Rynek

CBDO

Czy wydobycie gazu łupkowego jest bezpieczne?

Specjaliści z Państwowego Instytutu Geologicznego przeprowadzili badanie zagrożeń środowiskowych jakie może powodować wydobycie gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego.

Z zaprezentowanego w piątek raportu wynika, że nie ma się czego obawiać: woda jest czysta, trawa zielona, a ludzie zadowoleni. Raport powinien się kończyć czterema literami: cbdo. Co było do okazania.

Badania przeprowadzono z inicjatywy Ministerstwa Środowiska w Łebieniu na Pomorzu. Firma Lane Energy przeprowadziła tam w połowie zeszłego roku pełnoskalowe szczelinowanie hydrauliczne. Zespół specjalistów badał stan środowiska naturalnego i wód podziemnych przed rozpoczęciem szczelinowania, w trakcie i po zakończeniu prac. Koordynatorem był Państwowy Instytut Geologiczny. W badaniu brali udział specjaliści z Instytutu Geofizyki PAN, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Zakładu Biologii Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej oraz Instytutu Nafty i Gazu w Krakowie. Badano wody podziemne i naziemne, glebę, poziom hałasu, drgania gruntu. Śledzono czy nie wydziela się tam gdzie nie trzeba metan ani promieniotwórczy radon. Niczego niepokojącego nie odkryto. Badano nawet nastroje miejscowej społeczności. Żadnych narzekań nie stwierdzono. Przeciwnie, wszyscy zadowoleni z nadzieją oczekujący kolejnych odwiertów. A może jednak odkryliście coś niepokojącego, jakieś zjawiska niepożądane, procedury które trzeba byłoby zmienić? – dopytywali się dziennikarze. Nie, nic nie stwierdziliśmy. Wszystko idealnie – przekonywali uśmiechnięci naukowcy. Szczegółowe wyniki ich badań można znaleźć na stronie Państwowego Instytutu Geologicznego.

Brawo, kawał solidnej roboty. Inicjator badania, minister środowiska, któremu PIG podlega, może być zadowolony. Kiedy świat dyskutuje na temat zagrożeń jakie może nieść wydobycie gazu łupkowego, my już sprawę wyjaśniliśmy. Żadnych zagrożeń, wszystko super. Z pewnością ucieszy się też premier , który stawia na łupki i minister skarbu, który jak deklaruje, jest dziś ministrem do spraw energetyczno-gazowych. To na jego głowie jest, by jak najszybciej popłynął gaz. Także z Łebienia, choć szefowie Lane Energy nie wypowiadają się na razie na temat szans na opłacalne wydobycie gazu. To się okaże w ciągu najbliższych kilku lat.

Nie należę do łupkowych sceptyków, którzy po obejrzeniu filmu Gasland doszli do przekonania, że to śmiertelne zagrożenie z którym trzeba walczyć. Jednak urzędowy optymizm tryskający z raportu budzi moją nieufność. Dokument wygląda jakby został przygotowany na polityczne zamówienie. Wprawdzie dyrektor PIG prof. Jerzy Nawrocki zapewnia, że badanie było całkowicie niezależne i finansowane z środków publicznych (kosztowało ok. 200 tys. zł, więc niezbyt wiele) to jednak trudno uznać Instytut za całkowicie neutralny. Trudno mi sobie wyobrazić raport z którego wynikałoby, że wydobycie gazu grozi skażeniem gruntu, wody i powietrza. Nie chciałbym być wówczas w skórze dyrektora. Los PIG zbyt jest dzisiaj zależny od powodzenia programu łupkowego. Jeśli gaz się znajdzie i zacznie się wydobycie pracownicy będą mieli pełne ręce roboty. Będą wyjazdy, pieniądze, zamówienia. Już dziś zresztą w USA prowadzone są wspólne prace nad opracowaniem prognozy dotyczącej złóż gazu łupkowego w Polsce. Mam więc wrażenie, że naukowców wprzęgnięto do akcji „walczymy o polskie łupki”. Świadczy o tym także wielki artykuł na internetowej stronie PIG pióra rzecznika prasowego Mirosława Rutkowskiego (znanego także z łamów Polityki) „Ten straszny gaz łupkowy”, w którym autor z publicystyczną swadą rozprawia się z wszystkimi którzy mnożą wątpliwości wobec łupków przekonując, że to niebezpieczne.

Sądzę, że za wcześnie by odtrąbić sukces i powiedzieć: nie ma żadnych zagrożeń. Trzeba pamiętać, że monitorowano jeden z pierwszych odwiertów badawczych w trakcie których wykonywano zabieg szczelinowania. Nie było pośpiechu, wszyscy wiedzieli o monitoringu państwowych instytucji. Na dodatek badacze nad pewnymi sprawami przeszli łatwo do porządku dziennego. W czasie zabiegu wtłoczono do otworu ogromną ilość wody z piaskiem i środkami chemicznymi: 17 322 m sześc. wody, 1271 ton piasku i 462 m związków chemicznych. Na powierzchnię powróciła 2781 m sześc. mocno zanieczyszczonego płynu. „Znaczna część płynu zwrotnego została oczyszczona w specjalnej stacji na terenie wiertni i zachowana do użycia podczas kolejnego zabiegu w innym otworze. Pozostała część jako odpad przemysłowy została skierowana do specjalistycznej utylizacji” – piszą autorzy. Rodzi się masa pytań. Kto i gdzie i jak tę wodę zutylizował? Byłem w USA i widziałem jak wygląda tam wydobycie gazu łupkowego. Amerykanie taką odpadową wodę zatłaczają głęboko w struktury geologiczne, bo nie da się jej utylizować. Inne pytanie: co z resztą wtłoczonego płynu który będzie wydostawał się na powierzchnię wraz z gazem?

Wydaje mi się, że nie możemy za szybko sprawy zagrożeń środowiskowych odkładać na półkę, pod hasłem: zadbaliśmy, wszystko w porządku. Jeśli takie badania nie kosztują zbyt wiele należałoby wszystkie otwory monitorować. I to nie tylko w chwili szczelinowania ale także długo po. Jeśli znajdziemy gaz, wygramy los na loterii. Ale na hazard nas nie stać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną