Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Karma jak armia

Jak żyć z karalucha

Owady mają tę ogromną przewagę nad wołowiną czy drobiem, że zawierają chitynę, pobudzającą perystaltykę jelit podobnie jak błonnik. I wiele z nich da się zjeść w całości. Owady mają tę ogromną przewagę nad wołowiną czy drobiem, że zawierają chitynę, pobudzającą perystaltykę jelit podobnie jak błonnik. I wiele z nich da się zjeść w całości. BEW
Pluskwy polują stadnie, karaczanów nie należy zbytnio stresować, a ze świerszczy bananowych da się zrobić pyszny humus. W Fabryce Owadów nie tylko można kupić karmę dla gekona, ale i sporo się nauczyć.
Kiedy Jakub Urbański otwierał Fabrykę Owadów, 90 proc. żywej karmy na polskim rynku pochodziło z importu.Agnieszka Rodowicz/Polityka Kiedy Jakub Urbański otwierał Fabrykę Owadów, 90 proc. żywej karmy na polskim rynku pochodziło z importu.
Polityka

Jakub Urbański zakończył karierę naukową po zrobieniu doktoratu z biologii molekularnej. Z przyczyn finansowych. Jego żona również jest naukowcem, więc ledwie wiązali koniec z końcem, dorabiając pisaniem artykułów popularnonaukowych i podróżniczych (to ich wspólna pasja). Nie były to jednak regularne dochody pozwalające utrzymać rodzinę, a ta właśnie miała się powiększyć.

Z pomocą przyszły – a właściwie przypełzły i przyfrunęły – owady. Urbański interesował się nimi od dawna. Hodował modliszki, a także jaszczurki i gekony. Wiedział więc, jakim problemem jest zdobycie dla nich różnorodnej, a szczególnie żywej karmy. Był też jednym z redaktorów portalu poświęconego terrarystyce. Zdawał sobie sprawę, że około 100 tys. Polaków ma takie hobby i podobne problemy. Dlatego kiedy urodziła się Julka, postanowił hodować karaluchy. I nie tylko. Założył przemysłową hodowlę owadów karmowych. – W Polsce byłem w zasadzie pionierem, pojechałem więc na przeszpiegi do Niemiec i Czech – wspomina.

Kiedy Jakub Urbański otwierał Fabrykę Owadów, 90 proc. żywej karmy na polskim rynku pochodziło z importu. Najpierw jednak naukowiec debiutujący w roli przedsiębiorcy napisał pierwszy w życiu biznesplan. Zdobył unijną dotację i wsparcie pomostowe na rok. Pieniądze z dotacji, oszczędności i pożyczek u rodziny pokryły wydatki związane z wynajęciem 300 m kw. powierzchni w poprzemysłowym budynku na warszawskim Grochowie i budową „linii produkcyjnej”.

Przestrzeń zaizolowana została styropianem, okna osłonięte czarną folią. Z płyty osb powstał system półek, na których stoją terraria i owadzie „mieszkania” zrobione z plastikowych pudełek z Ikei. W niektórych umieszczone są wytłoczki na jajka służące owadom za schronienie, inne wypełnione są mieszaniną torfu, ziemi i butwiejących liści. Miliony szarańczy, moli woskowych, świerszczy, larw żuków drewnojada, mączników, stonóg, rybików cukrowych, karaluchów i karaczanów reprezentujących ponad sto gatunków chrupie spokojnie warzywa i kopuluje w tropikalnej temperaturze 30 st. C. Potem składają jaja, z nich wylęgają się larwy, przepoczwarzają w uskrzydlone osobniki i po paru miesiącach lądują na talerzu jakiegoś warana czy gekona.

Obieg zamknięty

Nierówne główki kapusty, niewymiarowe marchewki i obite jabłka Urbański kupuje za grosze bezpośrednio od rolników. Miesięcznie koło 1,5 tony. Tyle konsumują jego podopieczni. Z dostępnych na rynku produktów opracował też gotową karmę dla owadów. Proponuje ją każdemu kupującemu u niego skrzydlaty towar. – Zanim owady zginą w paszczy gada, też muszą coś jeść – wyjaśnia.

Miliony owadów produkują miesięcznie ok. tony naturalnie granulowanych odchodów. Owadzie kupy odbiera gospodarstwo ekologiczne spod Ełku, w którym Urbański kupuje jedzenie dla swoich stad. – To pełnowartościowy nawóz, spełniający najwyższe kryteria rolnictwa ekologicznego – twierdzi. Sprawdził to osobiście. Dynie na jego działce podsypywane nawozem z odchodów świerszczy były czterokrotnie większe niż te dokarmiane ekologicznymi nawozami.

Osobników zbyt starych, osłabionych, po rozrodzie i padłych Fabryka Owadów nie sprzedaje. – Ale szkoda je wyrzucić – mówi przedsiębiorca. Są pełnowartościową karmą. Dlatego postanowił rozszerzać swoją ofertę nie tylko o kolejne owady karmowe, ale i o zwierzęta, które się nimi żywią. – Kiedy ktoś kupi od nas skorpiony, najprawdopodobniej zacznie też u nas kupować dla nich karmę – ocenia Urbański.

Za oknem śnieg i mróz, a w Fabryce Owadów tropikalna temperatura. Na środku jednego z pomieszczeń stoi wielki karton ze skaczącymi we wszystkie strony owadami. Młoda kobieta pakuje świerszcze kubańskie do plastikowych pudełek. Ruchliwe stworzenia próbują się wydostać, chodzą jej po rękach. Spokojnie wkłada je z powrotem do plastikowego pudełeczka, umieszcza w nim pojnik i pojemnik z jedzeniem, zamyka perforowane wieczko.

Teraz plastikowe pudełko razem z wkładami grzewczymi ląduje w kartonie. Karton zaklejony zostaje banderolami i opisany. Urzędniczki na poczcie przyjmujące dziennie około stu cykających, ćwierkających i szeleszczących przesyłek z firmowym logo Fabryki Owadów nie są tym zdziwione. – Od lat przychodziły do mnie paczki z dziwną zawartością – opowiada Jakub Urbański.

Kwestię zawartości przesyłek reguluje ustawa o usługach pocztowych. Nie istnieją jednak precyzyjne zapisy dotyczące przesyłania zwierząt takich jak owady. – W wyobraźni urzędników zwierzę ma cztery nogi i ryczy albo wydaje inne odgłosy paszczą. Ewentualnie jest ptakiem. Owady uleciały ze świadomości ustawodawców – tłumaczy przedsiębiorca. W tej sytuacji musiał w drodze długich negocjacji ustalić z przedstawicielem placówki pocztowej warunki przygotowywania przesyłek, by zminimalizować do zera ryzyko, że się z nich wydostaną. – W zeszłym roku wysłaliśmy pocztą ok. 7 tys. przesyłek z owadami. Tylko kilka paczek zaginęło bez wieści, mieliśmy też dwa przypadki, że zostały uszkodzone.

Co by się stało, gdyby z przesyłki wydostały się karaczany wielkości myszy albo ruchliwe szarańcze? – Nic – odpowiada Urbański. – Wszystkie owady, które hodujemy, to zwierzęta tropikalne. Już temperatury rzędu kilku stopni są dla nich zabójcze. W polskim klimacie przeżyłyby najwyżej kilka dni – wyjaśnia.

Polskie prawo nie reguluje też w żaden sposób hodowli owadów. Nawet takiej jak ta w Warszawie – największej w Polsce i Europie Wschodniej. W działalności Fabryki Owadów zapisany jest „chów i hodowla zwierząt pozostałych”. W ten sposób ustawodawca określił miliony stworzeń, których nazwać nie potrafił albo istnienia nawet nie podejrzewa.

Kawior z jaj świerszcza

Była tempura z szarańczami, makaron smażony z mącznikami i deser ze świeżego wylęgu świerszczy. Na warsztaty kulinarne zorganizowane wspólnie przez Fabrykę Owadów i Kubę Korczaka, inicjatora projektu Food for Friends i festiwalu Good Food Fest, przyszły tłumy. Uczestnicy przygotowywali dania nawiązujące do kuchni krajów Azji Południowo-Wschodniej, gdzie owady są w ludzkim menu na porządku dziennym.

Smak owada zależy między innymi od tego, co je, czy to larwa, czy osobnik dorosły. Larwy mącznika, które żywią się głównie otrębami pszennymi, smakują świeżymi kiełkami pszenicy. Jaja świerszczy są w konsystencji podobne do kawioru, lecz bardziej neutralne w smaku – opowiada hodowca. Generalnie owady są raczej smaku pozbawione. Świetnie natomiast absorbują wszelkie przyprawy. Można je też przed przyrządzaniem nakarmić czymś, co nada im konkretny smak. Mączniki i drewnojady na kilka dni przed warsztatami jadły korę cynamonową, trawę cytrynową, otręby zmieszane z curry.

W Polsce pojawiają się pierwsze restauracje z owadami w menu, nie ukrywam, że czekamy niecierpliwie na poważne propozycje współpracy – przyznaje hodowca. – Ubiegamy się już o certyfikaty zezwalające na chów owadów z przeznaczeniem do spożycia przez ludzi.

W trakcie warsztatów owady nie były podstawowym składnikiem dań, tylko dodatkiem. Ale na zachodzie Europy są już miejsca, gdzie można kupić coś na kształt pasztetu ze świerszczy czy też metki z szarańczy.

Owady są znakomitym źródłem białka. Na przykład świerszcze bananowe zawierają ok. 70 proc. białka w suchej masie – kilkanaście procent więcej niż dobrej jakości mięso. W dodatku ich hodowla jest ściśle kontrolowana, karma pozbawiona dodatków chemicznych i leków. Takie białko jest dużo zdrowsze niż mięso z supermarketu – twierdzi Urbański. Owady mają jeszcze i tę ogromną przewagę nad wołowiną czy drobiem, że zawierają chitynę, pobudzającą perystaltykę jelit podobnie jak błonnik. I wiele z nich da się zjeść w całości.

Na warsztatach zrobiliśmy między innymi humus. Przyprawiony czosnkiem i pastą sezamową, był znakomity – wspomina Urbański. Tyle że zamiast cieciorki użyli świerszczy bananowych. Owad owadowi nierówny. Te, które mają rozbudowane, silnie schitynizowane pokrywy skrzydłowe i zawierają dużo wody, nie nadają się. Świerszcze bananowe, najlepsza karma dla gadów, znakomicie się też sprawdziły jako jedzenie dla ludzi. Hitem jest szarańcza. Trzeba ją co prawda odpowiednio spreparować – oderwać skrzydełka i zesmażyć, żeby dała się pogryźć – ale za to jest duża, wielkości średniej krewetki.

Dania z owadów mogłyby być znakomite dla osób intensywnie uprawiających sporty i odchudzających się. W przeciwieństwie do innych diet wysokobiałkowych ta nie obciążałaby nerek – mówi naukowiec biznesmen.

Anna Urbańska nie podziela pasji męża. Niechętnie widzi owady w domu i na talerzu. Co innego ich córka. Prawie czteroletnia Julka nie ma żadnych oporów. Bierze je do rączek i je z apetytem. – Niechęć do tych stworzeń jest uwarunkowana kulturowo – mówi jej tata. – Są kraje, w których nie budzą odrazy, i miejsca, gdzie ludzie za nimi nie przepadają. Ale dopiero, gdy podrosną. Dzieci nie są wobec owadów uprzedzone.

Kasia, studentka zootechniki pracująca w Fabryce Owadów, najbardziej w swojej pracy lubi kontakt z tymi zwierzętami. – Trudno mówić o bliskiej, intymnej relacji z owadami – mówi Urbański. – Ze względu na dużą różnicę ewolucyjną jest na to mała szansa. Ale przyglądanie się im jest pasjonujące. Nie znam nikogo, kto by spróbował i się nie wciągnął.

Z nim było podobnie. Jakieś 20 lat temu zaczął hodować modliszki. Ich antropomorficzna forma – spionizowana sylwetka, ruchoma głowa i chwytne odnóża – od wieków fascynuje ludzi. W wielu kulturach z modliszkami związane są rozbudowane wierzenia. Wzbudzającym duże emocje zwyczajem tych owadów jest zjadanie samca przez samicę po kopulacji. Szef Fabryki Owadów miał kiedyś bardzo rzadki gatunek azjatyckich modliszek. Postanowił je rozmnożyć. Wpuścił samca do samicy. Ta natychmiast odgryzła mu głowę i część tułowia. Chwilę później to, co zostało z samca, weszło na samicę i dokonało obowiązków małżeńskich. – Trudno nam sobie wyobrazić, by stworzenie pozbawione głowy żyło. W tym przypadku okazało się to zbawienne. Samiec modliszki ma na głowie oczy, którymi widzi samicę, czułki, którymi wyczuwa ją i wydzielane przez nią substancje. Dzięki temu znajduje samicę, a jednocześnie stale dopływają do niego informacje o potencjalnym zagrożeniu. Kiedy wraz z głową te informacje zostały odcięte, nic go już nie powstrzymywało. Zamienił się w prawdziwą sexmachine.

Wrażliwy karaczan

Pan modliszka, zjedzony mniej więcej do połowy, żył jeszcze kilka dni. Każda część owada jest autonomiczna i wyposażona w zwój nerwowy zarządzający czynnościami danego segmentu. Jest też zwój nadrzędny sterujący synchronizacją wszystkich segmentów. Fragment tułowia z układem pokarmowym, zasilany wchłanianymi z niego substancjami odżywczymi, może całkiem długo funkcjonować.

Fascynujące są też zachowania społeczne owadów. Na przykład hodowane w Fabryce drapieżne pluskwy potrafią polować stadnie. Część pluskwiaków wabi ofiarę, reszta się na nią czai i rzuca, gdy ta znajdzie się w potrzasku. Karaczany natomiast są bardzo wrażliwe. Pracownicy Fabryki nie zaglądają do nich zbyt często albo robią to bardzo ostrożnie, bo u zestresowanych karaczanów może dojść do poronienia. A od tego, czy się rozmnożą i w jakiej ilości, zależy przecież interes hodowcy.

Kiedy Urbański wkłada rękę do pudełka karaczanów, wchodzą na jego dłoń. Ale kiedy zrobi to ktoś inny, już nie. – Owady mają bardzo czułe narządy zmysłów. Po pierwsze, nas słyszą, a po drugie, a właściwie przede wszystkim, czują – wyjaśnia. – Mają bardzo rozbudowany system receptorów chemicznych, dzięki którym wyczuwają zapach, wilgotność i dużo precyzyjniej niż ludzie odbierają temperaturę. Rejestrują też coś, co określamy mianem aury: chmurę otaczających nasze ciało substancji chemicznych, które w połączeniu z temperaturą i wilgotnością stanowią specyficzny, ściśle przypisany dla danej osoby zestaw informacji, leżący poza granicami naszej percepcji.

Owady zauważają ludzi i nie pozostają wobec nich obojętne. To dlatego jednych komary gryzą, a innych nie. Dlaczego karaczanom odpowiada „aura” ich właściciela? – Myślę, że reagują jak pies Pawłowa. Najprawdopodobniej nauczyły się, że mój ślad zapachowy zapowiada jedzenie. Istnieje jakieś sprzężenie, które pozwala owadom kojarzyć sytuacje z faktami dla nich korzystnymi.

Z owadem w XXI w.

Miliony gatunków owadów żyją w bardzo różnych środowiskach, prowadzą różnorodne tryby życia i wytwarzają najrozmaitsze substancje – niektóre z nich uodparniają na zakażenia bakteryjne, inne pozwalają się komunikować. Wiele tych substancji mogłoby znaleźć zastosowanie w nauce. Już w tej chwili wykorzystuje się w laboratoriach lucyferazę, produkowane przez świetliki świecące białko. Dzięki niemu można wykrywać pewne substancje, oznaczać aktywność enzymów. Wiele substancji znajdujących się w jadach stawonogów jest wykorzystywanych przy leczeniu chorób związanych z układem nerwowym. Odkryto, że neuroprzekaźniki karaczanów mogą mieć potencjał jako leki na alzheimera czy parkinsona.

Substancje antybakteryjne wytwarzane przez owady mogą być antybiotykami nowej generacji. W przemyśle kosmetycznym można by wykorzystać niezwykłe zdolności owadów żyjących w ekstremalnie suchych środowiskach do zatrzymywania wody. – To, co do tej pory odkryto, jest wierzchołkiem góry lodowej. A to, co zostało wdrożone do medycyny czy badań molekularnych, to niemal nic, biorąc pod uwagę olbrzymią różnorodność owadów – ocenia hodowca. – Mnogość substancji wytwarzanych przez owady mogłaby znaleźć zastosowanie w wielu dziedzinach życia. Tylko najpierw trzeba je zidentyfikować i zbadać.

Tymczasem Jakub Urbański musi wracać do pracy. Przyszedł klient po mole woskowe, trzeba wystawić faktury, odebrać e-maile z zamówieniami.

Po dwóch latach od startu Fabryka Owadów produkuje ok. 1000 litrów owadów miesięcznie. Urbański zdominował sprzedaż owadów karmowych na Allegro, przejmując już większość rynku w Polsce. A w tym roku planuje owadzią inwazję w Niemczech, Szwecji i Holandii.

Polityka 09.2013 (2897) z dnia 26.02.2013; Ludzie i Style; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Karma jak armia"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną