Nowa historia świata
Jak narodził się świat? Myliliśmy się. Ta książka wywołała spore zamieszanie
„Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości” to obszerna, wyjątkowa książka, która od chwili premiery w 2021 r. wywołała na świecie sporo zamieszania. Jej autorzy – amerykański antropolog David Graeber oraz brytyjski archeolog David Wengrow – przeanalizowali dane z wykopalisk i badań ludów pierwotnych znanych z historii oraz współcześnie żyjących. I doszli do wniosku, że nasze dotychczasowe wyobrażenia o początkach dziejów są fałszywe.
Pierwszym grzechem jest europocentryzm. Stąd ogromna waga, jaką autorzy przywiązują do relacji podróżników, a zwłaszcza jezuitów. Przyjechali oni w XVII w. z misją do Nowego Świata, by nieść „dobrą nowinę”, więc uczyli się języków rdzennych Amerykanów i wchodzili z lokalnymi mędrcami w dyskusje o świecie, Bogu, wartościach. Nie mogli się nadziwić, że umiejętność prowadzenia wywodu i logicznej argumentacji „dzikich” nie tylko nie ustępuje, lecz także przewyższa umiejętności przeciętnego „białego człowieka”.
Drugi grzech to patrzenie na przeszłość przez pryzmat dwóch skrajnych teorii umowy społecznej, sformułowanych przez Thomasa Hobbesa (1588–1679) oraz Jeana-Jacques’a Rousseau (1712–78). Brytyjczyk twierdził, że ludzie są z natury brutalni i dopiero cywilizacja, prawo oraz represyjne rządy twardej ręki kończą wojnę „wszystkich ze wszystkimi”. Francuz przekonywał, że ludzie najpierw żyli w pokojowych, egalitarnych grupkach łowców-zbieraczy, i tę idyllę zakończyło wprowadzenie rolnictwa. Małe gromady przekształciły się w plemiona, a te w społeczeństwa. Pojawiły się instytucje ograniczające wolność i tworzące podziały.
Większość badaczy wybiera jedną z tych opcji (wskazując czasem na religie jako najbardziej pierwotne źródło opresji).