To nie Szczurek, jak kiedyś Rostowski, jeździ z Donaldem Tuskiem na szczyty do Brukseli. Zastąpił go Piotr Serafin, wiceminister spraw zagranicznych. Ma z premierem częstsze kontakty i lepszą chemię, choć minister finansów ma wszystkie jego walory. Też jest młody, wykształcony – zrobił doktorat na University of Sussex oraz studia na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW – i obyty w świecie, choć głównie w sferach finansowych. W swoim poprzednim, biznesowym życiu był przecież głównym ekonomistą na Europę Środkowo-Wschodnią w ING Banku Śląskim. Z tą międzynarodową grupą finansową było związane całe jego dotychczasowe zawodowe życie.
Fakt, po brukselskich salonach Serafin porusza się sprawniej, ma dłuższy staż w administracji państwowej, zna premiera od dawna. Ale Szczurek nawet nie próbuje wyrobić sobie politycznej pozycji, mimo że Rostowski na początku także jej nie miał, ale ją zdobył. W Sejmie wypada dobrze, ale politycznego temperamentu nie przejawia. A już do tego, żeby z impetem atakować opozycję, naprawdę obecnemu ministrowi finansów daleko. Chłodny finansista czy – jak sugerują nieżyczliwi – kolejna sierota po PO-PiS?
Strategia łagodzenia
Prawą ręką premiera z pewnością nie można go nazwać. Z Rostowskim Donald Tusk konsultował się w sprawach gospodarczych od początku, także wtedy, gdy był tylko ministrem, bez teki wicepremiera, którą powierzono mu na krótko przed dymisją. Teraz żadnych przełomowych decyzji premier podejmować najwyraźniej nie zamierza, więc prawa ręka mu niepotrzebna. Ze Szczurkiem Tusk kontaktuje się wtedy, gdy jest to konieczne. Ostatnio spotykali się, ponieważ trzeba było uzgodnić szczegóły odpowiedzi dla Komisji Europejskiej w sprawie ścieżki schodzenia Polski z nadmiernego deficytu.