Najbardziej narażone na porywy wichur orkanu Otto są obecnie północne Niemcy, Dania, południowa Szwecja i kraje bałtyckie, czyli Łotwa, Litwa i Estonia. Ale także spory kawałek północnej Polski. Tam porywy wiatru mogą sięgać nawet 125 km/h. Albo więcej. To sporo, zważywszy że najsilniejsze huragany i porywy wiatru zanotowane w ogóle na Ziemi to ok. 360 km/h, czyli jakieś 100 m/s.
Jednak takie, na szczęście, zdarzają się niezwykle rzadko i trwają też zwykle dość krótko. Największe porywy wiatru – już niemal tzw. superhuragany, o sile ponad 100 m/s – występują sporadycznie tylko na Antarktydzie, ale nikomu nie robią krzywdy, bo tam nikt, poza niektórymi przystosowanymi do warunków Antarktydy zwierzętami, nie mieszka. Może wiać.
Czytaj też: Orkan Ksawery przeszedł nad Polską. Tragiczny bilans wichury
Orkan Otto: wichury, ale nie huragany
Tym razem bardzo silny powiew – początkowo szacowany na cyklon o nazwie Ulf, a z czasem na silniejszy od niego orkan o nazwie Otto – przybył znad Atlantyku, który wciąż jest bardzo ciepły, mimo że na półkuli północnej trwa zima. Atlantyk jak zwykle latem nagrzał się mocno i szybko tego ciepła nie straci. Te skumulowane w oceanie ciepłe morskie wpływy starły się z masami powietrza znad wschodniej kontynentalnej Rosji, z Syberii, a te są o tej porze roku zawsze mocno zimne. Różnica temperatur spowodowała też ogromną różnicę ciśnień – niskiego znad Atlantyku i wysokiego z Syberii – a takie spotkanie zawsze skutkuje dynamicznym ruchem mas powietrza, czyli wiatrem. A w tym przypadku wichurą, wręcz „huraganem”.
Na marginesie: w relacjach dotyczących europejskich cyklonów i silniejszych od nich orkanów – a tych mamy coraz więcej, niemal co roku występuje jakiś europejski orkan – często pojawia się utożsamianie ich z huraganami. To błąd. Huragany są zawsze burzami wiatrowymi, które rodzą się w tropikach. Mają też nieco inną cyrkulację, typowo wirową. Huragany to cyklony tropikalne, które tworzą się w strefach międzyzwrotnikowych. To głębokie niże z wirową cyrkulacją, które mogą mieć wysokość kilkunastu i średnicę kilkuset kilometrów. Na Atlantyku powstają zwykle na przełomie lata i jesieni, a na Oceanie Indyjskim w maju i listopadzie. W okolicach Australii w marcu, gdy temperatura wierzchnich warstw tamtejszych oceanów jest w tych rejonach największa. Na szczęście nam w Europie nie zagrażają.
Czytaj też: Dlaczego grożą nam coraz częstsze nawałnice i powodzie
Huragan, tajfun, gigantyczna karuzela
Te atlantyckie kręcą się odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, z kolei tajfuny z południa, z Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku – zgodnie z nim. Huragany powstają, ponieważ powierzchnia oceanów jest bardzo nagrzana, w niektórych miejscach może przekraczać 26 st. C, i to aż do głębokości 50 m. Wystarczy, że nad takim ogromnym zbiornikiem ciepła powstanie mały układ niskiego ciśnienia, a nawet nieznaczne, tzw. izobaryczne zafalowanie pola ciśnień.
Potrzeba jeszcze tylko, by wokół takiego zafalowania pojawiło się kilka głębokich chmur. W takiej sytuacji huragan może się już narodzić. Chmury zaczynają zasysać ciepłe i lekkie powietrze znad oceanu, które wirowym ruchem unosi się do góry. Im idzie wyżej, tym bardziej się ochładza i staje się cięższe. Naturalna kolej rzeczy: gdy staje się cięższe, zaczyna iść w dół, ale z dołu nieprzerwanie napływają lekkie i ciepłe masy. W środku takiego układu powstaje bardzo obniżone ciśnienie i całość zaczyna wirować jak gigantyczna karuzela. Huragan lub, jak mówią w Azji, tajfun, a w Australii willy-willy – jest gotowy.
Czytaj też: Skąd się biorą trąby powietrze i tornada
Mocno wieje i będzie wiać
Nieco inaczej rodzą się cyklony i orkany europejskie, które powstają zwykle jesienią i zimą w wyniku ścierania się mas atmosferycznych o wysokim i niskim ciśnieniu i nie ma w nich wyraźnej oraz skoncentrowanej wirowości. Styk wysokiego i niskiego ciśnienia zawsze wywołuje wzburzenie ciśnień i stąd wichura. Tak jest też teraz nad północną Polską, Danią, południową Szwecją i dalej na północny wschód. Właściwie są to dość przewidywalne zjawiska atmosferyczne, chociaż z powodu globalnych zmian klimatycznych, z którymi bez wątpienia mamy do czynienia, mogą być coraz częstsze i się nasilać. Trzeba o tym pamiętać.
Wracając do sytuacji obecnej u nas: rzeczywiście mocno wieje, ale huragany czy tajfuny są o wiele groźniejsze i bardziej śmiercionośne niż europejskie cyklony i orkany, gdyż tam wchodzą w grę znacznie wyższe temperatury i wód oceanicznych, i mas powietrza wokół. Może pocieszmy się chociaż tym.
Czytaj też: Co ma do zimy w Polsce Ocean Indyjski