Fala gorąca mocno dała się nam we znaki. W weekend Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało nawet specjalne alerty pogodowe do mieszkańców wszystkich województw z ostrzeżeniem, aby unikać „słońca, wysiłku fizycznego i odwodnienia organizmu”. Nie wszyscy jednak wzięli sobie je do serca – nie brakowało przypadków zasłabnięć, omdleń i udarów. Wygląda jednak na to, że musimy się przyzwyczaić do okresowych fal upałów, bo te kolejny rok przetaczają się przez nasz kraj i kontynent.
Jak nasz organizm rodzi sobie z gorącem? Generalnie, jak wszystkie stworzenia stałocieplne, jesteśmy wytwórcami ciepła. Musimy je stale produkować, aby żyć. A skoro tak, musimy mieć też możliwość oddawania jego nadwyżek do otoczenia. Na szczęście ewolucja wyposażyła nas w fantastyczny system schładzania. Dzięki temu, że nasi przodkowe pozbyli się gęstego owłosienia, naga skóra umożliwia nam wymianę ciepła z otoczeniem. I to na cztery sposoby – poprzez przewodnictwo, konwekcję, promieniowanie i parowanie potu. Przegrzaniu możemy więc zaradzić, chowając się do cienia (zmniejszamy dawki słonecznej podczerwieni docierającej do naszej skóry), kąpiąc się w chłodnej wodzie (przewodnictwo) lub sięgając po wachlarz czy wentylator (konwekcja). Jeśli jednak nic nie zrobimy, nasz mózg uruchomi czwarty system schładzania wykorzystujący gruczoły potowe. Występują one u wszystkich ssaków, ale my mamy ich najwięcej. W razie potrzeby wydzielają one wodę z niewielką domieszką soli, czyli pot, który parując z powierzchni skóry, oddaje nadwyżki ciepła do otoczenia.
Dlaczego ten unikalny system termoregulacji, dzięki któremu możemy np. biegać w maratonach, czasami zawodzi? Po pierwsze, intensywne pocenie prowadzi do szybkiej utraty wody przez organizm. Trzeba więc pić, aby się nie odwodnić.