Mur na granicy. Zwierzęta nie mogą migrować, nie mają dostępu do wodopoju. Otwory są, ale do pushbacków
Anna Szczurak i Paweł Fiedorczuk z Białegostoku mają działkę w niewielkiej, wymierającej wsi tuż obok granicy z Białorusią. Grunt kupili kilka lat temu i chętnie tam odpoczywają, obserwując zwierzęta. Graniczną rzekę Świsłocz mają tuż za swoją działką. Po drugiej stronie granicy jest nieodwiedzany przez ludzi las i dzikich zwierząt jest tam mnóstwo.
– Jakie tam są rykowiska! Nigdzie takich nie słyszałem – mówi Paweł Fiedorczuk.
Zwierzęta często przechodziły przez Świsłocz na polską stronę. Teraz, jeśli podejmą taką próbę, grozi im śmierć w męczarniach. W ostatnich tygodniach dostęp do rzeki od polskiej strony został zamknięty. Pojawił się tam trzymetrowy płot ze zwojów concertiny.
Czytaj także: Puszcza jest mądra i chce żyć własnym życiem. Władza jej nie pozwala
„Graniczne rzeki, cieki wodne, tereny bagienne nie będą zagrodzone. Na tych odcinkach zostaną zastosowane inne systemy ochrony granicy, co umożliwi dzikim zwierzętom swobodne przekraczanie granicy” – pisała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska 7 lutego 2022 r.
Początkowo bariera z drutu kolczastego umieszczona została tylko w niektórych miejscach Świsłoczy, ale i tak strażnicy granic, myśliwi, leśnicy i mieszkańcy opowiadają historie o łosiach, jeleniach i sarnach, które zmarły w męczarniach po zaplątaniu w concertinę, a na brzegu rzeki do dziś można wypatrzeć szczątki zwierząt, które zakończyły życie w granicznej rzece.
A będzie jeszcze gorzej.
Po zapewnieniach GDOŚ z ubiegłego roku pozostało tylko wspomnienie. Zwierzęta nie tylko mają zamknięte szlaki migracyjne, ale też zabrany dostęp do wodopoju. Wysoki płot z drutu kolczastego stoi wzdłuż całego ok. 50-kilometrowego granicznego odcinka Świsłoczy.
Ludzie, którym mury i zasieki miały uniemożliwić wejście na terytorium Polski, dają sobie radę z forsowaniem zabezpieczenia, choć często kończy się to poważnymi obrażeniami ciała. Zwierzęta nie dadzą sobie rady w ogóle, a na pograniczu polsko-białoruskim żyją m.in. łosie, jelenie, sarny, żubry, wilki, widywane są też rysie. Zwierzę, które spróbuje przepłynąć Świsłocz z Białorusi albo zechce napić się wody, łatwo może zaplątać się w drut, z którego się nie wydostanie.
– Napisaliśmy do Straży Granicznej, żeby zostawili przejścia dla zwierząt, zwłaszcza że na tym odcinku granicy jest łąka i uchodźcy tędy nie idą. Załączyliśmy filmy pokazujące zwierzęta przechodzące przez rzekę. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi – mówi Paweł Fiedorczuk.
Prof. David Frye dla „Polityki”: Mury działają znieczulająco
Otwory w murze są, ale do pushbacków
Odpowiedzi od Straży Granicznej nie doczekali się również naukowcy z Białowieży, którzy próbowali uzyskać informacje o przejściach dla zwierząt w murze, który został zbudowany na całej granicy z Białorusią z pominięciem rzecznych odcinków. Ponad pięciometrowy mur ze stalowych przęseł, zwieńczony drutem żyletkowym, dzieli m.in. Puszczę Białowieską, która rozciąga się po obu stronach granicy.
– Nie mamy informacji, gdzie dokładnie znajdują się przejścia dla zwierząt. Napisaliśmy do Straży Granicznej z prośbą o takie informacje, ale przez miesiąc nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Straż Graniczna odmówiła też udostępnienia nam danych z kamer, które byłyby pomocne w prowadzeniu badań nad przemieszczaniem się i zachowaniem zwierząt w pobliżu barier – mówi dr Katarzyna Nowak z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego.
Na pytanie, które skierowałam do rzeczników prasowych podlaskiej Straży Granicznej oraz warszawskiej centrali tej formacji, również nie otrzymałam odpowiedzi.
O przejściach dla zwierząt w murze wiadomo, że miały być. Jak zdradza chcący zachować anonimowość leśnik z jednego z przygranicznych nadleśnictw, żadnego przejścia nie widział.
Czytaj także: Zwierzęta już giną na granicy z Białorusią. Taki los czeka uwięzione tam żubry?
Prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży mówi, że przejścia dla dużych zwierząt są nieczynne i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek zostaną otwarte. Otwory dla małych zwierząt, takich jak drobne ssaki, płazy czy gady, także w praktyce często nie spełniają swojej roli: albo są umieszczone za wysoko, albo zasypane piaskiem czy liśćmi.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie widzi problemu. Wydział Komunikacji Medialnej tego resortu tłumaczy, że „w sytuacji braku zagrożenia bramy/przejścia dla dużych zwierząt pozostają otwarte. Zostały one utworzone dla migracji zwierząt, jednakże priorytetem jest bezpieczeństwo państwa. Właśnie ze względu na bezpieczeństwo państwa (wojna za wschodnią granicą i działania hybrydowe) bramy te mogą być okresowo przez Straż Graniczną zamykane”.
To w praktyce oznacza, że przejścia są zamknięte przez cały czas. Wojna za wschodnią granicą oraz „działania hybrydowe” nie mają przerw.
– Prawie półtora roku po budowie zapory na granicy potwierdza się to, przed czym ostrzegaliśmy. Bariera jest nie do przejścia dla zwierząt. Wdrożone rozwiązania nie spełniają żadnych wymogów – tych przejść po prostu nie ma. Konsekwencją jest trwała fragmentaryzacja siedlisk i zaburzenie integralności ekosystemu Puszczy Białowieskiej, obszaru światowego dziedzictwa UNESCO – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Nawet gdyby przejścia dla dużych zwierząt były otwarte, to wcale nie jest oczywiste, że zwierzęta by z nich korzystały.
– Mają one działać w ten sposób, że czujniki pokażą, że zbliża się zwierzę, a wtedy służby otworzą przejście. To jest absurdalne, bo skąd zwierzęta mają wiedzieć, w którym miejscu jest przejście, skoro przejścia ta są zamknięte? – zauważa Katarzyna Nowak.
Skoro granicę dzieli mur, a przejścia dla zwierząt są zamknięte, to którędy wyrzucane są z Polski osoby, które przekraczają zieloną granicę, chcąc ubiegać się o azyl w Unii Europejskiej? Wiadomo, że nikt ich nie wozi do przejść granicznych, które w większością są zamknięte. Oprócz przejść dla zwierząt w murze są też przejścia techniczne i to one są otwierane, gdy Straż Graniczna wypycha z Polski złapanych cudzoziemców.
Czytaj także: Czy Polska zapłaci za pushbacki? Proces właśnie się rozpoczął
W ostatnich dniach pojawiło się kolejne utrudnienie dla zwierząt.
– W miejscach, gdzie są w płocie małe dziurki, którymi mają przechodzić niewielkie zwierzęta, wzdłuż muru został położony drut kolczasty, który ma zapobiec podkopom pod murem – podaje dr Katarzyna Nowak.
Skutki zapory i muru dla przyrody będą poważne
Resort klimatu i środowiska uważa, że polska zapora nie ma negatywnego wpływu na duże zwierzęta, ponieważ populacje tych zwierząt są izolowane od siebie od lat 80. XX w. poprzez białoruską barierę zwaną systiemą (jest to wielopoziomowy ciąg zabezpieczeń inżynieryjnych z wykorzystaniem m.in. drutu kolczastego i napięcia elektrycznego), nie ma też negatywnego wpływu na środowisko, co potwierdziły „stosowne analizy”, jednak nie podał stosownych analiz.
„Jednocześnie, zgodnie z informacją uzyskaną z Białowieskiego Parku Narodowego, nie stwierdzono przypadku zaplątania się zwierzęcia w drut ostrzowy w granicach Białowieskiego Parku Narodowego” – podaje ministerstwo. Tymczasem park narodowy obejmuje tylko część Puszczy Białowieskiej, a zwierzęta giną w concertinie głównie na odcinkach rzecznych, poza parkiem narodowym.
Konsekwencje rozpostarcia drutu przy rzece nie ograniczają się tylko do tego, że wpadają w nie sarny czy jelenie.
– Nie ma danych o tym, ile zwierząt zginęło w drucie żyletkowym, nie ma także danych o skutkach ograniczenia zwierzętom dostępu do wody. Rzeki są niezmiernie istotnym źródłem wody dla zwierząt, szczególnie w okresach suszy, gdy woda znika z zagłębień terenu. Odcięcie dostępu do rzek to poważne zagrożenie, nawet dla życia zwierząt – tłumaczy prof. Rafał Kowalczyk.
Czytaj także: Puszcza jak poligon. Zapora na granicy zrujnuje przyrodę
Dr Katarzyna Nowak wyjaśnia, że zwierzęta różnie reagują na mur.
– Widziałam żubry, które podeszły do muru i zawróciły, odchodząc tą drogą, którą przyszły. Inaczej zachowują się wilki, które idą wzdłuż muru, tracąc dużo energii. Podobne zachowania zaobserwowano u jaguarów na granicy USA i Meksyku, gdzie zwierzęta te szły wzdłuż muru przez wiele kilometrów, usiłując dostać się do wody po drugiej stronie, na co traciły ogromne zapasy energii. Z granicy węgiersko-chorwackiej wiemy, że duże grupy jeleni gromadzą się przy barierze, ale podejrzewamy, że ta zmiana zachowania jest efektem ogrodzenia granicznego – mówi Katarzyna Nowak.
Budowa bariery i militaryzacja mają szerszy wpływ niż tylko w pasie granicznym.
– Strefa skutków infrastrukturalnych obejmuje również drogi leśne i przemieszczanie się dzikich zwierząt wzdłuż nich oraz aktywność w ich pobliżu. Na Drodze Browskiej, która biegnie wzdłuż Białowieskiego Parku Narodowego, liczymy martwe płazy, gady i inne zwierzęta i porównujemy je z danymi z 2022 r. podczas budowy muru, gdy droga uległa zniszczeniu również na inne sposoby. Choćby blisko jedna czwarta przydrożnych drzew została uszkodzona przez duże maszyny – mówi Katarzyna Nowak.
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot nie ma wątpliwości co do tego, jaki los powinien spotkać zaporę na granicy.
– Problemów i tragedii w związku z funkcjonowaniem muru jest więcej, dlatego trzeba rozwiązać je kompleksowo – dla dobra zwierząt i ludzi. W świetle prawa europejskiego zapora jest samowolą, ponieważ przed budową nie została przeprowadzona ocena oddziaływania na środowisko. Konstrukcja zapory pozwala na jej szybki demontaż i właśnie to powinno mieć miejsce – mur powinien zostać rozebrany. Zachowana powinna zostać bariera elektroniczna, która pozwala monitorować ruch i przepuszczać zwierzęta. W pełni możliwe jest pogodzenie potrzeb obronności kraju i ochrony przyrody – podsumowuje Radosław Ślusarczyk.
Czytaj także: Zapomniany kryzys na granicy. „Nadal jesteśmy traktowani jak zdrajcy i przestępcy”