Wielka przeprowadzka
Wielka przeprowadzka do monstrualnych miast. Chętnych nie brakuje
Nie ma mieszkań, szkół, przychodni, asfaltu i oświetlenia na ulicach, kanalizacji, bieżącej wody. W pobliżu bogatych dzielnic miast Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej wyrastają setki tysięcy chatek, w których ludzie mieszkają nielegalnie. Obok starych dzielnic nędzy pojawiają się nowe, gdzie kwitną narkomania, prostytucja i niewolnicza praca dzieci, a powietrze przesycone jest fetorem wylewanych na ulice ścieków. To wylęgarnie przestępczości, chorób, bezrobocia i terroryzmu. Zarzewia społecznej rewolty. Swego czasu historyk Mike Davis, autor książki „Planet of Slums”, pisał, że „przeznaczeniem znacznej części ludzkości jest życie nie w miastach ze szkła i stali, jak to sobie kiedyś wymarzyli urbaniści, ale w domach z błota, słomy, puszek oraz kawałków blachy, plastiku i drewna”.
W skali globu mniej więcej co czwarty spośród 4,5 mld mieszkańców miast żyje dziś w slumsach.
Walec wciąż jedzie
Sumerowie zakładali miasta już 6 tys. lat temu. Najstarsze – Uruk – liczyło wedle różnych ocen od 10 do nawet 50 tys. mieszkańców. Jako gatunek człowiek jednak długo preferował wieś. W roku 1800, kiedy na Ziemi żyło ok. 900 mln ludzi, zaledwie 20 mln (ok. 2 proc.) mieszkało na terenach zurbanizowanych. Gdy ponad sto lat później, w drugiej lub trzeciej dekadzie XX w., liczba ludności świata przekroczyła 2 mld, w miastach żyło mniej niż 200 mln (ok. 10 proc.). Już wtedy coś zaczęło się zmieniać.
Demografowie szacują, że w 1950 r. miejskie życie wiodło ok. 750 mln na ok. 2,5 mld mieszkańców globu, blisko jedna trzecia. Urbanizacja nabierała tempa – szalonego, jak się miało wkrótce okazać. Po upływie kolejnych 50 lat, na początku XXI w., świat liczył 7 mld ludzi, ale już połowa (3,5 mld) mieszkała w miastach. Dzisiaj – według najnowszych szacunków ONZ z listopada 2022 r.