Choroba Alzheimera jest najbardziej rozpowszechnioną formą otępienia. Miliony pacjentów i ich opiekunów czekają na postępy badań nad starzeniem mózgu. Wyczekiwane są tylko dobre wiadomości: poznanie przyczyny tej choroby, informacje, jak się przed nią chronić, odpowiedź na pytanie, czy nowe tropy doprowadzą w końcu do wynalezienia skutecznego leku.
Tymczasem dwa tygodnie temu świat obiegła informacja z gatunku tych najgorszych: jedne z kluczowych badań na ten temat okazały się nierzetelne.
Przejrzany amyloid
Naukowe czasopismo „Science” przedstawiło dowody na oszustwa badawcze popełnione przez autorów publikacji w prestiżowym „Nature” z 2006 r. W oparciu m.in. o zawarte tam wnioski przez 16 lat finansowano badania skuteczności potencjalnych kuracji. W samych Stanach Zjednoczonych National Institutes of Health wydały setki milionów dolarów na poszukiwanie leków, które mogłyby usuwać rozpuszczalne białko βA*56 (beta-amyloidu) – w zakwestionowanym artykule wskazane jako źródło problemów. Wielu uczonych z całego świata brało zafałszowane wyniki za punkt wyjścia do własnych eksperymentów. Czy ten czas i pieniądze rzeczywiście zostały zmarnowane?
„Zarzuty wobec autorów, którzy w tym wpływowym artykule posłużyli się najprawdopodobniej sfabrykowanymi zdjęciami, co mogło doprowadzić do błędnych wniosków, nie kwestionują znaczenia beta-amyloidu jako czynnika ważnego w rozwoju choroby Alzheimera” – skomentował w amerykańskich mediach laureat Nagrody Nobla prof. Thomas C. Südhof, profesor fizjologii molekularnej i komórkowej na Stanford University. Brzmi to jak rozgrzeszenie winnych, ale ekspert zastrzegł, że błędem byłoby dziś uważać beta-amyloid za jedyny czynnik sprawczy tej choroby. Być może nie jest nawet kluczowy.