Nauka

Potężni ekolodzy, Niemcy, lewactwo. Ustalono winnych powodzi. Znaleźli ich przywódcy PiS

Zapora i zbiornik przeciwpowodziowy Pilchowice, 16 września 2024 r. Zapora i zbiornik przeciwpowodziowy Pilchowice, 16 września 2024 r. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
Politycy byłego rządu pytają o ekologów i wyrażają wątpliwości, czy na pewno sypią piach do worków. Poza tym teraz jest powódź, a dopiero co alarmowano o suszy. Sprzeczność jest na tyle oczywista, że od razu widać – jakże nieudolną – próbę manipulacji.

Ustalono winnych powodzi. Znaleźli ich przywódcy PiS. Wskazują „ekologów”, „osoby ulegające religii klimatycznej”, „Niemców” i „lewactwo”. Liderzy głównej partii opozycyjnej nie są zresztą jedyni. Równą czujnością i spostrzegawczością wykazują się politycy, publicyści i zwolennicy ugrupowań lokujących się w okolicach Konfederacji, nurtów libertariańskich i miłośników żeglugi śródlądowej. Wspólnie wytropili potężne i wpływowe kręgi.

Wszechmocni ekolodzy

To one kazały rządowi Zjednoczonej Prawicy odstąpić od budowy serii zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. Ich przedstawiciele mają – w przeciwieństwie do np. myśliwych – nie brać udziału w akcji pomocowej. Uznano więc za zasadne pytanie o obecne miejsce przebywania ekologów i wyrażenie wątpliwości, czy na pewno sypią piach do worków?

Zarzuty pod ich adresem formułowane są także na podstawie dowodów anegdotycznych. Skoro rwąca woda niesie kłody martwych od dłuższego czasu drzew, to widać, jak szkodliwe jest pozostawianie martwego drewna w lesie. A właśnie tego domagają się ekolodzy. Teraz jest powódź, a dopiero co alarmowano o suszy. Sprzeczność jest na tyle oczywista, że od razu widać – jakże nieudolną – próbę manipulacji. Zresztą ludzie nie są niczemu winni, klimat naturalnie fluktuuje. Za to właśnie mieszkańcy zagrożonych okolic ponoszą konsekwencje wymysłów ekologów.

Dlaczego brakuje zbiorników?

Idąc tropem powyższego rozumowania, należałoby zapytać o źródła wszechmocy ekologów. I rozpatrzyć przypadek brakujących zbiorników na Nysie Kłodzkiej, Białej Lądeckiej i Ścinawce. Powstanie obiektów miał współfinansować Bank Światowy. Zdaniem Wód Polskich, czyli instytucji, która zarządza krajowymi rzekami, zbiorniki były potrzebne, bo ziemię kłodzką w przeszłości często dotykały powodzie.

Budowę oprotestowali jednak mieszkańcy. Obawiali się, że seria tzw. suchych zbiorników zmieni krajobraz i spowoduje dolegliwości dla lokalnych wspólnot. Zbiorników zaplanowano w sumie 16, wały niektórych miały kilkadziesiąt metrów wysokości. W grę wchodziła likwidacja wsi w części lub w całości, dewastacja zasobów kulturowych (historycznych miejscowości, parku dworskiego, zabytkowej alei itd.) oraz miejsc o wysokich wartościach przyrodniczych. Mieszkańcy obawiali się także, że rekompensaty dla osób wysiedlanych mogą okazać się niewspółmiernie niskie do wartości opuszczanych nieruchomości.

Na kluczowym spotkaniu w Międzylesiu w maju 2019 r. obecna była dwójka polityków z PiS: ówczesna ministra edukacji Anna Zalewska i senator Aleksander Szwed. Oboje zapewniali wtedy, że rząd Zjednoczonej Prawicy wsłuchuje się w głos obywateli. Nie planował tworzenia żadnych dużych obiektów, dokończy jedynie cztery zbiorniki, których budowę zainicjowano w czasach poprzedniego rządu. Mieszkańców wspierali także politycy ówczesnej opozycji i przedstawiciele organizacji skupionych w Koalicji Ratujmy Rzeki, zabiegającej o staranną ochronę środowiska naturalnego.

Jak walczyć z powodziami

Swoje uwagi Koalicja wyraziła w opublikowanym tamtej wiosny lapidarnym raporcie. Warto przywołać jego główne wnioski. Autorzy uznali, że pomysł, by ze skutkami powodzi walczyć wyłącznie obiektami inżynieryjnymi, degradującymi otoczenie, stanął w kolizji z zaleceniami unijnej dyrektywy powodziowej. I zaleceniem, by uwzględniać wszystkie aspekty zarządzania ryzykiem powodzi. W raporcie domagano się zwiększania retencji naturalnej, przywracania naturalnych warunków przepływu w potokach i rzekach oraz racjonalnego gospodarowania obszarami zagrożonymi powodzią, czyli wydawania rozsądnych decyzji o tym, gdzie i co budować.

Zwracano też uwagę, że w duchu najlepszych praktyk globalnych trzeba najbardziej narażone lokalne społeczności przygotowywać na wystąpienie powodzi. Tymczasem – według Koalicji – koncepcję zbiorników opracowano w tajemnicy i bez konsultacji społecznych. Przedsięwzięcie miało wątpliwe uzasadnienie ekonomiczne, skoro planowane zbiorniki miały chronić kilkanaście tysięcy osób. Budowa wymagałaby wykupu i rozbiórki ponad 300 domów, ich mieszkańcy musieliby przenieść się gdzieś indziej. Zdaniem autorów raportu od budowy zbiorników taniej byłoby wykupić 1,9 tys. zagrożonych budynków.

Czytaj też: PiS urządził kolejny seans nienawiści. Jak długo jeszcze?

„Ekolodzy są wszystkiemu winni”

Jak zauważyła Koalicja, doświadczenia powodzi z 1997 r. pokazały, że trzeba znaleźć sposób na zagrożenia wynikające z przenoszenia przez rwące rzeki i potoki głazów czy kłód, które stanowiły większe zagrożenie dla życia i mienia niż sama woda. Dziś m.in. w Kotlinie Kłodzkiej zbierane są i drzewa martwe od dawna, i wyrwane w ostatnich dniach przez spływającą wodę, i ścięte, które złożone na stosach czekały na wywiezienie.

Duch tego raportu odzwierciedla generalną postawę poważnych organizacji domagających się wyższych standardów ochrony przyrody. Owszem, ich przekaz jest emocjonalny i utrzymany w tonie alarmu, ale taka jest ich społeczna rola. Starają się zwracać uwagę, że niektóre działania są drogie, daleko idące, dewastujące, nieracjonalne, sprzeczne z ustaleniami nauki albo zwyczajnie z prawem.

Bywają rządy, którym z takimi świadomymi obywatelami jest nie po drodze, a tak się składa, że ekipa Zjednoczonej Prawicy wielokrotnie i na własne życzenie przegrywała w starciach dotyczących zasobów przyrodniczych. To konsekwencja zwiększenia eksploatacji lasów, zamknięcia ich w pandemii, wspierania dotychczasowego modelu łowiectwa, bezmyślnej brutalności wobec zwierząt, planów zamienienia rzek w wodne autostrady i negowania udziału człowieka w zmianach klimatycznych. Z tego punktu widzenia łatwo o wniosek, że to ekolodzy są wszystkiemu winni.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną