Trzeba nam trzech wolności
Dlaczego wszystko, co wiemy o łowcach-zbieraczach, jest błędne. Ta książka namieszała
AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: – Pomysł napisania książki, która już stała się światowym bestsellerem, przełożonym na ponad 30 języków, wyszedł od pana czy Davida Graebera?
DAVID WENGROW: – Narodził się w trakcie rozmów w nowojorskim domu Davida w 2009 r. Stale krążyliśmy wokół kluczowych pytań dotyczących natury ludzkiej i historii i coraz lepiej zdawaliśmy sobie sprawę, że obaj lubimy nieco staromodne badania porównawcze. Zachodziliśmy w głowę, dlaczego na arcyważne tematy powiązane z dziejami ludzkości odpowiadają nie antropolodzy czy archeolodzy, tylko psycholodzy, ekonomiści, biolodzy czy politolodzy, którzy zupełnie ignorują znaleziska archeologiczne i antropologiczne ostatnich lat. Najlepszym przykładem jest „Historia ładu politycznego. Od czasów przedludzkich do rewolucji francuskiej” Francisa Fukuyamy. Gdy opowiadałem Davidowi o olbrzymich, pozbawionych struktur hierarchicznych osadach protomiejskich z neolitu na terenie dzisiejszej Ukrainy czy o „pochówkach książęcych” z paleolitu, wykrzykiwał: „Serio, to dlaczego ja nic na ten temat nie wiem?”. Postanowiliśmy więc poinformować ludzi o tym, co świat naukowy wiedział od dawna.
Początkowo chcieliśmy to zrobić w małych broszurach, pod roboczymi tytułami „Dlaczego wszystko, co wiemy o łowcach-zbieraczach, jest błędne” i „Dlaczego musimy zapomnieć wszystko, co wiemy na temat genezy miast”. Ale gdy zaczęliśmy je pisać, zdaliśmy sobie sprawę, że sformułowanie naszych myśli w przekonujący sposób wymaga zebrania wielu dowodów. Bo nikt dotąd nie napisał syntezy wczesnych egalitarnych ośrodków miejskich czy systemów demokracji spoza tradycji europejskiej. Musieliśmy sami gromadzić rozproszone dane i wyciągać wnioski, co skończyło się powstaniem 700-stronicowej cegły z 140 stronami bibliografii i przypisów.