Planeta śnieżka
Kiedy lód skuł cały świat? Cud, że z tego wyszliśmy. Ta opowieść mrozi krew w żyłach
Zakrawa na cud, że planecie udało się wyjść cało z lodowej pułapki. Lód odbija promieniowanie słoneczne i w ten sposób obniża temperatury. A im są one niższe, tym więcej go powstaje, odsyłając w kosmos jeszcze więcej ciepła słonecznego. Po przekroczeniu punktu krytycznego zachodzi niekontrolowane wychładzanie (ang. icehouse runaway) – galopujący spadek temperatury doprowadza do inwazji lodu na skalę globalną. Taka zmrożona planeta musi czekać na jakąś równie potężną interwencję. W tym przypadku nastąpiła po ok. 85 mln lat – to okres dłuższy niż cała nasza era kenozoiczna, która zaczęła się od zagłady dinozaurów.
Zanim jednak ciepło powróciło, lód prawdopodobnie opanował cały glob. Taką hipotezę przedstawiła parę tygodni temu grupa badaczy, którą kierowali geolodzy Rebecca Flowers i Francis Macdonald. Oboje zajmują się rekonstruowaniem środowiska naturalnego Ziemi w odległych epokach i erach. Posługując się technikami geochemicznymi, odsłaniają sekrety przeszłości ukryte w okruchach skał, kryształkach minerałów i budujących je pierwiastkach.
Tym razem ich celem była góra Pikes Peak (4300 m n.p.m.) w Górach Skalistych, kilkanaście kilometrów na zachód od Colorado Springs, które swoje istnienie zawdzięcza gorączce złota z połowy XIX w., podobnie jak niedalekie Denver. Ponad 100 tys. ludzi przybyło wówczas ze wschodu, aby poszukiwać cennego kruszcu w cieniu szczytów zbudowanych z prastarych skał granitowych liczących około miliarda lat.
To właśnie one zainteresowały Flowers i Macdonalda. Naukowcy wiedzieli, że mniej więcej miliard lat temu, na początku ery zwanej neoproterozoikiem, układ lądów i oceanów był dość nietypowy, bo… najprostszy z możliwych. Tworzył go bowiem jeden superkontynent oblewany przez jeden ocean. Ów olbrzymi ląd nazwany Rodinią został ulepiony z jeszcze starszych kawałków skorupy ziemskiej, które stopniowo przywierały do siebie.