Ustawa ma zapewnić lepszą ochronę Polakom, którzy ze względu na spowolnienie gospodarcze coraz częściej – chcąc nie chcąc – muszą szukać usług finansowych poza zwykłymi bankami. Te ostatnie wciąż niechętnie udzielają kredytów i obniżyły oprocentowanie depozytów do najniższego poziomu w historii. W efekcie w 2013 r. liczba klientów parabanków przekroczyła już 1,5 mln osób, a wartość udzielonych przez nie pożyczek tylko w zeszłym roku wzrosła o ponad 30 proc.
Zgodnie z planami rządu powstanie internetowy rejestr parabanków, w którym każdy Polak będzie mógł sprawdzić, czy firma, od której chce pożyczyć pieniądze, działa legalnie. Warunkiem dopisania do rejestru będzie bowiem uzyskanie zgody UOKiK, niekaralność członków zarządu za przestępstwa gospodarcze oraz wykazanie przez parabank, że posiada wystarczająco dużo kapitału, aby prowadzić działalność finansową. Rząd chce ograniczyć też wysokość pobieranych przez firmy pożyczkowe prowizji i innych opłat do 25–30 proc. wartości kredytu. Do tej pory parabanki tak ustalały ich wysokość, że rzeczywiste oprocentowanie „chwilówek” wynosiło nawet kilka tysięcy procent w skali roku. Ponadto do 10 mln zł grzywny i 5 lat więzienia ma zostać podwyższona kara za oszustwa, jakich dopuścił się Amber Gold, czyli przyjmowanie pieniędzy klientów bez odpowiedniego zezwolenia KNF.
Prace nad ustawą są jednak na wstępnym etapie, a wszystkie jej przepisy zaczną obowiązywać najwcześniej dopiero pod koniec 2015 r. Działające obecnie parabanki mają zatem czas na spokojne przygotowanie się do nowych regulacji. Nie wszystkie z nich przetrwają jednak zaostrzenie przepisów – szczególnie te najmniejsze zapewne będą zmuszone wycofać się z rynku. Co więcej, także duże firmy pożyczkowe, takie jak Vivus, Wonga czy Provident, zapewne ograniczą działalność.