Słowianin z przypadku
Jak słowiański styl życia rozprzestrzenił się po Europie? Niewyszukany, ale chwycił
Pierwszym Słowianinem był prorok Jafet – tak tłumaczono pochodzenie tego zagadkowego ludu w średniowieczu. Gdy w XIX w. pojawiły się państwa narodowe, ważne było wzmocnienie rodzącego się poczucia wspólnoty. Biblijna wersja wydawała się niewystarczająca, więc w poszukiwania korzeni słowiańskości wprzęgnięto naukę. Dla pozostających pod zaborami Polaków długowieczny rodowód był szczególnie ważny – pełna bohaterów i zwycięstw przeszłość miała stanowić powód do dumy, budować tożsamość polityczno-społeczną i konkurować z mitami niemieckich zaborców.
Niestety ustalenie początków słowiańskich procesów kulturowo-cywilizacyjnych okazało się arcytrudne. Ci bowiem, którzy byli ich świadkami, nie zdali sobie nigdy sprawy, że żyją w wiekopomnych czasach – czyli pierwszy Słowianin nie wiedział, że nim jest. Mity dotyczące wszelkich początków powstają po dekadach, a nawet wiekach. Kiedyś wierzono, że pobrzmiewają w nich echa autentycznych wydarzeń, dziś historycy doszukują się najwyżej wskazówek kulturowo-ideowych.
Słowianie są przypadkiem szczególnie trudnym do badania. Po pierwsze, nie znali pisma, więc o ich początkach można dowiedzieć się jedynie z mitów i przekazów słabo zorientowanych sąsiadów, którzy w dodatku pisali głównie o rubieżach słowiańszczyzny. Po drugie, zostawili po sobie wyjątkowo mało materialnych śladów. To pozwalało puścić wodze fantazji wszystkim „potomkom” Jafeta, z których każdy chciał widzieć kolebkę słowiańszczyzny u siebie. Polacy przekonywali, że jest nią dorzecze Odry i Wisły, czego potwierdzeniem miało być odkrycie Biskupina. Niestety, okazało się, że jego budowniczowie nie mieli nic wspólnego ze Słowianami, których kultura pojawiła się u nas dopiero w końcu V w. nad Sanem. Wtedy hipotezę autochtoniczną zastąpiła allochtoniczna, czyli zakładająca późne przybycie naszych przodków z kolebki gdzieś na wschodzie.