Od piątku na liście oficjalnych kandydatów jest także Jan Krzysztof Bielecki. Ma szanse nie tylko dlatego, że niegdyś pracował w niej… 10 lat.
Na razie w europejskich krajach (politycy, choć nieformalnie, też mają sporo do powiedzenia) nie widać w tej sprawie zgody i pewnego faworyta, który o kilka długości wyprzedzałby pozostałych. Z przecieków wiemy, że Rosjanie chcieliby drugiej kadencji obecnego prezesa Niemca Thomasa Mirowa, który jednak nie ma dość poparcia… w swoim kraju. Francuz Phillippe de Fontaine Vive Curtaz okazał się niestrawny dla Brytyjczyków, ale brytyjski kandydat też nie zebrał jak dotąd zbyt wielu punktów. Gdzie trzech się bije tam czwarty korzysta?
Janusz Lewandowski, komisarz do spraw budżetowych KE, przypomina, że bankiem, którego głównym zadaniem jest wspieranie dużych inwestycji w europejskim sektorze prywatnym, z reguły kierował człowiek z Paryża lub Berlina, ale przecież nie musi tak być wiecznie. Dziś główni klienci banku to firmy z Rosji, Turcji, Kazachstanu, Ukrainy, Polski, Rumunii, Bułgarii. Reprezentant Polski, kraju, który przynajmniej od trzech lat zbiera niemal wyłącznie dobre recenzje za sposób zmagania się z kryzysem, mógłby wnieść sporo ożywienia do EBOiR-u.
Bodaj ważniejszy jest przebieg kariery zawodowej JKB. Ekonomista, ekspert „Solidarności”, premier, wieloletni przedstawiciel Polski w EBOiR w Londynie, prezes jednego z największych polskich banków, ostatnio przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze. Zna więc EBOiR, realia europejskiej gospodarki, specyfikę jego najważniejszych klientów. Ponieważ jednak w ostatnich latach przy okazji rozgrywek o ważne stanowiska polityczne i gospodarcze w Europie nie odnosiliśmy zbyt wielu sukcesów to i tym razem proponuję dmuchać na zimne. Dwa miesiące to wiele czasu. Zarówno do tego, żeby zyskać sojuszników jak też – ewentualnie – go zmarnować.