Ślizganie po ekranie
Czytaj w papierze, pisz ręcznie, myśl. Dlaczego warto dbać o te „przestarzałe” umiejętności?
TOMASZ TARGAŃSKI: – Wyniki badania opublikowane niedawno w „Review of Educational Research” potwierdziły, że istnieje znacząca różnica między czytaniem treści na ekranie a czytaniem papierowej książki. W wieku szkolnym pochłanianie nawet dużej ilości tekstów cyfrowych ma niemal zerowy wpływ na umiejętność czytania ze zrozumieniem. Jest pani tym zaskoczona?
NAOMI BARON: – Nie, bo te badania w dużej mierze potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia. Kwestia, czy ekrany osłabiają naszą zdolność rozumienia tekstów, należy do najbardziej dyskutowanych tematów w lingwistyce. Argumentów na „tak” jest wiele. Decydujące znaczenie ma nasze postrzeganie treści internetowych, które uważamy za przedmiot szybkiej konsumpcji. Naukowcy mówią o hiperuwadze. W odróżnieniu od głębokiej uwagi, którą charakteryzuje zdolność koncentracji na jednym przedmiocie lub jednej czynności – czytaniu powieści lub innego dłuższego tekstu – celem hiperuwagi jest jak najszybsze znalezienie kluczowej informacji. Dlatego teksty w internecie są przez nas przeglądane lub skanowane. Nie czytamy ich po to, aby się nad nimi zastanowić.
Dlaczego tak się dzieje?
Internet wymusza inną technikę czytania. To bezpośredni efekt kontaktu z nasyconym informacjami, immersyjnym środowiskiem, które wciąż generuje nowe bodźce. Badania dowiodły, że czytając w internecie, nasze gałki oczne poruszają się po obszarze przypominającym literę F. Zaczynamy od kilku linijek na samej górze ekranu, ale schodząc niżej, wyłapujemy już tylko fragmenty zdań przy lewym marginesie. Okazuje się więc, że medium ma znaczenie.
Książki czy gazety mają fizyczne właściwości sprzyjające nawiązaniu pewnego rodzaju więzi z treścią. Wiele moich koleżanek i kolegów zajmuje się haptyką (od greckiego haptein – dotykać), czyli badaniem, w jaki sposób dotyk pomaga nam komunikować się ze światem.