Herstoria? To się pisze!
Herstoria? To się pisze! Historię należy uzupełnić o losy i udział kobiet
KATARZYNA CZARNECKA: – Książkę „Zofia Hertz. Życie na miarę »Kultury«” wydała pani w 2023 r. Co teraz?
KAMILA ŁABNO-HAJDUK: – Właśnie rozpoczynam nową przygodę.
Z kim?
Z Anielą Mieczysławską. Kobietą bardzo ważną dla polskiej powojennej emigracji. Pracuję już nad korespondencją, którą po sobie zostawiła. Głównie interesują mnie teraz listy, które pisał do niej Józef Czapski. Łączyła ich głęboka i trwająca przez wiele lat przyjaźń. Tyle że bardzo się boję jego pisma.
Dlaczego?
Czytałam dużo listów Zofii Hertz czy Jerzego Giedroycia, więc w nich już bez problemu rozpoznaję litery, które nie przypominają siebie. I wiem, jak się uczyć kolejnego charakteru pisma. Tyle że u Czapskiego jest niewyraźne do tego stopnia, że chyba nawet on sam nie zawsze był w stanie się odczytać. To będzie wielkie wyzwanie.
Stawi pani mu czoło w Londynie?
Tak, bo cała spuścizna Anieli Mieczysławskiej jest przechowywana w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Bardzo jestem ciekawa tych dokumentów. Zofia Hertz wymieniała listy głównie w sprawach administracyjnych i urzędowych. Nie pokazywała w nich specjalnie swojego temperamentu, a jeśli to robiła, to rzadko. U Mieczysławskiej widać pazur. Jest polemiczna, lubi dzielić się swoimi refleksjami na różne tematy.
Wyemigrowała w zasadzie w 1932 r., kiedy wyszła za mąż za Witolda Friedmana, pracownika Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Była na placówkach we Wrocławiu, w Bukareszcie, Kiszyniowie. W 1939 r. wyjechała do Nowego Jorku. Czym się tam zajmowała po godzinach pracy jako ekspedientka?
Jej rola jest bardzo mało uchwytna. Była w jakimś sensie ambasadorką Instytutu Literackiego i „Kultury” w Ameryce.