Laserem po lasach
Lidar, czyli laserowa archeologia. To prawdziwa rewolucja. Ale bez łopaty jeszcze ani rusz
W czasopiśmie „Antiquity” pojawiło się niedawno doniesienie o odkryciu w dżungli środkowo-wschodniej części meksykańskiego stanu Campeche nieznanego miasta Majów. Lidar (skrót od Light Detection and Ranging, radar, w którym zamiast fal radiowych używa się światła lasera), za którego pomocą w 2013 r. przeskanowano 130 km kw. lasu, namierzył 6674 struktury. Na trójwymiarowej mapie stworzonej z chmury punktów dostarczonych przez urządzenie, a przygotowanej w ramach programu ekologicznego Reducing Emissions from Deforestation and Degradation in Mexico, badacze dostrzegli liczące 16 km kw. gęsto zasiedlone miasto, które na cześć pobliskiej słodkowodnej laguny nazwano Valerianą.
Takie cechy urbanistyczne, jak dwa centralne place połączone groblą, piramidy, świątynie i boisko do gry w piłkę, mogą świadczyć o tym, że ośrodek kwitł w okresie klasycznym, czyli między 250 a 900 r. Datowania wymagają weryfikacji, ale kolejny raz się potwierdza, że niedostępne dziś lasy Mezoameryki były w czasach prekolumbijskich zamieszkane i zurbanizowane.
Już pionierzy lotnictwa zabierali ze sobą aparaty fotograficzne, by pokazać ludziom na dole, jak cudowny jest świat widziany z lotu ptaka. Zdjęcia zachwycały, przede wszystkim jednak pomagały. Już w 1906 r. z balonu zdokumentowano wygląd Pompejów, a 30 lat później – Biskupina. Przełomem dla archeologii było w latach 20. XX w. odkrycie, że dzięki różnicom w wegetacji i kolorze gleby na fotografiach można odczytać zarysy willi rzymskich, osad, nekropolii czy kręgów kultowych.
Sekret dżungli
Zdjęcia lotnicze nie sprawdzały się jednak w lasach. Dopiero gdy pojawił się lidar, można było namierzyć budowle ukryte pod warstwą drzew. Rację miał pionier archeologicznej fotografii lotniczej O.