SAMOLOTY
Opóźnione i odwołane setki lotów sparaliżowały wiele lotnisk w ostatnich dniach. Co gorsza, nawet jeśli większość naszych portów jest otwarta, to cierpimy z powodu olbrzymiego chaosu w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Niemczech. Choć od dawna Parlament Europejski walczy o lepsze traktowanie pasażerów, wciąż trzeba liczyć się z dodatkowymi wydatkami i długim oczekiwaniem na następny lot w przypadku takich problemów jak obecne.
A to dlatego, że przepisy odróżniają odwołane lub opóźnione loty z winy linii lotniczych oraz z powodu tzw. siły wyższej. Pod tym określeniem kryją się wszystkie problemy, na które przewoźnik nie ma wpływu. Należą do nich właśnie utrudnienia spowodowane przez pogodę, a także niestabilna sytuacja polityczna, strajki obsługi lotniska czy kontrolerów lotów albo zagrożenie atakiem terrorystycznym.
Zdecydowana większość opóźnionych lub odwołanych rejsów w ostatnich dniach to właśnie efekt działania tej siły wyższej. Część lotnisk została zamknięta z powodu śnieżyc, a niektóre nie mają urządzeń do odladzania samolotów. Siła wyższa to zła wiadomość dla podróżujących. W takich przypadkach nie możemy bowiem liczyć na żadne odszkodowanie ze strony linii lotniczych (w przypadku winy linii lotniczej odszkodowanie za anulowany lot może wynieść od 250 do 600 euro, w zależności od długości lotu).
Jeśli opóźnienie przekroczy 5 godzin, bez problemu otrzymamy oczywiście zwrot pieniędzy w przypadku rezygnacji z biletu, ale to przecież nie zadowala tych, którzy chcą wrócić do domu albo koniecznie muszą odbyć podróż. Pozostaje zatem oczekiwanie na opóźniony lot, lub w przypadku jego odwołania – na kolejny. W takiej sytuacji prawo unijne gwarantuje nam posiłki i napoje, a nawet nocleg w hotelu. Ale to, jak zostaniemy potraktowani, zależy tak naprawdę od samego przewoźnika i jego podejścia do pasażera. A praktyka bywa różna.
Zdecydowanie bardziej o swoich klientów dbają tradycyjne linie. Tam zazwyczaj nie będzie problemów ani z posiłkami, ani z opłaconym miejscem w hotelu. Poza tym LOT, British Airways czy Air France obok swojej siatki połączeń mają łatwy dostęp do rejsów innych linii zrzeszonych razem z nimi w wielkich sojuszach, takich jak Star Alliance czy Skyteam. Mogą zatem łatwiej i szybciej zaoferować loty z przesiadką.
Gorzej sytuacja wygląda w przypadku tzw. tanich przewoźników. Ryanair, easyJet czy Wizz Air starają się unikać zbyt wielkich wydatków na rzecz swoich pasażerów. Szczególnie, gdy mogą powołać się na działanie siły wyższej. Niekiedy takie spory z klientami kończą się nawet przed sądem, gdy pechowy pasażer próbuje wyegzekwować od linii zwrot kosztów noclegu.
Gdy mamy bilet na popularną trasę, np. do Londynu, szybciej będziemy mogli polecieć kolejnym rejsem, jeśli oczywiście są na nim wolne miejsca. Największego pecha mają pasażerowie, którzy wybrali kierunek z niewielką liczbą połączeń. Wówczas mogą stanąć przed alternatywą: kilka dni czekania albo całkowita rezygnacja z podróży. Ratunkiem może okazać się zmiana lotniska wylotu czy przylotu, jeśli dzięki temu szybciej dostaniemy się na miejsce. Na przykład zamiast lecieć z Rzeszowa do Londynu, możemy polecieć z Krakowa, pod warunkiem że nasze linie mają takie połączenie. Z Rzeszowa do Krakowa będziemy musieli jednak dostać się w takim przypadku na własną rękę.
Jakby mało było problemów, nie wszystkie linie pozwalają jak Ryanair zmieniać datę i ewentualnie trasę przelotu bezpośrednio na stronie internetowej. W przypadku Wizz Aira musimy zadzwonić na specjalną infolinię i liczyć się z długim czekaniem na rozmowę. Zmian można również dokonać w biurach linii na lotniskach. Ale równocześnie porty, by uniknąć chaosu, proszą pasażerów wcześniej odwołanych rejsów, aby na lotniska niepotrzebnie nie przyjeżdżali.
KOLEJ
Jeszcze mniej dobrych informacji jest dla podróżujących w tych niezbyt przyjemnych dniach koleją. W tym przypadku w ogóle katalog odszkodowań jest uboższy niż w przypadku linii lotniczych. W Polsce na rekompensaty możemy liczyć tylko przy dużych opóźnieniach pociągów międzynarodowych oraz Intercity (IC). Ale tu również wszystko zależy od powodu spóźnienia. Gdy jest ono spowodowane złą pogodą, żadnego odszkodowania nie będzie.
Jeśli natomiast pociąg IC spóźni się z winy spółki PKP Intercity (czyli przykładowo z powodu awarii lokomotywy), otrzymać możemy specjalny bon uprawniający do tańszego zakupu kolejnego biletu. Jest on wart 25 proc. ceny biletu w przypadku spóźnienia do godziny i 50 proc. ceny, gdy będzie ono większe niż godzina. Na otrzymanie odszkodowania w gotówce póki co nie możemy w Polsce liczyć. A za opóźnienie tańszych pociągów nie ma na razie żadnych rekompensat. Mimo wszystko miłej podróży!
Czytaj więcej o prawach pasażerów:
Prawa pasażerów linii lotniczych
Zasady rekompensat w pociągach InterCity
Zobacz nasz blog o nartach i zimowym stylu życia: