Jak sklonować zwierzę? Trzeba pójść w ślady twórcy słynnej, urodzonej w 1996 r. owcy Dolly. Zdobyć jądro komórkowe z kompletnym materiałem genetycznym danego osobnika, czyli sto procent genów, które posiada zwierzę, by móc żyć, rosnąć czy rozmnażać się. Do tego potrzebne jest „puste”, czyli pozbawione DNA, jądro komórki rozrodczej. Wystarczy już tylko impuls elektryczny, który pobudzi proces embriogenezy, czyli tworzenia zarodka. I klon gotowy. Nie wydaje się to szczególnie skomplikowane w przypadku gatunków żyjących. Co jednak z gatunkami wymarłymi?
Owca Dolly nie przetarła szlaków
Kwasy nukleinowe są relatywnie nietrwałą grupą związków chemicznych. Po 500 latach od śmierci zwierzęcia połowa jego materiału genetycznego ulega rozpadowi. Chyba że warunki utrwalenia ciała są bardzo korzystne dla DNA. Takich przykładów jest coraz więcej, ponieważ globalne ocieplenie sprzyja uwalnianiu okazów z wiecznej zmarzliny. Z pomocą przychodzą też współczesna nauka i technologia.
W 2019 r. na łamach „Scientific Reports” ukazały się rezultaty próby naprawy uszkodzeń w mamucim DNA. Japońscy naukowcy pobrali jądro komórkowe z bardzo dobrze zachowanych komórek Yuki – osobnika sprzed 28 tys. lat, a następnie wszczepili je do mysich oocytów (w uproszczeniu: komórek jajowych). Liczyli na to, że świeże, żywotne komórki myszy same zreperują uszkodzenia w pradawnym DNA. I słusznie. Przynajmniej część nieprawidłowości w mamucim genomie została usunięta, a powstałe w ten sposób komórki zachowywały żywotność.
Różnice pomiędzy myszą a mamutem są jednak zbyt duże, by mogło dojść do czegoś więcej niż tylko przeprowadzenia drobnych renowacji.
Pierwsze klonowanie wymarłego gatunku – o czym mało kto wie – ludzkość już dawno ma jednak za sobą.