Przez dwa tygodnie kampanii, aż do ciszy wyborczej, w telewizji publicznej (TVP 1, TVP 2, TVP Polonia i w oddziałach regionalnych – łącznie 25 godzin) oraz Polskim Radiu (na antenach głównych i regionalnych – 30 godzin) emitowane są bezpłatne spoty referendalne. Czas antenowy dostały od PKW 133 stowarzyszenia, fundacje, organizacje społeczne i partie polityczne, ale z telewizyjnego skorzystać chciało 74 z nich, z radiowego 40. – Wiele nie skorzystało z niego, ale też mają prawo obsadzić komisje wyborcze i na tym głównie im zależało – słyszymy w PKW. Członkowie obwodowych komisji referendalnych otrzymują diety: przewodniczący – 180 zł, zastępcy – 160 zł, członkowie – 140 zł.
I zaczął się cyrk. Średnio taki referendalny blok reklamowy trwa 10 minut i każdy może przez swoje minuty wygłosić, co mu się podoba, a co często z zarządzonym referendum nie ma nic wspólnego. Bo jak się ma do niego choćby ten spot, na którym bohater przedstawia się dokładnie tymi słowami: „Marian Barański, prezes Stowarzyszenia Narodowego im. Romana Domowskiego w Warszawie, tel. [tu pada dziewięciocyfrowy numer komórkowy – red.]. Jesteśmy dziedzicami Stronnictwa Narodowego Obozu Wielkiej Polski, Obozu Narodowo-Radykalnego, Narodowych Sił Zbrojnych i Ligi Narodowo-Demokratycznej, organizacji konspiracyjnej PRL”. Co pan chciał przekazać w tym spocie? – Niewiele zdążyłem, ale w TVP nakręcili więcej i puszczą coś jeszcze w kolejnych moich spotach – tłumaczy Barański. TVP i Polskie Radio ustawowo mają też za darmo udostępniać swoje studia i delegować pracowników do nagrań. Choć słowo spot jest tu raczej nadużyciem.
To coś w rodzaju oświadczeń wygłaszanych bez żadnej oprawy. Albo plansza z napisami, jak ta: „Odpowiedź na trzecie pytanie: My Chrześcijanie Demokraci uważamy, że szanowane ma być prawo każdego człowieka do godności osobistej i rozwoju.