Przekuć powódź
Twórca słynnego Zbiornika Racibórz: Całe życie wojuję z powodzią. Rodzina mnie już przeklina
KATARZYNA CZARNECKA: – „Za dzielność obywatelską” otrzymał pan właśnie Nagrodę Fundacji im. Janiny Paradowskiej i Jerzego Zimowskiego. Kiedy za działania przy powodzi 1997 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski wręczał medale wojewodom, pana pominięto.
JANUSZ ZALESKI: – Bo za mną chodziła wtedy prokuratura – za decyzje niezgodne z instrukcjami przeciwpowodziowymi dla Wrocławia. Tyle że wszystkie instrukcje mi się w pewnym momencie pokończyły, a ponadto nie dawały odpowiedzi na pytania, co robić przy takiej skali żywiołu. Działałem więc w oparciu o własne zasoby – wiedzę, doświadczenie, intuicję, wsparte zapleczem eksperckim. A wiadomo, że jak jest już po wszystkim, to każdy wie, co byłoby najlepsze. Ostatecznie prokurator uznał, że nie jestem przestępcą.
Po tamtej powodzi przekonywał pan, że aby uchronić Opole i Wrocław przed kolejną wielką wodą, konieczne jest m.in. powstanie Zbiornika Racibórz. I został pan szefem projektu. Ale na wyznaczonym terenie były dwie miejscowości: Ligota Tworkowska i Nieboczowy. Mieszkańcy zgodzili się wyprowadzić?
Na początku wszyscy byli na „nie”. Przynajmniej takie było wrażenie, bo zazwyczaj realia społeczne są takie: jest krzykliwa mniejszość – częstokroć osoby, które nie ucierpiały w żadnej powodzi – i milcząca większość. Jednak pięć lat później przeciwnicy zmienili się w sprzymierzeńców.
Jak to się robi?
Trzeba mieć dla ludzi wiarygodną i całościową propozycję. Nie taką: „Macie swoje odszkodowania, proszę się wynieść, nie chcemy was tu widzieć”. Nie mówiliśmy o rekompensatach, czyli o zwrocie wartości za stare domy po odliczeniu amortyzacji. Zaproponowaliśmy odtworzenie: jeżeli ktoś miał dom 90 m kw.