Nauka

Ofiary braku wody odchodzą po cichu, ale kryzys dosięgnie i nas. Działajmy

Kolejka do pitnej wody w Dakce, stolicy Bangladeszu. Październik 2022 r. Kolejka do pitnej wody w Dakce, stolicy Bangladeszu. Październik 2022 r. Habibur Rahman / ABACA / Forum
Dziś Światowy Dzień Wody. Nie świętujmy, ale chrońmy ją, oszczędzajmy i przygotowujmy na nadciągający wielkimi krokami kryzys. Jej niedostatek oznacza głód, migracje, wojny i choroby.

Widok niebieskiej, pokrytej morzami i oceanami planety daje złudne wyobrażenie o nieprzebranych, powszechnie dostępnych zasobach zdatnej do picia wody. Nic bardziej mylnego. Nadająca się do bezpośredniego wykorzystania woda słodka stanowi zaledwie 0,007 proc. zasobów wodnych naszej planety, a to na niej swój byt opiera dziś ponad 8 mld ludzi.

Światowe zapotrzebowanie na wodę rośnie i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych dekadach trend ten miał ulec zmianie. Według szacunków do 2050 r. wielkość populacji ludzkiej sięgnie niemal 10 mld, zwiększy się konsumpcja, urbanizacja i migracja ludności do miast. A przecież już obecnie roczny wzrost zapotrzebowania na wodę sięga globalnie aż 64 mld m sześc. To blisko stukrotność pojemności jeziora Śniardwy. Oddaje to skalę problemu i nie napawa optymizmem, zwłaszcza wobec zmian klimatycznych, co do których istnienia, jak również ich antropogenicznych przyczyn, panuje naukowy konsensus. Musimy więc myśleć i rozmawiać o wodzie, a także działać na rzecz jej ochrony. Jej niedostatek i nieodpowiednia jakość oznacza bowiem głód, migracje, wojny i choroby.

Czytaj także: XXI w. będzie wiekiem wody. Co to oznacza?

Kula ziemska widziana z kosmosuEast NewsKula ziemska widziana z kosmosu

Wspólny apel tysięcy naukowców

To właśnie dlatego pod koniec 2020 r. ponad 80 tys. badaczy zrzeszonych w ponad 100 towarzystwach naukowych badających ekosystemy wodne wydało oświadczenie przedstawiające dramatyczną skalę postępującej degradacji wód powierzchniowych, przestrzegające przed jej konsekwencjami i wzywające do podjęcia natychmiastowych działań na rzecz ich ochrony.

By przekonać się o tym, do jakich skutków doprowadzić może brak wody, nie trzeba wcale spoglądać na klimatyczne modele prognostyczne. Już w tej chwili ok. 2 mld ludzi nie ma zagwarantowanego dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Dla wielu społeczności krajów ubogich jej niedostatek oznacza wysiłek codziennego pokonywania dużych odległości, aby ją zdobyć, niesie za sobą cierpienie z pragnienia, niedożywienia i chorób. Przeciętny mieszkaniec USA zużywa dziennie 575 l wody, Australii – 340 l, Polski – ok. 150 l, zaś mieszkaniec Mozambiku – zaledwie 5 l. Podkreśla to kolosalne dysproporcje i koreluje z poziomem edukacji, występowaniem chorób i zaburzeń rozwoju wśród dzieci, a także stabilnością polityczną.

Ofiary deficytu wody odchodzą w ciszy

Brak dostępu do wody pitnej nie uśmierca w sposób tak spektakularny i przykuwający uwagę, jak powodzie, trzęsienia ziemi czy wojny. Jego ofiary odchodzą w ciszy. Są nimi – przede wszystkim – dzieci w subsaharyjskich regionach Afryki i biedniejszych krajach azjatyckich. Statystycznie każdego dnia z powodu niedostatku czystej wody i zanieczyszczenia środowiska ściekami komunalnymi śmierć ponosi blisko 6 tys. dzieci. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, iż przewlekła biegunka będąca rezultatem spożywania wody zanieczyszczonej mikrobiologicznie jest wciąż jedną z wiodących przyczyn śmierci dzieci do lat 5. Ograniczony dostęp do wody sprzyja również problemom związanym z niedożywieniem i upośledzeniem rozwoju.

Czytaj także: Jak żyć w czasach suszy

Czy czeka nas wojna o wodę?

Prognozowany wzrost temperatur i występowania skrajnych zjawisk atmosferycznych będą powyższe problemy potęgowały, dodatkowo zwiększając ryzyko nowych napięć politycznych. Dane gromadzone przez Pacific Institute wyraźnie wskazują, że w XXI w. liczba konfliktów o wodę wzrosła, a postępujące skutki zmian klimatu czynią wojnę o wodę zupełnie realnym scenariuszem. Niewątpliwie przyczyną konfliktów mogą być również globalne migracje ludzi spowodowane jej deficytem. Według prognoz do 2050 r. ok. 5 mld ludzi będzie żyć na terenach zagrożonych przynajmniej tymczasowym deficytem wody, a ponad miliard może zostać zmuszona do wyemigrowania z terenów, na których zwyczajnie nie da się dalej żyć. W obliczu kurczących się zasobów środowiskowych, takich właśnie jak woda, skorych do dzielenia się nimi będzie mniej. Im szybciej zdamy sobie sprawę, że przeciwdziałanie zmianom klimatu i ochrona zasobów wodnych jest jednym z fundamentów stabilności politycznej na świecie, tym lepiej dla przyszłych pokoleń – także tych, które zamieszkiwać będą regiony wysoko rozwinięte.

Czytaj także: Będzie więcej wojen. Raport IPCC pozbawia złudzeń

Woda, klimat i Amazonia na talerzu

Globalnie najwięcej wody, ok. 70 proc., zużywa rolnictwo, głównie w celu nawadniania pól uprawnych. Warto zdać sobie sprawę, że większość z nich istnieje po to, by produkować paszę dla zwierząt, a nie żywność bezpośrednio wykorzystywaną przez człowieka. W rezultacie koszt środowiskowy pozyskania żywności pochodzenia zwierzęcego, w tym ten związany ze śladem węglowym i wodnym, jest bardzo wysoki. Hodowla zwierząt odpowiada za 25 proc. globalnego zużycia wody i produkuje więcej gazów cieplarnianych niż łącznie wszystkie samochody, ciężarówki, pociągi, statki i samoloty na świecie razem wzięte. W związku z tym aspekt ograniczenia konsumpcji mięsa na korzyść produktów roślinnych znalazł odzwierciedlenie m.in. w raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ r., oficjalnym stanowisku Rady Naukowej Europejskich Akademii Nauk, a także stanowisku opublikowanym w 2019 r. na łamach czasopisma „BioScience”, które podpisało łącznie 11 tys. badaczy z ponad 150 krajów.

Czytaj także: Rolnictwo i hodowla bydła rujnują naszą planetę. Alarmujący raport IPCC

Pomimo tego globalna konsumpcja mięsa rośnie, osiągając ok. 350 mln t rocznie, a wzrost popularności diet roślinnych nie wydaje się stanowić realnego sposobu rozwiązania tego problemu. Najwyższy poziom konsumpcji mięsa odnotowuje się w krajach wysoko rozwiniętych, przekracza on 100 kg na osobę w Australii i USA oraz sięga ok. 80 kg w Europie. Istotny wpływ na jego wzrost ma również populacja krajów rozwijających się. W połowie lat 70. XX w. w Chinach spożywano rocznie mniej niż 10 mln ton mięsa, podczas gdy w 2012 r. – już ponad 70 mln. Największy wzrost popytu na mięso odnotowuje się obecnie w Indiach, państwie zamieszkiwanym niegdyś w 40 proc. przez wegetarian. Według prognoz Światowego Forum Ekonomicznego do 2050 r. zapotrzebowanie na mięso na całym świecie się podwoi. Decydować będzie o tym zarówno wzrost liczebności ludzkiej populacji, jak i postępujący rozwój gospodarczy. Potrzeba więc jak najszybszego wdrażania metod minimalizowania skutków środowiskowych produkcji zwierzęcej i wdrażania innowacyjnych sposobów produkowania mięsa wykorzystujących procesy pozaustrojowe.

Konieczność zaspokojenia potrzeb coraz bardziej licznej populacji ludzkiej pociąga za sobą degradację środowiska, od której zależy przyszłość naszego gatunku. Przykładowo, zamiast otaczać większą troską Puszczę Amazońską, wycina się ją na niespotykaną wcześniej skalę, by tworzyć nowe pastwiska i tereny uprawne. A przecież Puszcza Amazońska, unikatowa pod względem bioróżnorodności, jest najważniejszym lądowym biomem dla homeostazy klimatycznej planety. Każdego roku absorbuje ok. 2 mld ton CO2. Utrata tych zdolności, a także uwolnienie skumulowanego wcześniej dwutlenku węgla, byłoby dla klimatu Ziemi katastrofalne. A przecież tylko w 2022 r. liczba dużych pożarów w Amazonii sięgnęła niemal 1 tys. Warto zdać sobie sprawę z istnienia tego coraz trudniejszego do pokonania sprzężenia zwrotnego: rosnące temperatury sprzyjają pożarom, które powodują kolejne emisje gazów cieplarnianych, które dalej podnoszą temperatury. Żeby tego było mało, tylko w zeszłym roku wylesiono aż 10,5 tys. km kw. cennych lasów tropikalnych w Brazylii, a kraj ten bije kolejne rekordy w zbiorach soi, eksportowanej również do krajów rozwiniętych w celach paszowych. Tak właśnie działa system naczyń powiązanych. Na sytuację Puszczy Amazońskiej wpływ mają nawet wybory dietetyczne mieszkańców krajów bogatych.

Według analizy danych satelitarnych sezon pożarowy w 2020 r. był w Amazonii jeszcze bardziej dotkliwy niż pożary w roku 2019, które przykuły uwagę całego świata.PolitykaWedług analizy danych satelitarnych sezon pożarowy w 2020 r. był w Amazonii jeszcze bardziej dotkliwy niż pożary w roku 2019, które przykuły uwagę całego świata.

Bogaci też ucierpią

Modele predykcyjne są bezlitosne. Na skutek zmian klimatu w największym stopniu ucierpią ci, którzy w najmniejszy sposób na te zmiany wpływają. Według kompleksowego indeksu określającego stopień destabilizacji wywołanej przez zmiany klimatyczne, opracowanego przez badaczy z Uniwersytetu Notre Dame, do najbardziej zagrożonych obszarów należą chociażby Kongo, Republika Środkowoafrykańska, Erytrea, Czad i Somalia. To miara współczesnego kryzysu moralnego wywołanego galopującym rozwojem gospodarczym i konsumpcjonizmem. Jednak wywołany suszami problem niedoboru wody jest coraz częstszy również w krajach Europy i obecnie dotyka ponad 10 proc. jej populacji, swoim zasięgiem obejmując niemal 20 proc. powierzchni kontynentu. W ostatnich 30 latach spowodował on w UE straty oszacowane na 100 mld euro. W największym stopniu niedostatek wody odczują mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego. Postępujące zmiany klimatu odczuwalne będą również w Polsce. W porównaniu do obecnie trwającego dziesięciolecia w latach 2041–2050 liczba dni z temp. <17 st. C zmniejszy się w naszym kraju o 231! W kolejnych dekadach systematycznie zwiększać będzie się skumulowana liczba tropikalnych nocy (o temp. min. >20 st. C) i gorących dni (o temp. maks. > 35 st. C.). Nie można tego lekceważyć, zwłaszcza że Polska jest jednym z najuboższych w zasoby wodne krajów Europy – średnio na jednego mieszkańca przypada ok. 1,8 tys. m sześc., podczas gdy średnia europejska wynosi 5 tys. m sześc. Według prognoz w 2100 r. niedoboru wody doświadczać będzie 15 mln Polaków.

Czytaj także: Polska wysycha. Czy jesteśmy skazani na susze i pustynnienie?

Polityka wodna państwa to filar bezpiecznej przyszłości

Człowiek zwykle ceni najbardziej to, co rzadkie. W przypadku wody musimy wykazać się większą roztropnością, obejmując jej zasoby szczególną troską i ochroną, gdy jeszcze nie odczuwamy wyraźnie konsekwencji ich niedostatku. Wymaga to zdecydowanych działań ze strony decydentów, również w skali lokalnej. W sektorze rolniczym potrzeba m.in. ograniczenia odpływu z systemów odwadniających, regulowania ilości wody w rowach i drenach, wykorzystywania różnorodnych metod retencjonowania wód opadowych, również tych spływających z powierzchni terenu, oraz tworzenia licznych rolniczych zbiorników wodnych. We wszystkich sektorach, w tym w przemysłowym, potrzeba optymalizacji gospodarki wodnej, zwłaszcza że wciąż 20–40 proc. wody w Europie jest marnowana na skutek odcieków, nadmiernego nawadniania czy braku stosowania technologii pozwalających oszczędzać i odzyskiwać wodę w procesach przemysłowych. Konieczne jest też odpowiednie kształtowanie struktury krajobrazu i wprowadzenie elementów tzw. zielonej infrastruktury, która modyfikuje bilans cieplny i wodny krajobrazu. Czas postawić sprawę jasno: polityka wodna państwa powinna stać się jednym z najistotniejszych kierunków rozwoju kraju na drodze do bezpiecznej i stabilnej przyszłości. Do tego potrzeba jednak świadomych sytuacji decydentów.

Czytaj także: Jak wysycha świat

Co można zrobić już dziś

Nie czekajmy jednak na polityków, weźmy sprawy w swoje ręce już dziś. Przeanalizujmy zużycie wody w gospodarstwie domowym. Na ogół najwięcej przeznaczamy jej na kąpiel, spłukiwanie toalety, pranie i mycie naczyń. Możemy zrezygnować z kąpieli w wannie na rzecz prysznica, wybrać oszczędniejszą pod względem zużycia wody pralkę czy zmywarkę. Jeżeli mamy ogród, możemy gromadzić deszczówkę lub wodę z płukania warzyw i owoców i wykorzystywać ją do podlewania roślin. W okresie wegetacji warto ograniczyć koszenie trawy, by utrzymywać wilgotność gruntu i ograniczyć parowanie. Planujmy też rozważnie zakupy spożywcze – prawie jedna piąta wyprodukowanego na świecie jedzenia jest marnowana z powodu nadmiernej konsumpcji. Według szacunków woda, która jest zużywana do produkcji zmarnowanej żywności, starczyłaby w zupełności do zaspokojenia potrzeb 9 mld ludzi.

Czytaj także: Jesteśmy uzależnieni od wody. Czy starczy jej dla nas wszystkich?

To ludzkość jest odpowiedzialna za degradację środowiska, zmiany klimatu i ograniczenie dostępności wody. Przekonanie, że problemy te nie istnieją bądź rozwiążą się same, prowadzi nas prosto w kierunku katastrofy. Potrzeba działań indywidualnych, lokalnych, narodowych, kontynentalnych i globalnych jest pilna oraz powinna wynikać ze świadomości ekologicznej i troski o bliźniego. Przyszłych pokoleń nie stać na to, by te obecne wciąż ignorowały, w imię szybkiego zysku i ulotnego luksusu, to, przed czym od dekad przestrzega nauka.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama