Przepis na patologię
Polska nauka? Ewaluacja to prosty przepis na patologię. Oto przebieg tej choroby
Coraz żywsza dyskusja o Polskiej Akademii Nauk przesłania znacznie ważniejsze problemy polskiej nauki. Największym jest oczywiście jej skrajne niedofinansowanie, którego końca nie widać (o nauce w ogóle nie mówiono podczas debat nad budżetem). Jednocześnie wewnątrz jej systemu rozwija się równie groźny rak patologicznej ewaluacji. Oto przebieg choroby.
1. Umawiacie się z kilkoma (może was być nawet dziesiątka) kolegami/koleżankami z różnych instytucji naukowych (mogą być z tej samej uczelni, ale koniecznie z różnych wydziałów).
2. Piszecie tekst po angielsku odpowiadający formalnym wymogom artykułów naukowych: postawienie problemu, przegląd literatury, założenia „teoretyczne”, opis danych, wyniki obliczeń (im bardziej skomplikowane i modne, tym lepiej), dyskusja, wnioski. Problem naukowy jest nieważny, może to być np. „badanie świadomości na temat energii odnawialnej w województwie X”, czyli coś na poziomie pracy magisterskiej. Możecie skopiować (z niewielkimi redakcyjnymi zmianami) swoje wcześniejsze elukubracje z poprzednich publikacji.
3. Wysyłacie tekst do jednego z wysoko punktowanych (100–140 pkt) przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) czasopism w wydawnictwie MDPI. Płacicie ok. 2 tys. franków szwajcarskich, choć jeżeli recenzowaliście już dla nich jakieś teksty, być może mniej. Może to być jakieś inne pismo otwartego dostępu, np. greckie (100 pkt), choć już za 3 tys. euro.
4. Dostajecie pozytywną albo tylko łagodną recenzję (Grecy w recenzje nawet się nie bawią) i po kilku tygodniach artykuł jest w internecie, a punkty ministerialne lądują na waszych kontach. Uwaga: o ile koszt przypadający na jedną instytucję jest zmniejszony tyle razy, ilu jest współautorów/współautorek, to punkty ulegają cudownemu pomnożeniu, ponieważ każdy/każda z was otrzymuje je osobno.