Niemal każdy kierowca doświadczył kiedyś stresu wywołanego długotrwałą jazdą „na oparach”. Mijały kolejne kilometry, kontrolka rezerwy paliła się od dłuższego czasu, a stacji paliw na horyzoncie nie widać. Co robić? Jechać dalej, póki się da? Stanąć i wzywać pomocy, a może skręcić z trasy i rozpytać mieszkańców, gdzie można zatankować? Nowoczesne silniki źle znoszą, kiedy pompa paliwa zasysa resztki z dna zbiornika. Łatwo wówczas o poważniejszą i kosztowną awarię.
– Jechałem ostatnio nową autostradą A2 z Warszawy w stronę Łodzi, a potem A1 od Strykowa w stronę Kowala – wspomina pan Jerzy, kierowca z wieloletnim stażem. – Sporo jeżdżę po świecie i zgubiła mnie rutyna. Do głowy mi nie przyszło, że na całej trasie nie będzie ani jednej stacji benzynowej. Było ciemno, nie wiedziałem już, co robić. Zjechać z trasy? Ale gdzie i dokąd? Na szczęście autostrada skończyła się wcześniej niż paliwo i na zwykłej drodze udało się znaleźć stację benzynową.
Tu rządzi Gdaka
W Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) przekonują, że nie ma co dramatyzować, bo i w zachodniej Europie bywa, że na odcinku 100 km autostrady nie ma stacji benzynowej. – Jednoczesna budowa autostrady i stacji paliw nie zawsze jest możliwa. Oddajemy do użytkowania nowe odcinki, gdy tylko są gotowe, infrastruktura towarzysząca powstaje już w trakcie eksploatacji – wyjaśnia Magdalena Jaworska, zastępca generalnego dyrektora GDDKiA. Ta infrastruktura to miejsca obsługi podróżnych, w skrócie zwane MOP. Przepisy określają, ile MOP i jakiego typu musi powstać przy każdej trasie. Dzielą się one na trzy kategorie. Pierwsza, najprostsza, to zwykły parking wyposażony w podstawowe udogodnienia: toaletę, ławki i stoły pod gołym niebem, czasem punkt małej gastronomii. MOP kategorii drugiej musi dodatkowo mieć stację paliw, sklep, punkt gastronomiczny. Kategoria trzecia wymaga jeszcze motelu.
O ile na drogach krajowych, wojewódzkich i powiatowych wszystko dzieje się spontanicznie – przedsiębiorcy na własną rękę otwierają stacje paliw, przydrożne sklepy, restauracje i motele – to na autostradach i trasach ekspresowych wszystko musi być zaplanowane i poddane odpowiednim przepisom oraz procedurom. Tu rządzi GDDKiA, bo wszystko powstaje w pasie drogi należącym do Skarbu Państwa, zarządzanym przez centralną administrację drogową. – To projektant określa, gdzie powstaną miejsca obsługi podróżnych – tłumaczy Magdalena Jaworska, dodając, że w każdym przypadku musi zostać przeprowadzony przetarg, by wyłonić operatora, który zagospodaruje MOP. Zwykle są to symetryczne pary zlokalizowane odrębnie dla każdego kierunku, rzadziej pojedyncze. Przetargami objęte są obiekty II i III kategorii. Stają do nich firmy paliwowe, bo stacja benzynowa jest zawsze najważniejszym elementem MOP. Taki operator może dobrać sobie wspólników, którzy zajmą się handlem, gastronomią i usługami hotelarskimi.
Obowiązuje zasada ABC: firma, która wygrała przetarg na MOP, nie może ubiegać się o dwa kolejne punkty leżące przy tej samej trasie, by kierowcy mieli zapewnioną konkurencję. To komplikuje sprawę, bo stacjami paliw przy polskich autostradach i drogach ekspresowych zainteresowane były dotychczas tylko cztery firmy: Orlen, Lotos, BP i Shell. Na odcinkach GDDKiA działa już 18 obiektów, kolejnych 24 jest w trakcie realizacji. Na odcinkach koncesyjnych Autostrady Wielkopolskiej (A2 Świecko–Konin) jest już pięć par MOP, na odcinku Stalexportu (A4 Katowice–Kraków) dwie pary, podobnie jest w przypadku AmberOne (A1 Gdańsk–Toruń). Jak na 1700 km nowych autostrad i dróg ekspresowych, to nie za wiele. W całej Polsce działa ok. 6,7 tys. stacji paliw.
Płynne zyski
Firmy paliwowe nie kryją, że choć nowoczesne trasy wyglądają na obiecujący rynek, to warunki stawiane przez GDDKiA każą głęboko przemyśleć opłacalność inwestycji. Obiekt trzeba samemu wybudować, choć rzadko od zera. Zwykle otrzymuje się już gotowy teren parkingu, na którym stawia się dużą stację paliw i dodatkowe obiekty. Umowę dzierżawy podpisuje się na 20 lat. Po tym okresie MOP przechodzi na własność Skarbu Państwa, a dotychczasowy dzierżawca ma prawo do przedłużenia dzierżawy. Czynsz, który trzeba płacić, składa się z dwóch elementów: wylicytowanej stałej miesięcznej opłaty plus 3 proc. od osiąganych obrotów.
– Stworzenie autostradowej stacji paliw to wyjątkowo kosztowna inwestycja, wymagająca nawet 30 mln zł. A wymagania finansowe stawiane przez GDDKiA są tak wyśrubowane, że żadna firma z niezależnego sektora paliwowego nie przystępuje nawet do przetargów – wyjaśnia Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych.
W GDDKiA tłumaczą, że organizując pierwsze przetargi w 2008 r., ustawili wymagania na dość niskim poziomie i byli zaskoczeni wyjątkowo ostrą licytacją. W przypadku obiektów w pobliżu zachodniej granicy zwycięscy operatorzy zadeklarowali gotowość płacenia nawet 0,5 mln zł miesięcznie stałego czynszu. Dlatego w następnych przetargach poprzeczkę podniesiono, stawiając warunek minimalnego czynszu 55 tys. zł na miesiąc. I zaczęły się kłopoty.
– Przystępując do przetargu, dokładnie analizujemy każdą lokalizację, zwłaszcza pod kątem natężenia ruchu i otoczenia konkurencyjnego. Nie wszystkie proponowane lokalizacje spełniają nasze oczekiwania – wyjaśnia Jacek Puchalski, dyrektor Biura Rozwoju i Utrzymania Sieci Stacji PKN Orlen. Podobną strategię ma Lotos rozbudowujący swój segment handlu detalicznego. – Stacje przy autostradzie w dobrych lokalizacjach mają obroty podobne do tych, jakie notujemy w ruchliwych miejscach dużych miast. Dzienna sprzedaż to kilkanaście tysięcy litrów – wyjaśnia Krzysztof Kopeć z Grupy Lotos.
Im dalej na wschód, tym opłacalność biznesu mniejsza. Mało który kierowca, jadąc na Białoruś czy Ukrainę, tankuje przed granicą. Każdy woli na oparach dojechać do pierwszej stacji po drugiej stronie i tam zatankować dużo taniej niż w Polsce. A w przypadku granicy polsko-rosyjskiej podróże do obwodu kaliningradzkiego są z reguły podyktowane chęcią zakupu taniego paliwa. Niektórzy odsprzedają je w Polsce, co komplikuje sytuację wszystkich firm paliwowych w tym rejonie.
Odwrotnie jest za to na zachodzie. Tam na oparach docierają kierowcy jadący z Niemiec. W początkowym okresie, po otwarciu odcinka A2 Świecko–Poznań, przeżywali dramaty, bo pierwsza stacja była dopiero pod Poznaniem. Podobnie oddalone były stacje na A4 i A18. Kto zdołał do nich dojechać, stał w kilometrowej kolejce. Nic dziwnego, że koncerny najostrzej licytowały MOP w tym rejonie. Im głębiej w Polskę, tym ich entuzjazm stygł.
Bez benzyny, ale za darmo
Na początku ubiegłego roku po raz pierwszy zaczęło brakować chętnych do przetargów na kolejne MOP. Koncerny tłumaczyły, że warunki są nieatrakcyjne. Zaczęto mówić o świadomym bojkocie, a nawet zmowie przetargowej. Sprawą zainteresował się UOKiK. Dziś obie strony nie chcą wracać do tego tematu. W GDDKiA przekonują, że oni na bojkot nikomu się nie skarżyli, tylko zaczęli rozmowy z branżą paliwową, by wyjaśnić wątpliwości. Stanęło na tym, że państwowy właściciel musi zredukować swoje oczekiwania. – Ustaliliśmy, że obniżymy poziom czynszu od przychodu z 3 do 1 proc., a w niektórych miejscach nawet do 0,25 proc. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja na rynku paliwowym jest trudna, marże maleją, a nie wszystkie lokalizacje są atrakcyjne – wyjaśnia dyrektor Jaworska z GDDKiA. Operatorzy nie chcą też budować MOP najwyższej kategorii z motelami. – W naszej ocenie nie ma popytu na usługi hotelowe przy autostradach. Przeprowadziliśmy w tej sprawie badanie i jako branża paliwowa zdołaliśmy przekonać GDDKiA, żeby sprawę moteli na razie odłożyć – wyjaśnia dyrektor Puchalski z PKN Orlen.
Z drugiej strony GDDKiA liczy, że na MOP będzie coraz więcej zarabiać. W 2013 r. Krajowy Fundusz Drogowy, do którego wpływają pieniądze, zarobił z tego tytułu 75 mln zł. Plan na ten rok zakłada 105 mln zł.
Brak stacji paliw na autostradach, tak uciążliwy dla kierowców, ma też swoje dobre strony. Dopóki nie powstaną MOP, dopóty GDDKiA nie może pobierać opłaty za przejazd. – Sprawa budowy MOP dobrze ilustruje metodę działania GDDKiA, stosowaną w przypadku budowy dróg i autostrad: wyśrubowane wymagania przetargowe, konflikty z inwestorami, przewlekłe postępowania, unieważniane przetargi. Wszystko pod hasłem dbania o interes Skarbu Państwa. Tylko nikt nie liczy strat, jakie powoduje brak MOP i niemożność pobierania opłat za przejazd nowymi autostradami – przekonuje Tomasz Latawiec, prezes Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców.
Przykładem A2 z Łodzi do Warszawy. Autostrada została oddana do użytku półtora roku temu, choć nie była jeszcze ukończona. Specjalnie dla niej uchwalono specjalną ustawę. Dokończyć ją miano w ciągu pół roku po Euro 2012, ale przeciągnęło się do końca 2013 r. Z dwóch par projektowanych MOP wciąż nie ma ani jednego. BP jako pierwsza firma dostała pozwolenie na budowę, ma na ten cel rok, choć w GDDKiA liczą, że stanie się to szybciej. Kiedy Lotos wystartuje ze swoimi – jeszcze nie wiadomo. Zapowiada się więc jeszcze rok darmowego jeżdżenia. Tylko trzeba zawczasu zatankować.