To decyzja o odwołaniu najwyższego stanu alertu, który w związku z koronawirusem SARS-CoV-2 Światowa Organizacja Zdrowia wprowadziła pod koniec stycznia 2020 r. I ważny krok w kierunku zniesienia pandemii, ale jeszcze nie równoznaczny z jej odwołaniem.
Choć wielu ekspertów spodziewa się tego jeszcze w tym roku, szef WHO na piątkowej konferencji, wraz z informacją o obniżeniu statusu alarmowego dla covid, wydał ostre ostrzeżenie: infekcje nadal są śmiertelnym zagrożeniem dla wielu ludzi. Wirus nadal zabija osoby nieuodpornione i z osłabionym układem immunologicznym. A tysiące ludzi, które przebyły zakażenie, borykają się z długotrwałymi konsekwencjami.
Czytaj też: Covid, grypa i inne infekcje. Nie pamiętamy, że wirusy wciąż są groźne
Po pandemii trzeba zadbać o chorych z long covid
Globalny stan zagrożenia zdrowia pomógł ujednolicić międzynarodową walkę z covid, ale przede wszystkim wzmocnił współpracę w zakresie badań i wyprodukowania szczepionek oraz leków, na które od momentu pojawienia się pierwszych zakażeń czekaliśmy niecały rok. To rekordowy czas, biorąc pod uwagę skalę potrzeb. I choć dziś można spotkać się nadal z krytyką, że szczepionki te zostały niedostatecznie przebadane, a obecnie jest ich za dużo (obie opinie uważam za nieuprawnione), to udostępnienie ich wielomilionowej populacji w tak krótkim czasie będzie w przyszłości uważane za sukces o historycznym znaczeniu.
Na początku pandemii ważne było, aby przeciążone systemy opieki zdrowotnej skoncentrowały wszystkie swoje wysiłki ratujące życie na pacjentach z covid-19 z ostrą infekcją. Ludzka pamięć jest krótka, więc być może nie pamiętamy już tragicznych obrazów z północy Włoch lub metropolii amerykańskich, na których pokazywano składowiska trumien czekających na pochówek. A w Polsce – kolejki ambulansów przed szpitalnymi oddziałami ratunkowymi. Nasza sytuacja obecnie jest zupełnie inna i choć koronawirus wciąż daje się we znaki szczególnie najsłabszym osobom (lub tym, które nie są zaszczepione), głównym zmartwieniem jest dziś tzw. long covid. Dlatego WHO oczekuje, że kraje członkowskie będą nadal inwestowały długoterminowo w systemy opieki zdrowotnej i miały opracowane plany radzenia sobie z popandemicznymi powikłaniami.
Czytaj też: Kraken. Czy nowa odmiana omikrona jest gorsza od poprzednich?
Koronawirus wcale nie znika
„Najgorszą rzeczą, jaką każdy kraj mógłby teraz zrobić, jest wykorzystanie naszej decyzji do osłabienia czujności – powiedział w piątek dyrektor generalny WHO. – Czyli do demontażu systemów, które stworzono, by zabezpieczać ludzi przed zakażeniami koronawirusem i wysyłania do nich informacji, że nie powinni się chronić sami”.
Już w najbliższy czwartek 11 maja w Stanach Zjednoczonych wygasną regulacje wprowadzone na początku 2020 r. związane z ogłoszonym wówczas stanem zagrożenia zdrowia publicznego. Dotyczą one wielu aspektów życia Amerykanów i osób przekraczających granicę (np. będzie można wjechać do USA bez certyfikatu potwierdzającego zaszczepienie na covid-19). W Polsce odwołanie stanu epidemicznego – co również będzie się wiązać z zawieszeniem rozmaitych regulacji prawnych – rząd zapowiedział na 1 lipca tego roku.
Żadna z tych decyzji nie oznacza jednak, że koronawirus znika. Choć liczba zakażeń wygasa (ostatniej doby oficjalnie potwierdzono 251 zakażeń, tydzień wcześniej 286, a dwa tygodnie wstecz – 455), warto nadal przestrzegać reguł, które ograniczają ryzyko infekcji. Liczba zgonów z powodu covid na całym świecie spadła od stycznia o 95 proc., ale tylko w ubiegłym miesiącu choroba zabiła 16 tys. osób.
Dr Grzesiowski: Covid nam ucieka. Będziemy chorować, może nawet wiele razy