Populizm? To się mierzy!
Populizm? To się mierzy! Polski naukowiec wyjaśnia, jak i po co to robi
CEZARY KOWANDA: – Jak naukowo sprawdzić, kto jest populistą, a kto nie?
JACEK LEWKOWICZ: – To wielkie wyzwanie. Populizm polega na tym, że dzieli się społeczeństwo – stawia przeciwko sobie różne grupy. Pojawia się opozycja: my kontra oni. Gdy analizujemy różne wypowiedzi polityków pod kątem ich populistycznego charakteru, musimy brać pod uwagę nie tylko głoszone przez nich tezy, lecz również to, jak są one odbierane. Często wiele zależy od niuansów językowych, a rozumienie populizmu jest różne w zależności od grup społecznych.
Jakimi narzędziami do wyszukiwania populistów dysponuje pan jako naukowiec?
Stosujemy np. automatyczną analizę tekstu. Kluczowy jest tu dobór słów, jak „my” i „oni”, „elita” i „szarzy obywatele”. Trzeba też brać pod uwagę ton emocjonalny wypowiedzi. Te same w zakresie przedmiotowym sformułowania wypowiedziane pozytywnie czy neutralnie będą inaczej odbierane niż te w tonie bardziej negatywnym, zabarwione złością albo wręcz nienawiścią. Te drugie mogą być potraktowane jako bardziej populistyczne. Z pomocą przychodzą też inne nowoczesne rozwiązania. Wykorzystujemy specjalne algorytmy, klasyfikatory, wytrenowane z wykorzystaniem dużych zbiorów wypowiedzi. Na tej podstawie możemy ocenić, jak bliskie populizmowi są deklaracje konkretnego polityka. Kluczowa jest też analiza cech personalnych wypowiadającej się osoby. Sprawdzamy, jak bardzo chce się ona identyfikować ze słuchaczami i mówić ich językiem, odpowiadać na ich obawy czy wręcz je wzmacniać, dolewając oliwy do ognia.
Dlaczego badanie populizmu jest takie ważne?
Choćby dlatego, że może mieć on ogromny wpływ na decyzje gospodarcze i polityczne, rzutujące na sytuację całej społeczności. Polityk starający się o poparcie pewnej grupy społecznej dopasowuje swój program właśnie do jej oczekiwań. W ekstremalnej sytuacji nie bierze pod uwagę ani interesu ogółu, ani szerszych konsekwencji swoich postulatów. Przykładowo krytykuje ostro handel międzynarodowy, więc postuluje pełny protekcjonizm. Ignoruje przy tym fakt, że handel przynosi jego państwu konkretny pożytek. Pełne zamknięcie się na wymianę z resztą świata będzie miało zatem silnie negatywne skutki dla całego kraju. Czyli dla jego obywateli.
Jaka jest zależność między populizmem a praworządnością?
Definicja populizmu nie odwołuje się wprost do praworządności czy w szczególności przestrzegania konstytucji. Sprawdzaliśmy jednak empirycznie, jakie konsekwencje populistyczne rządy mają dla porządku prawnego różnych państw. Braliśmy pod uwagę wiele różnych wskaźników ekonomicznych, politycznych i społecznych, np. PKB na osobę, stopę inflacji, różnorodność etniczną, polaryzację polityczną czy skład parlamentu. Z naszych analiz wynika, że im dłużej w danym kraju władzę sprawuje populista, tym wyższe ryzyko słabego przestrzegania konstytucji przez egzekutywę.
Jakie znaczenie mają zasady praworządności dla wzrostu gospodarczego?
Państwa ich przestrzegające rozwijają się szybciej. Łatwo to zresztą wyjaśnić. Bo co właściwie oznacza praworządność? Nikt nie jest ponad prawem bez względu na majątek, jaki posiada, warstwę społeczną, do której należy, czy funkcję, jaką sprawuje. Jeżeli powiążemy to z prawami własności, oznaczają one, że każdego obowiązują takie same zasady, ale też każdy może liczyć na taką samą ochronę ze strony państwa. To bardzo silny bodziec zachęcający do gospodarowania, do postępu technologicznego, do innowacyjności. Jeśli człowiek się nie boi, że jego osiągnięcia zostaną mu odebrane, chętniej inwestuje swoją energię, czas, kapitał w naukę czy rozwój firmy.
Jakie są jeszcze wymierne korzyści z rządów prawa?
Zmniejszenie napięć społecznych. Bo skoro przestrzegane są regulacje, społeczeństwo nie ma bodźców do wymuszania zmiany władzy. To z kolei zwiększa stabilność, więc dodatkowo tworzy pozytywne warunki do gospodarowania. Poza tym rządy prawa wzmacniają naszą pozycję na arenie międzynarodowej – kraj jest atrakcyjniejszy jako miejsce inwestycji, co pomaga w osiągnięciu wzrostu gospodarczego. Zagraniczne firmy nie boją się, że ktoś zawłaszczy ich majątek.
Silna praworządność to silne instytucje?
Oczywiście. Instytucje są niezbędne, bo to one wyznaczają reguły gry w społeczeństwie. Dzięki nim każdy wie, co mu wolno, a czego nie. Pamiętajmy jednak, że liczy się nie tylko prawo stanowione, ale też grunt społeczny. Tu mamy do czynienia z instytucjami nieformalnymi, jak kultura, tradycja, zwyczaje społeczne czy religia. One wpływają na to, czy obywatele stosują się do prawa, czy też niektóre regulacje pomijają, uważając je za niewłaściwe albo niedopasowane.
Na przykład?
Myślę, że w Polsce to chociażby problem nadmiernej prędkości jazdy. Z jednej strony mamy formalne ograniczenia i sankcje. Jednak część kierowców wciąż jeździ za szybko, bo na takie zachowanie jest – przynajmniej częściowo – przyzwolenie społeczne. Dlatego ważne jest, aby instytucje formalne były jak najgłębiej zakorzenione, bo wówczas regulacje prawne nie będą zderzały się z tymi nieformalnymi.
A równocześnie łatwiej punktować populistów. Mówiliśmy, że mogą oni osłabiać praworządność. Są metody, aby się przed nimi bronić?
Cały czas to badamy. Z pewnością można jednak powiedzieć, że ważną rolę odgrywa społeczeństwo obywatelskie. Bo nawet jeśli mamy do czynienia z hasłami populistycznymi, polaryzującymi, nastawionymi na wzbudzanie negatywnych emocji, ono może reagować – przełamywać stereotypy, weryfikować na bieżąco tezy głoszone przez populistów. Jest bardzo potrzebnym buforem między politykami a obywatelami.
Co jeszcze osłabia populistów?
Z pewnością zdrowy, sprawnie działający podział władzy. Trzeba dbać o to, żeby sądownictwo było w pełni niezależne, wówczas populista będzie sprawnie rozliczany w przypadku złamania prawa. W przeciwnej sytuacji populizm okazuje się trwalszy, a jego skutki bardziej negatywne. Istotna jest też jakość demokracji w państwie. Czy ta liberalna jest mocno zakorzeniona? A może to demokracja niezbyt stabilna, chwiejna? Silniejsze tradycje demokratyczne trudniej naruszyć.
I w takich państwach populizm dochodzi do głosu.
To prawda. Obserwujemy przecież, że wiele głoszonych haseł łatwo przekracza granice geograficzne czy językowe. Tak jak są fale demokratyzacji, tak też mamy fale populizmu.
Reforma i wzmacnianie instytucji i tu mogą pomóc.
Tak, ale lepiej zapobiegać, niż leczyć. Z budowaniem trwałości instytucji i stosowaniem reguł praworządności nie można czekać. Gdy nie ma pewności prawa, gdy nie ma zaufania do państwa, populizm trafia na podatny grunt. Poza tym dobre instytucje nigdy nie są dane raz na zawsze. O nie trzeba nieustannie dbać.
Wielkim testem dla zasad praworządności, a równocześnie okazją dla populistów była w ostatnich latach pandemia. Pana zespół prowadził badania także na ten temat.
Sprawdzaliśmy, w których krajach było większe ryzyko wykorzystania tej nadzwyczajnej sytuacji do wzmocnienia czyjejś władzy czy po prostu naruszania standardów demokracji. Skupiliśmy się na pierwszej fazie pandemii, jeszcze przed wprowadzeniem szczepień. Wówczas bowiem mieliśmy do czynienia z sytuacją naprawdę wyjątkową, mającą bardzo szerokie i wielowymiarowe skutki. Z naszych analiz wynika, że w krajach o wysokim poziomie praworządności i z silnymi instytucjami demokratycznymi ryzyko erozji demokracji w związku z pandemią było niższe.
Jak wypadła Polska?
Odwołując się przykładowo do miary zaproponowanej w ramach szerszego projektu „Varieties of Democracy”, wskaźnik PanDem implikuje, że w III i IV kwartale 2020 r. wystąpiły u nas poważne naruszenia standardów demokratycznych. Polska znalazła się wtedy w zestawieniu odpowiednio w trzeciej i drugiej dziesiątce, licząc od końca stawki 144 państw. Z kolei indeks PanBack wskazał na ryzyka dla ogólnej jakości instytucji demokratycznych wynikające z działań w trakcie pandemii.
Populizmu ani praworządności nie da się zdefiniować przy użyciu jednego konkretnego kryterium. Pana badania łączą różne dziedziny wiedzy?
Tak. Są one zdecydowanie interdyscyplinarne – to spore wyzwanie, ale też wielka satysfakcja. Musimy brać pod uwagę jednocześnie bardzo różne czynniki ekonomiczne, społeczne czy polityczne. Na szczęście dostępnych jest coraz więcej danych z tych różnych dziedzin. To właśnie dostęp do wiarygodnych danych jest jednym z wyznaczników rozwoju państwa. Bo dane można dziś wykorzystywać nie tylko do badań samych w sobie, ale też do poprawy jakości instytucji na podstawie uzyskiwanych wyników. A co za tym często idzie, do wzmacniania demokracji. To wielka szansa także, by osłabiać czy ograniczać populistów. Bo oni w starciu z rzetelną analizą naukową opartą na danych będą zawsze na straconej pozycji.
***
Dr mult. hab. Jacek Lewkowicz, Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego
W nowatorski sposób łączy ekonomię z prawem. Wykorzystuje zaawansowane metody statystyczne, ekonometryczne i techniki uczenia maszynowego (sztuczna inteligencja) do badania regulacji i instytucji społecznych. Stara się zrozumieć, jak różne reguły i struktury wpływają na społeczeństwo i gospodarkę, czyli w jaki sposób instytucje oddziałują na zachowania jednostek i grup. Bada też m.in. wpływ pandemii Covid-19 na stabilność systemów demokratycznych czy rolę populizmu w procesach politycznych.