Upaść trzeba umieć
Co czeka nas i świat: znikniemy jak Mykeńczycy czy przetrwamy jak Fenicjanie
TOMASZ TARGAŃSKI: – Jako archeolog skąd pan wie, kiedy ma do czynienia z upadkiem cywilizacji?
ERIC H. CLINE: – Zawsze uważałem, że przy tłumaczeniu złożonych problemów najlepiej sprawdzają się możliwie szerokie definicje. Upadek cywilizacji utożsamiam więc z regresem, zejściem na niższy poziom rozwoju społecznego, gospodarczego lub politycznego. Dla archeologa dowodem może być zarówno utrata lub porzucenie pisma czy zanik monumentalnej architektury, jak i nagły spadek populacji. Powodem tych zmian może być i obca inwazja, i katastrofa naturalna, np. susza.
Upadek cywilizacji epoki brązu w XII w. p.n.e. jest tak fascynujący, bo wstrząs dotyczył ogromnego obszaru, od Peloponezu po Eufrat. W ciągu stu lat, co dla archeologów jest mgnieniem oka, potężne scentralizowane królestwa oraz imperia, które tworzyły zaawansowaną i połączoną silnymi więzami cywilizację, albo zniknęły, albo zdezintegrowały się w mniejsze miasta-państwa. W rezultacie obraz wschodniej części basenu Morza Śródziemnego w 1200 r. p.n.e. był radykalnie inny od tego z – powiedzmy – 1000 r. p.n.e. Trudno o lepsze pole doświadczalne dla badania mechanizmów upadku.
Część uczonych uważa, że „upadek” jest określeniem zbyt pojemnym. Wolą mówić o transformacji. Jak odróżnić jedno od drugiego?
W tym cały problem. Nawet ludzie, którzy żyją w czasach epokowych zmian, mogą nie zdawać sobie z tego sprawy. Kto wie, może przyszłe pokolenia ocenią, że to nasze czasy są przełomowe? Z naszej perspektywy wygląda to inaczej – napotykamy problemy, ale życie toczy się dalej.
Czy mieszkańcy Rzymu, kiedy w 476 r. Odoaker zdetronizował ostatniego cesarza, uznali, że to koniec ich cywilizacji? Oczywiście nie. Czy Egipcjanie u schyłku rządów Ramzesa III mieli świadomość, że stracili status mocarstwa?