Kreatorka mięśni
Kreatyna to królowa sportowych suplementów. Tylko czy jest bezpieczna?
Kreatyna to drugi po odżywkach białkowych najpopularniejszy suplement diety stosowany przez osoby uprawiające sport zarówno zawodowo, jak i amatorsko. To również najlepiej przebadany legalny „wspomagacz” rozrostu tkanki mięśniowej. Pierwsze doniesienia o nim pochodzą z początku XIX w., a obecna baza publikacji medycznych PubMed zawiera niemal 69 tys. artykułów na jego temat. Z tego ponad 3,3 tys. to randomizowane badania kliniczne, a ponad 700 – obszerne prace przeglądowe i metaanalizy. To oznacza, że na temat kreatyny wiadomo naprawdę sporo i jest to wiedza wysokiej jakości. Jednak substancja ta wciąż wywołuje sporo kontrowersji.
Z jednej strony traktowana jest z nieufnością i wrzucana do jednego worka ze wszystkimi „proszkami” kulturystów, przez co budzi obawy o zdrowie niczym sterydy anaboliczne. Z drugiej uchodzi za panaceum dla sportowca amatora, które rozwinie mięśnie, spali tłuszcz i poprowadzi na skróty do pożądanej sylwetki i formy.
Jak została odkryta?
Kreatynę odkrył w 1832 r. francuski chemik Michel Eugène Chevreul. Był to wszechstronny i błyskotliwy badacz. Kiedy już zaspokoił swoją ciekawość w jednym temacie, przechodził do następnego. To właśnie on jako pierwszy udowodnił, że w moczu diabetyków znajduje się glukoza. Wykazał także, że jej obecność w pęcherzu nie wynika z dysfunkcji samego układu moczowego, lecz jest następstwem zaburzeń ogólnoustrojowych, metabolicznych. Swoje odkrycie opisał w 1815 r. i przeszedł do kolejnego zadania. A temat cukrzycy czekał ponad 100 lat na kolejny przełom. Dopiero w 1921 r. Frederick Banting i Charles Best wyizolowali insulinę i potwierdzili, że to ona odpowiada za „wpychanie” glukozy do wnętrza komórek, a tym samym – za wyławianie jej z krwiobiegu i zmniejszanie jej stężenia w moczu.