Wpływanie na chłód
Statki rujnują planetę, oceany się mszczą. Jak to zmienić? Jest kilka śmiałych pomysłów
Za ćwierć wieku wszystkie statki pływające po ziemskich morzach i oceanach będą przyjazne dla klimatu: ich emisje netto gazów cieplarnianych wyniosą zero. Taki plan przedstawiła Międzynarodowa Organizacja Morska ( IMO), do której należą niemal wszystkie kraje świata. Ta wyspecjalizowana agenda ONZ zajmuje się głównie bezpieczeństwem żeglugi oraz ograniczaniem jej negatywnego wpływu na środowisko. Z tym drugim zadaniem radzi sobie różnie, co po części wynika z tego, że statki często mają właściciela w jednym kraju, a zarejestrowane są w innym. Między innymi dlatego międzynarodowy transport morski nie został uwzględniony w porozumieniu paryskim z 2015 r. zobowiązującym wszystkie kraje świata do szybkiej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Kto bowiem miałby to uczynić – państwo, w którym znajduje się siedziba firmy będącej właścicielem statku, czy też państwo, pod którego flagą ów statek pływa?
Tymczasem około stu tysięcy jednostek handlowych pływających po morzach i oceanach odciska swoje piętno na morzach, atmosferze i klimacie. Przewożą one ponad 80 proc. wszystkich towarów i mają kluczowe znaczenie dla światowej gospodarki.
Bilans emisji
Transport morski rozkwitł po drugiej wojnie światowej dzięki globalizacji. Do pewnego stopnia tę globalizację pobudzał. Współczesne czterystumetrowe kontenerowce to – w pewnym sensie – następcy XIX-wiecznych kliprów pędzących z herbatą z Azji Wschodniej do Wielkiej Brytanii. Odpłynęły one w przeszłość wraz z pojawieniem się statków napędzanych silnikami najpierw parowymi, a później – spalinowymi.
Bez kontenerowców trudno sobie wyobrazić współczesny handel światowy. Są niczym globalny pas transmisyjny, którym non stop płynie gigantyczna masa towarów produkowanych w jednym zakątku planety, a konsumowanych na jej drugim końcu.