Sierota z Kalkuty Rajat Gupta, absolwent elitarnej szkoły inżynierskiej w Indiach, trafił do Harvard Business School, kuźni elity menedżerskiej Ameryki. Okazał się prymusem, co otworzyło mu drzwi do McKinsey, najbardziej renomowanej firmy konsultingu strategicznego na świecie. Był pierwszym nie-Amerykaninem, który wspiął się na sam szczyt. Świetnie się sprawdził w tej roli. Przez 9 lat kierował McKinsey. Gdy w 2003 r. odszedł z firmy, zaczął żyć z reputacji i kontaktów, jakie sobie zbudował. Został powiernikiem Fundacji Rockefellera i członkiem rad nadzorczych wielkich amerykańskich korporacji: Procter&Gamble, AMR (spółka-matka American Airlines) i wreszcie Goldman Sachsa. „W czasie swej 32-letniej kariery Rajat Gupta stał się cennym źródłem rad dla instytucji, rządów i liderów biznesu na całym świecie” – rekomendował go w 2006 r. Lloyd C. Blankfein, prezes Goldman Sachsa, kiedy Guptę wybrano do rady nadzorczej Goldmana. (Blankfein to ten, który wszedł do historii arogancji Wall Street, gdy skromnie ocenił rolę, jaką odgrywa kierowana przez niego instytucja, słowami: „robimy robotę Boga”).
W 2005 r., gdy Kofi Annan przewodził jeszcze Organizacji Narodów Zjednoczonych, właśnie Guptę uczynił swym specjalnym doradcą do reformy zarządzania ONZ. Gupta był mistrzem nawiązywania kontaktów. Zdołał oczarować Billa Clintona, Billa Gatesa i Hanka Paulsona, byłego sekretarza skarbu USA. On i jego żona znaleźli się na liście gości zaproszonych na pierwszą oficjalną kolację, jaką wydał w Białym Domu prezydent Barack Obama na cześć premiera Indii.
Grube ryby biznesu
Przyjaciel, który sprowadził na Guptę całe nieszczęście, to Raj Rajaratnam. Do niedawna szef funduszu hedgingowego Galleon i miliarder; od niedawna podwójny rekordzista USA: w październiku skazany za insider trading na 11 lat więzienia – najdłuższy dotychczas wyrok za tego typu przestępstwo, a w listopadzie na grzywnę w wysokości 93 mln dol. – też rekord w kategorii. Prokuratorzy federalni określili Rajaratnama jako „współczesną twarz insider trading”, człowieka, który przekonał maklerów, konsultantów, a nawet członków rad nadzorczych, aby dzielili się z nim poufnymi informacjami, które dadzą mu przewagę nad resztą inwestorów. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych apelowała do sędziego, aby nałożył na Rajaratnama karę równą trzykrotnej wielkości nielegalnie uzyskanych zysków, i sędzia przychylił się do tego wniosku. Insider trading to nic innego jak posłużenie się do operacji giełdowych poufnymi informacjami, do których nie mieli dostępu inni uczestnicy gry giełdowej.
W dramatycznych dniach września 2008 r., kilka dni po upadku Lehman Brothers, gdy los Goldman Sachsa wisiał na włosku, odbyło się nadzwyczajne telekonferencyjne posiedzenie rady nadzorczej tego banku. Wtedy właśnie Warren Buffett zdecydował się zainwestować w Goldman Sachsa 5 mld dol. 16 sekund po zakończeniu posiedzenia Rajat Gupta powiadomił o tym swego przyjaciela Raja Rajaratnama. Ten w mgnieniu oka, na moment przed zamknięciem giełdy, kupił akcje. Zarobił na tej informacji, niedostępnej dla innych, 840 tys. dol. Miesiąc później Gupta dowiedział się, że Goldman ogłosi straty, po raz pierwszy od chwili, gdy wszedł na giełdę. I tą wiadomością podzielił się z szefem funduszu Galleon, który następnego dnia sprzedał akcje i uchronił się przed stratami.
26 października Rajat Gupta został oskarżony o insider trading. W myśl oskarżenia były szef McKinsey wielekroć dzielił się z Rajaratnamem poufnymi informacjami z posiedzeń rad nadzorczych. W niedawnym wywiadzie dla „Newsweeka” Rajaratnam opowiedział o propozycji, jaką dostał od FBI. Nagraj dla nas rozmowę z Guptą, a wtedy dostaniesz góra 5 lat więzienia. Odmówił. Informacja ta świadczy, że rząd miał na celowniku nie tylko ludzi z Wall Street, ale także grube ryby biznesu.
Zagadką dla niektórych są motywy. Zdaniem prokuratorów, w działaniach oskarżonego nie ma nic zagadkowego. Gupta był zainteresowany sukcesem Galleon, funduszu hedgingowego swego przyjaciela, bo był jego udziałowcem. Stworzył zresztą także własną firmę inwestycyjną New Silk Route (Nowy Szlak Jedwabny – nawiązanie do dawnej drogi handlowej łączącej Chiny z Europą i Bliskim Wschodem), która koncentrowała się na inwestowaniu w Indiach. Jednym z pierwszych partnerów był właśnie Rajaratnam, urodzony na Sri Lance. Obu panów, filary nowojorskiej społeczności imigrantów z Azji Południowej, łączyły nie tylko interesy, ale także autentyczna działalność filantropijna. Wiele też ich różniło. Majątek Rajaratnama szacowano na miliard dolarów. Gupta miał znacznie mniej pieniędzy, ale niezrównaną reputację i kontakty. Świetnie się uzupełniali. Wiele wskazuje na to, że zamożny Gupta chciał wejść w krąg superbogaczy, których wielu miał w zasięgu ręki, bo nęcił go ich styl życia.
Z drugiej strony, pojawia się teoria, że przecież Gupta był już zamożnym człowiekiem i sam motyw zysku nie mógłby go skłonić do przestępstwa. Teorię tę podpierają świeże badania kilku szkół biznesu, których autorzy dowodzą, że większość menedżerów przyłapanych na insider trading zarabiała w swych firmach więcej niż ktokolwiek inny i że ważniejszą niż żądza zysku motywacją w takich przypadkach są przyjaźń i ego – wiem coś, czego inni nie wiedzą, i mogę to udowodnić.
W zeszłym roku, na zakończenie roku akademickiego w Indian School of Business w Hyderabadzie, uczelni, której jest współtwórcą, Gupta radził świeżo upieczonym absolwentom: „Pomagaj innym ludziom osiągnąć sukces. Jeśli będziesz to czynić, oni z kolei przyniosą ci sukces, o jakim nawet nie marzyłeś”. Prokuratorzy oskarżyli Guptę właśnie o to, co zachwalał jako cnotę: że pomógł przyjacielowi. Tyle że uciekł się do nielegalnych metod wsparcia.
Przy okazji strącenia z piedestału idola prasa przypomina, że z McKinsey rekrutował się także Jeffrey Skilling, były prezydent Enronu, ten, który popchnął sennego operatora rurociągów w arcyryzykowne operacje i kanty na monstrualną skalę. Skilling, zapytany 10 lat temu w Kongresie o zapisy księgowe firmy, której wartość spadła w niespełna pół roku z 60 mld dol. do zera, odpowiedział, że nie jest buchalterem. Ten jego występ był bodźcem do uchwalenia tzw. Sarbanes-Oxley Act, przepisu nakazującego, aby pod sprawozdaniem finansowym firmy podpisał się jej prezes i szef finansów.
Nielegalne działania
Z procesu Rajaratnama rząd uczynił próbę generalną rozprawy z grubszą rybą. „Nie trafia się do rady nadzorczej Goldman Sachsa bez wielkich osiągnięć w życiu i bez wspaniałej reputacji” – mówił prokurator. „Ale reputacja nie daje nikomu zezwolenia na łamanie prawa”.
Oskarżenie Gupty o insider trading to część wieloletniej ofensywy rządu przeciwko nielegalnym działaniom na Wall Street. W ostatnich dwóch latach władze oskarżyły 56 osób o insider trading. Z tego 51 przyznało się do winy. Większość z nich to maklerzy i analitycy z Wall Street. Gupta to pierwszy gracz ekstraklasy korporacyjnej Ameryki. „Członkowie rad nadzorczych, którzy wykorzystują zaufanie dla prywatnych korzyści, mogą być pewni, że w końcowym rozrachunku odpowiedzą za swe nielegalne postępki” – oświadczył dość buńczucznie Robert S. Khuzami, dyrektor departamentu egzekwowania prawa Securities and Exchange Commission (SEC), amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.
Proces Rajata Gupty rozpocznie się w kwietniu przyszłego roku. Departament Sprawiedliwości nie musi udowodnić, że były szef McKinsey zarobił, i ile zarobił, dzieląc się poufnymi informacjami z przyjacielem. Prokuratorzy będą twierdzić, że korzyści, jakie wyniósł, mają charakter niemierzalny. „Gupta czerpał profity i oczekiwał, że będzie je w przyszłości czerpać z przyjaźni i relacji biznesowych z Rajaratnamem na różne sposoby, niektóre z nich natury finansowej” – mówi akt oskarżenia. Jedyny kłopot rządu wynika z faktu, że prokuratura nie dysponuje nagraniami z rozmów Gupta-Rajaratnam. Ma natomiast nagrania z rozmów Rajaratnama z własnymi pracownikami, w których szef Galleonu mówi, dlaczego robi to, co robi. Na przykład: „słyszałem wczoraj od kogoś, kto jest w radzie Goldmana, że stracą 2 dol. na akcji”. Sędzia może zakwestionować taki dowód. Oskarżyciele wierzą, że tak się nie stanie. Mają bowiem mnóstwo detali na temat wieloletniej współpracy tych dwóch gentlemanów, jeśli to słowo nie jest tym razem nadużyciem.
Żądza zysku
Guptę przyłapano w bardzo niefortunnym dla niego momencie. Za gigantyczne klapy systemu finansowego płacą setki milionów podatników na świecie, a architekci tych klap rzadko poczuwają się do winy. Rodzi się gniew na skalę poprzednio niespotykaną. W takiej atmosferze gra nie fair, a taką klasyczną grą nie fair jest insider trading, awansuje na liście grzechów elity biznesu. Siedziba sądu, gdzie wydano nakaz aresztowania Rajata Gupty, mieści się kilka przecznic od miejsca, gdzie rozpoczął się ruch Occupy Wall Street.
Kondycja moralna współczesnego kapitalizmu znalazła się pod tak ostrym ostrzałem krytyków, że głos zabrał Kościół. Na łamach „Financial Times” Rowan Williams, arcybiskup Canterbury, prymas całej Anglii, mówi ze zrozumieniem o gniewie i frustracji ludzi, o oburzająco nieprzyzwoitych premiach dla bankowców i oporach przed reformami systemu. Komentuje dokument, jaki w tej sprawie opublikował Watykan. Zarzuca temu dokumentowi „raczej utopijną wizję globalnej regulacji”, ale z uznaniem mówi o wsparciu, jakiego Watykan udzielił idei Podatku Tobina, czy raczej – jak pisze – „Robin Hood Tax”, czyli podatku od transakcji finansowych. Arcybiskup przypomina, że pomysł ten zyskał zwolenników w ludziach, którym szalenie trudno przylepić etykietkę naiwnych antykapitalistów, takich jak George Soros czy Bill Gates, a także niemiecki minister finansów Wolfang Schauble.
Żądza zysku stanowi silną motywację ludzkich poczynań. Ale nie dominującą. Milton Friedman, apostoł wolnego rynku, pytany 6 lat temu o rosnące dramatycznie rozpiętości dochodów i kurczącą się klasę średnią, nie miał wątpliwości. To złe dla demokracji – powiedział. Dziś te rozpiętości są znacznie większe. Rynek nie powinien się kojarzyć z ruletką na koszt społeczeństwa ani zostawianiem w szatni zasad etycznych.