Artemis leci do Srebrnego Globu. Wielki powrót na Księżyc i najważniejsza misja w kosmosie
Cały ambitny plan ma nazwę Artemis i jest realizowany przez NASA, ESA i kilka podmiotów prywatnych, m.in. Space X Elona Muska. To obecnie najważniejsze przedsięwzięcie dwóch największych kosmicznych agencji świata. Artemis to po naszemu Artemida – grecka bogini zwierząt, lasów, gór i roślinności, siostra Apolla, co jest oczywiście nawiązaniem do programu Apollo, który ponad 50 lat temu umożliwił człowiekowi wylądowanie na Księżycu.
W końcu po prawie trzech miesiącach oczekiwań misja Artemis I wystartowała. Wyniesiony przez nią statek Orion będzie okrążał naszego satelitę i powróci za 25 dni. Na razie z manekinami na pokładzie. Ale już Artemis II, która ma wystartować w przyszłym roku, zawiezie w pobliże Księżyca astronautów.
Przypomnijmy, że początkowo start zaplanowano na 29 sierpnia, ale wystąpiły poważne problemy techniczne z zatankowaniem rakiety Space Launch System. Drugi termin wyznaczono na 3 września, jednak problemów technicznych nie udało się całkowicie wyeliminować, więc przesunięto start na początek października. Wtedy zawiodła pogoda, gdyż Florydę zaatakował huragan Ian i rakietę trzeba było odpowiednio zabezpieczyć. O starcie nie było mowy. W końcu dziś – 16 listopada – ok. 7 rano czasu polskiego udało się: misja z powodzeniem wyruszyła w kosmos.
Czytaj też: Kosmos 2022 – dzieje się!
Misja Artemis. Nowy pomysł na Księżyc
Artemis to niezwykle ambitny program. Przede wszystkim wykorzystuje zupełnie świeże rozwiązania. Rakietą nośną jest nowa konstrukcja o nazwie Space Launch System – to najpotężniejsza rakieta wybudowana kiedykolwiek przez człowieka. Wyniesie też na orbitę okołoziemską zupełnie nowy obiekt – statek załogowy Orion, który dostarczy astronautów na Księżyc, a w przyszłości na Marsa.
Misja Artemis I jest bezzałogowa. W statku Orion zasiądą jedynie trzy manekiny naszpikowane czujnikami (przede wszystkim detektorami promieniowania kosmicznego) i elektroniką. Orion dotrze do Księżyca i tylko wejdzie na jego orbitę, po czym wróci na Ziemię. Cała misja potrwa ok. 25 dni. Jej celem jest przetestowanie i SLS, i Oriona. Z kolei Artemis II wystartuje w 2024 r. już z czterema astronautami na pokładzie. Mają dotrzeć Orionem na orbitę Księżyca, jakiś czas na niej pozostać, po czym wrócić na Ziemię. Wreszcie w 2028 r. (pierwszy planowany termin – 2025 r. – okazał się nierealny) nastąpi start misji Artemis III również z czterema astronautami (w grupie ma być też kobieta). Lądownik Starship Human Landing System (HLS) skonstruuje i wyśle z Ziemi firma Space X Elona Muska. Dwóch astronautów przesiądzie się z Oriona na HLS i wyląduje nim na powierzchni Księżyca, w okolicach jego bieguna południowego. Ta okolica ma znaczenie, ponieważ w tamtejszych kraterach pouderzeniowych znajduje się lód wodny. Po mniej więcej tygodniu astronauci zakończą swój pobyt na Księżycu i na pokładzie HLS wrócą na orbitę, znów połączą się z Orionem i wrócą nim na Ziemię.
Taki jest plan najbliższy. Potem planowanych jest jeszcze kilka misji Artemis. Ale też – w przyszłości – budowa stacji orbitalnej Gateway krążącej wokół Księżyca – będą mogły w niej być testowane nowe technologie, rozwiązania i sprzęty, które posłużą astronautom wyprawiającym się na Marsa – oraz budowa Artemis Base Camp dla astronautów księżycowych już na powierzchni Srebrnego Globu.
Księżyc wraca do łask
Księżyc, po 50 latach, znów wraca do łask. Staje się najważniejszym obiektem planowanych misji. Dlaczego? Ma być niejako pierwszym i ważnym krokiem w wyprawie znacznie dalszej – marsjańskiej, do której dojdzie w nieokreślonym dokładnie czasie, być może w końcu lat 30. tego wieku. To nie jest zły pomysł, zresztą był konsultowany ze specjalistami NASA i ESA długo. W skrócie rzecz polega na tym: zanim polecimy na Marsa, przetestujemy najnowsze rozwiązania i systemy potrzebne w kosmosie, zwłaszcza w dalekiej wyprawie kosmicznej, na Księżycu. Ale w wyścigu na Księżyc nie chodzi tylko o prestiż i uznanie ani nawet o wybudowanie wygodnego przystanku w wyprawach dalszych (najpierw Mars, potem jeszcze dalej). Sam Księżyc jest niezwykle ważny i ciekawy. Od całkiem niedawna dobrze to wiemy.
W 2009 r. amerykańska sonda LCROSS (Lunar Crater Observation and Sensing Satellite), okrążająca naszego satelitę, skierowała się na cel i w odległości ok. 87 tys. km od jego powierzchni odłączyła ważący prawie 2,5 tony człon uderzeniowy EDUS, czyli górny pierścień rakiety nośnej Atlas V. Ten z prędkością 2,5 km na sekundę uderzył we wnętrze krateru Cebeus blisko bieguna południowego Księżyca. Uderzenie wytworzyło dziurę o średnicy 27 km i spowodowało wyrzucenie ponad 300 ton materii.
Chwilę potem sonda wyposażona w kilka spektrometrów i kamer przeleciała przez obłok tej materii, analizując jej skład i przesyłając dane na Ziemię, po czym sama też uderzyła w powierzchnię Księżyca. NASA potwierdziła, że w wyrzuconej materii odnaleziono wyraźne spektrometryczne ślady wody. Wstępnie ustalono, że jej ilość w badanej próbce to ok. 100 kg. Dużo. Czyli wiemy, że na Księżycu jest woda. Znajduje się w jego skałach i w kraterach okołobiegunowych, które są na zawsze ocienione i panuje w nich niezwykle niska temperatura. Woda, podobnie jak na Ziemi, wzięła się tutaj częściowo z dysku protogwiezdnego, z którego powstał cały nasz Układ Słoneczny, a częściowo przyniosły ją na powierzchnię asteroidy i meteory. W wiecznie ocienionych kraterach przy biegunach trwa od miliardów lat. Podobnie w skałach i głębiej w regolicie. Oczywiście jako lód wodny.
Czytaj też: Kulisy programu Apollo. Trzeba było wysyłać ludzi?
Najpierw hel-3. A potem Mars
A skoro jest woda, to jest też wodór i tlen. Ten pierwszy jest doskonałym paliwem kosmicznym (musi być tylko utleniony), ten drugi jest właśnie utleniaczem, a poza tym może być wykorzystany przez ludzkie załogi pracujące na Księżycu.
Na Księżycu jest nie tylko woda, jest też hel, a zwłaszcza jego trwały izotop hel-3. Hel jest w kosmosie drugim po wodorze najpowszechniej występującym pierwiastkiem, jednak na Ziemi jest go bardzo mało, a helu-3 nie ma prawie w ogóle. Tymczasem już dzisiaj jest on wykorzystywany w czujnikach neutronów, m.in. na stanowiskach kontroli w portach lotniczych i na granicach, w przemyśle wydobywczym, w instalacjach badawczych i przemysłowych itd. Dotychczas hel-3 otrzymywano głównie z rozpadu trytu, izotopu wodoru, przy produkcji broni jądrowej. Podczas zimnej wojny, gdy produkowano jej dużo i w USA, i w ZSRR, helu-3 było sporo, ale teraz to źródło niemal wyschło, więc od początku wieku jego cena wzrosła kilkunastokrotnie (do tysięcy złotych za gram).
A wzrośnie jeszcze po stokroć, gdy uda się w końcu – prawdopodobnie w budowanym eksperymentalnym reaktorze ITER we Francji – opanować technologię kontrolowanej fuzji, czyli jądrowej syntezy pierwiastków, ponieważ hel-3 i deuter (izotop wodoru) dają tę reakcję przy najniższej możliwej temperaturze. Hel-3 tworzy się na Słońcu i wchodzi w skład wiatru słonecznego, który nieustannie i bez przeszkód penetruje powierzchnię naszego satelity, pozbawionego pola magnetycznego i atmosfery. Szacuje się, że w regolicie księżycowym są miliony ton tego izotopu. Dlatego wszyscy myślą teraz o powrocie na Księżyc, który może w niedalekiej przyszłości stać się bardzo atrakcyjny. Wraz ze wzrostem cen i zapotrzebowaniem na hel-3 to po prostu będzie opłacalne, choć jeszcze nie takie proste. Ale z czasem...
Słowem, Księżyc znów staje się niezwykle ważny. I bardzo dobrze, bo przecież przez ostatnie lata trochę o nim zapomnieliśmy. To się zmienia. Czekamy na kolejne starty misji Artemis. Aż w końcu, być może w 2028 r., człowiek znów postawi stopę na naszym Srebrnym Globie. Wybudowanie stacji orbitalnej i bazy księżycowej to cele dalsze, podobnie jak misja na Marsa, ale to wszystko się właśnie zaczyna. Teraz, w listopadzie 2022 r.
Czytaj też: Tajemnicze okoliczności śmierci Neila Armstronga