnej firmy, która dziś przerabia już ponad 10 mln ton ropy rocznie i jest jedną z najnowocześniejszych firm. Koncern wykorzystywał te moce często w ponad 100 proc., sprzedając więcej produktów, niż sam wyprodukował. Rozpychał się na rynku, coraz bardziej irytując Orlen.

Wzorowy uczeń wszystkich kolejnych rządów

Olechnowicz okazał się mistrzem przetrwania. Kiedy w Orlenie prezesi co chwila się zmieniali, on trwał na stanowisku. Jak tego dokonał? Robił to bardzo sprytnie, tworząc wspierające go lobby pomorskich polityków wszystkich opcji. Podobnie było ze związkami zawodowymi. Popierały go do samego końca. Kiedy pojawiły się pogłoski, że go odwołają, wszystkie centrale związkowe Lotosu głośnio zaprotestowały.

Olechnowicz przekonał wszystkich, związkowców i pomorskich polityków, że tylko on może zagwarantować istnienie niezależnej Grupy LOTOS, z siedzibą w Gdańsku. Włączenie do Orlenu będzie oznaczało, że Pomorze straci swoją największą firmę. Gdański zakład będzie jednym z terenowych zakładów płockiego koncernu. Pomorze straci na prestiżu i ucierpi finansowo.

Wobec kolejnych rządów Olechnowicz starał się prezentować jak wzorowy uczeń. W lot łapał napływające sygnały. Kiedy słyszał obawy dotyczące rosyjskiej ropy, natychmiast zamawiał ropę w Arabii Saudyjskiej i w porcie witał płynące tankowce. Kiedy modny zrobił się gaz łupkowy, był gotowy brać udział w wydobyciu. Kiedy pojawiło się hasło gazu norweskiego, LOTOS natychmiast zainwestował w złoża ropy i gazu w Norwegii.

Niedawno zaprosił grupę dziennikarzy i tak mówił o problemach bezpieczeństwa energetycznego, że sam Piotr Naimski nie wyłowiłby ani jednej nuty niezgodnej z obowiązującą dziś melodią. Wierzył, że ta gorliwość zostanie doceniona. Przekonywał, że on robi swoje, a nie zajmuje się spekulacjami personalnymi. Zaklinał rzeczywistość. Do końca wierzył, że nowa władza nie pozbędzie się fachowca. W końcu w taki sposób udało mu się utrzymać na stanowisku w latach 2005–2007. Nawet Jacek Kurski nie zdołał go wtedy pozbawić fotela, choć robił, co mógł. Bo Olechnowicz podpadł, odmawiając sponsorowania kochanej przez Kurskiego Lechii Gdańsk.

Tym razem się nie udało. Na jego stanowisko zbyt wielu miało chrapkę, w tym słynny etnograf poseł Andrzej Jaworski oraz Robert Pietryszyn, przyjaciel Adama Hofmana. Oficjalny zarzut wobec Olechnowicza dotyczył pechowej inwestycji w złoże Yme na Morzu Norweskim. LOTOS przyłączył się do konsorcjum zorganizowanego przez koncern Talisman, a ten zawalił sprawę i z wydobycia nic nie wyszło. Firma utopiła spore pieniądze.

Na szczęście Norwegia jest łaskawa dla ofiar takich pechowców, dzięki czemu LOTOS mógł odzyskać sporą część pieniędzy, inwestując w nowe złoże. Olechnowicz tłumaczył się wielokrotnie z tej wpadki, ale wiadomo: kto się tłumaczy, ten jest winny. Teraz kolega Hofmana pokaże, co potrafi. Na razie Pietryszyn został oddelegowany przez radę nadzorczą do kierowania Grupą LOTOS, ale uważa się go za najbardziej prawdopodobnego następcę Olechnowicza. O ile Andrzej Jaworski nie uruchomi swoich kontaktów na ul. Nowogrodzkiej. Żaden z nich nie ma jednak szans, by utrzymać się na stanowisku przez 14 lat.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama