Homo cooperativus
Homo cooperativus, czyli jak się staliśmy zwierzętami stadnymi. Na pewno dzięki chciwości
Choć w naszym przeludnionym świecie ten i ów marzy czasami o samotności, mało kto chce jednocześnie rezygnować z dogodności cywilizacji, będących przecież efektem ludzkiej współpracy. Mimo napięć i konfliktów, jakie generuje grupa, bycie w niej jest naturalną potrzebą – i to nie tylko ze względów prokreacyjnych. Pod wieloma względami razem jest łatwiej i raźniej. Zdecydowana większość mieszkańców naszego globu żyje w społeczeństwach o rozbudowanych strukturach społecznych opartych nie tylko na więzach krwi, ale i na współpracy wewnątrz grup kulturowych, językowych, religijnych, politycznych, zawodowych.
Ok. 10 tys. lat temu część ludzi przeszła na rolnictwo, wybrała osiadły tryb życia i nieznany wcześniej model społeczny oparty na nierównościach i podziałach. Jednak zorganizowaną i wychodzącą poza rodzinę współpracę znano już wcześniej – w egalitarnych grupach paleolitycznych łowców-zbieraczy.
Obozowiska sprzed kilkunastu tysięcy lat na stanowisku Swan Point na Alasce świadczą o tym, że pierwsi tamtejsi mieszkańcy doskonale planowali łowy. Ich dietę i trasę wędrówek odtworzono, analizując skład izotopów strontu w kolejnych warstwach wzrostowych ciosów dwóch mamutów. Zarówno młody osobnik, który żył 17 tys. lat temu, jak i żyjąca 3 tys. lat później 20-letnia samica chodzili przez północno-zachodnią Kanadę tymi samymi szlakami. Z artykułu w styczniowym „Science Advances” wynika, że myśliwi podążali za tymi trąbowcami, zakładając obozy w pobliżu ich żerowisk. Tam właśnie dopadali odłączone od stada samce, a pod koniec epoki lodowej, gdy step zarosły nielubiane przez mamuty lasy, również niedożywione samice.
Kwestia porozumienia
Pomysł, by polować na szlakach migracji zwierząt, nie był nowy, tę samą taktykę łowiecką stosowały zapewne homininy już 2 mln lat temu.