Nadzieje ministra Woźniaka zbudowane są na wynikach prac poszukiwawczych firmy San Leon. Na odwiercie Lewino-1G2 koło Gdańska pojawił się gaz w ilości większej od spodziewanych. Na razie przeprowadzono szczelinowanie odcinka pionowego i trwają testy produkcyjne. Minister jest jednak dobrej myśli, bo z innych odwiertów łupkowych dochodzą optymistyczne informacje. Może jednak ten wielki gaz uda się znaleźć, choć nadzieje, że będziemy drugą Norwegią wydają się płonne. Prof. Stanisław Rychlicki z Katedry Inżynierii Naftowej AGH studzi optymizm, twierdząc, że nie ma wyraźnych sygnałów o przełomie łupkowym. Już na kilku odwiertach też tak było: najpierw gaz leciał ale szybko przestawał. Trzeba więc poczekać i zbadać opłacalność wydobycia.
Tę erupcję gazu w wypowiedziach ministra Woźniaka wiązałbym jednak bardziej z rekonstrukcją rządu, a mniej z rzeczywistymi efektami poszukiwań. W Ministerstwie Środowiska pojawił się nowy szef resortu – Maciej Grabowski. To były wiceminister finansów, który miał wcześniej za zadanie przygotowanie zasad podatkowych dotyczących wydobycia kopalin. Najpierw narodził się podatek miedziowy, potem zaczęły się prace nad podatkiem węglowodorowym. Chodzi o to by tak skonstruować system prawno-finansowy, by zachęcić firmy gazowe do poszukiwania a jednocześnie, by państwo miało zapewnione należne zyski z eksploatacji bogactw naturalnych. W końcu premier Tusk już zapowiedział, że z łupków będziemy mieli kiedyś emerytury.
Niestety, do dziś nie narodziły się regulacje dotyczące eksploatacji łupków, co skutecznie hamuje zapał firm poszukujących gazu. Trudno stworzyć jakiś biznesplan, kiedy nie wiadomo jakie trzeba będzie płacić podatki. Tworzenie przepisów skutecznie hamują konflikty w resortowym trójkącie – skarb, finanse, środowisko. Każdy ma inną koncepcję. Mianowanie Grabowskiego ministrem środowiska, z oficjalnym zadaniem by ruszył sprawę łupków, oznacza wyraźne wskazanie przez premiera, czyje ma być na wierzchu. Piotr Woźniak znalazł się w trudnej sytuacji. Musi pogodzić się, że forsowane przez niego koncepcje – w tym pomysł z obowiązkowym państwowym wspólnikiem NOKE, przydzielanym każdej firmie szukającej gazu – być może trafią do kosza. Być może on sam będzie się musiał pożegnać z resortem środowiska. Dlatego do przeżycia bardziej potrzebuje dziś gazu łupkowego niż tlenu. Jest mu niezbędny by udowodnić, że nie zmarnował ostatnich dwóch lat pracy.