Nauka

Doktor Ewa

Stworzenie sztucznego życia to już tylko kwestia czasu. Tym większego znaczenia nabiera pytanie – po co?

Kiedy pod koniec czerwca 2007 r. w internetowym wydaniu tygodnika „Science” pojawiła się publikacja grupy badaczy z J. Craig Venter Institute o udanym przeszczepie kompletnego genomu bakterii do komórki innego szczepu, już nazajutrz na pierwszej stronie „New York Times” zaanonsował to osiągnięcie jako kolejny krok ku stworzeniu syntetycznego żywego organizmu. W sierpniu agencja Associated Press ogłosiła opinię Jacka Szostaka z Harvard Medical School, że stworzenie sztucznej błony komórkowej nie jest już wielkim problemem, a jej synteza w laboratorium jest może kwestią sześciu miesięcy. Depesza ta nosiła tytuł „Sztuczne życie możliwe za 3 do 10 lat”. W październiku powrócił na łamy prasy Venter. W rozmowie z brytyjskim „The Guardian” oświadczył, że wraz z laureatem Nagrody Nobla Hamiltonem Smithem i zespołem swych 20 czołowych badaczy udało mu się skonstruować od podstaw sztuczny chromosom zawierający 381 genów (580 tys. par nukleotydów). Jest on całkowicie przekonany, że chromosom ten uda się wszczepić do żywej komórki bakteryjnej, tworząc pierwszy wyprodukowany przez człowieka żywy organizm. Będzie się nazywał Mycoplasma laboratorium i Venter wystąpił już do urzędu patentowego o ochronę swych praw autorskich. Komentując te doniesienia, „Sunday Times” napisał o Venterze, że „nie jest on Bogiem, ale drugim Adamem”. Bardziej stosowne wydaje się jednak porównanie go do Ewy – to ona w końcu uległa pokusie, by sięgnąć po zakazany owoc z biblijnego drzewa wiadomości dobrego i złego.

Zanim uczeni ogłoszą, że udało im się powtórzyć sukces Stwórcy i stworzyć życie, muszą jeszcze rozwiązać wiele trudnych problemów – między innymi natury semantycznej. Co to w końcu jest życie?

Polityka 3.2008 (2637) z dnia 19.01.2008; Nauka; s. 84
Reklama