Ostre fałszowanie
Ostre fałszowanie. Czy „miecz Rydzyka”, dar od Sasina, naprawdę ma tysiąc lat?
AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: – Miecz „z czasów Mieszka I” podarowany Tadeuszowi Rydzykowi przez Jacka Sasina wzbudza emocje, bo wygląda mocno podejrzanie. Co prawda Fundacja Enea, która sfinansowała zakup, zapewnia, że są ekspertyzy „opracowane przez niezależnych specjalistów”, ale nie wiadomo, kim oni byli. Na podstawie zdjęć trudno stwierdzić, czy to oryginał, czy falsyfikat, ale czy nie wygląda on na zbyt dobrze zachowany?
MARCIN BIBORSKI: – Powiedzieć, że jest to fałszywka, mógłbym dopiero po wzięciu do ręki, ale zdecydowanie jest za ładny. Tak stare przedmioty metalowe najlepiej zachowują się w wodzie lub torfie o odczynie alkalicznym. Pokrywają się wówczas szlachetną, chroniącą je patyną z wodorotlenku żelaza. Takie idealne warunki panują jednak rzadko, np. w Danii. Badałem kiedyś miecz z XI w. z Dunajca. Chociaż woda jest tam czysta, ma on dużo wżer, które zresztą potwierdzają, że jest to oryginał. W przypadku miecza dla Rydzyka najbardziej podejrzane jest co innego – inkrustacje w zbroczu czyli zagłębieniu wzdłuż jego osi. Ich w X w. po prostu nie powinno być.
To złota ryba, krzyże i skrzydło.
Marian Głosek: – Tym bardziej jest to dziwne. We wczesnym średniowieczu zdobienia, jeśli w ogóle występowały, to na głowicy i jelcu czyli poprzeczce między rękojeścią a głownią. Na tej ostatniej pojawiały się jedynie napisy wykonane żelazem w żelazie i były to imiona nadreńskich mieczowników, takie jak Ulberth czy Ingerii. Co prawda w muzeum w Kijowie jest miecz z XI w. z napisem cyrylicą „Ljudosza-kowal”, ale broń produkowana w zbrojowniach w innych częściach Europy nie była sygnowana.
Czy ławo odróżnić oryginał od podróbki?
M.G.: Gdy nowy miecz potrzyma się w occie, szybko pojawi się korozja, ale nie będzie głęboka i natychmiast to zauważymy.