Londyn 20, Paryż 25, Madryt – 28 st. C. Możemy tylko pozazdrościć naszym zachodnim sąsiadom przyjemnych letnich temperatur. Tego samego nie można niestety powiedzieć o ponadtrzydziestostopniowych upałach w tak zaskakujących miejscach jak Sztokholm i Helsinki (po 31 st.) czy choćby Moskwa, Mińsk albo Kijów (30–32 st.). No i Warszawa – 32 st. C. A także – we wtorek 28 czerwca – Tarnów: 35,5 st. C, Zamość: 35,4 st., Nowy Sącz: 34,4 st. czy Kraków-Balice: 34,2 st. C. W związku z falą upałów Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał tego dnia ostrzeżenia trzeciego, najwyższego stopnia dla południowo-wschodniej części kraju. Ale alerty – pomarańczowe, stopnia drugiego – obowiązują również w innych częściach Polski. Ostrzegają nie tylko przed wysoką temperaturą, ale też przed burzami z gradem i ulewnymi deszczami. Są aktualne do godzin wieczornych najbliższego piątku.
Czytaj także: Silny front burzowy sunie przez Polskę. Jaka pogoda czeka nas latem?
Wojna chłodu z upałem
Za pogodowe zamieszanie odpowiedzialne są dwa zjawiska. Jednym z nich jest przechodzący we wtorek przez Polskę front atmosferyczny, który niósł z zachodu (a dokładniej z dwóch ośrodków niżowych nad Atlantykiem na północy i nad Morzem Śródziemnym na południu) chłodne masy powietrza w kierunku wschodnim. Z południa z kolei napływają nad Polskę fale gorącego powietrza znad Sahary. To one przyniosły 40-stopniowy upał we Włoszech, z górą 30 st. C w Polsce i w Europie Wschodniej, no i podobne – wyjątkowe dla Skandynawii – upały na południu Szwecji i Finlandii, a nawet – w środę 29 czerwca – na północy Półwyspu Skandynawskiego.
Idący z zachodu front z pewnością przyniósłby nam wyczekiwane ochłodzenie, gdyby nie napotkał na drodze istotnej przeszkody. Utworzyły ją dwa wyże – bałkański i rosyjski – które nie pozwalają chłodnym masom powietrza swobodnie przesuwać się dalej na wschód. I tak nad naszym krajem zmagały się ze sobą dwa zupełnie różne pogodowe światy: sunące z zachodu chłodniejsze powietrze z komórkami burzowymi i afrykańskie upały. Zarówno burze z nawalnymi opadami, podczas których w godzinę może spaść tyle samo deszczu, ile na danym terenie spada np. przez cały miesiąc, jak i nieznośnie wysokie temperatury to coraz dotkliwiej przez nas odczuwany efekt zmian klimatycznych.
Na termometrach ekstremalnie
Za uciążliwe fale upałów w ostatnich dniach odpowiedzialna jest zwrotnikowa masa powietrza, która dotarła do nas znad północnej Afryki i południowej części Europy. Co gorsza, w czwartek i piątek zwrotnikowe powietrze przyniesie jeszcze wyższe temperatury – synoptycy spodziewają się we wschodniej Polsce nawet 37 st. C. – Dla południowo-wschodniej Polski wydaliśmy ostrzeżenia trzeciego, najwyższego stopnia. To oznacza, że przez co najmniej dwie doby będą tam występować temperatury powyżej 34 st. To już naprawdę bardzo dużo – mówi Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW PIB. – Nie zdziwiłbym się, gdyby gdzieś na Podkarpaciu zanotowano nawet 38 st. – dodaje.
Można tu już mówić o anomalii. – Wartości rzędu 38 st. zdarzają się u nas rzadziej niż raz na 20 lat. Rekord dla czerwca wynosi 38,3 st. C, został ustanowiony w 2019 r., ale jeszcze w tym roku, półtora tygodnia temu, ta sama wartość została osiągnięta w Słubicach. W całej wschodniej części kraju mogą paść rekordy czerwcowych temperatur w poszczególnych miastach – od Suwałk i Białegostoku po Zamość czy Krosno. I choć do rekordu absolutnego naszego kraju jeszcze daleko, przypomnijmy: padł on 101 lat temu (29 lipca 1921 r.) w okolicach Prószkowa k. Opola, gdzie zanotowano 40,2 st. C, to tak wysoka częstotliwość ekstremalnych temperatur w naszej części Europy jest alarmująca.
Czytaj także: Czas ciągłych anomalii. Czekają nas burze i wysokie temperatury
Tropikalne noce
Tak wysokie temperatury nie są typowe dla naszej szerokości geograficznej, a co za tym idzie, nie jesteśmy do nich przystosowani i źle je znosimy. Efekt potęguje się, gdy wysokim temperaturom za dnia towarzyszą gorące i duszne noce. To typowe dla strefy zwrotnikowej, a u nas coraz częstsze, zjawisko ma swoją nazwę i definicję: o tzw. nocach tropikalnych mówimy wtedy, gdy nocą temperatura mierzona przy powierzchni ziemi nie spada poniżej 20 st. C. W Polsce zdarza się to już kilka razy w roku, najczęściej od czerwca do sierpnia, szczególnie gdy – tak jak teraz – napływa do nas powietrze zwrotnikowe. Najwyższą minimalną temperaturę w nocy w Polsce zanotowano 10 sierpnia 1992 r. w Bogatyni. Ten przykry rekord wyniósł aż 26 st. C.
Choć synoptycy nie spodziewają się, że przy obecnej fali upałów pułap 26 st. C zostanie przekroczony, tropikalne noce zostaną z nami prawdopodobnie do pierwszych dni lipca i wydatnie przyczynią się do zwiększenia naszego stresu termicznego. – Te 20 st. C jako minimalna temperatura dla nocy tropikalnej to oczywiście sztuczna granica. Według badań biometeorologów już gdy temperatura nocą nie spada poniżej 18 st. C, mamy poważne problemy, by prawidłowo odpocząć i się zregenerować – tłumaczy Grzegorz Walijewski.
Dlaczego tropikalne noce są tak dotkliwe? Gdy noce są gorące, nagrzane za dnia powierzchnie i roślinność wolniej uwalniają ciepło, na skutek parowania wzrasta też wilgotność. Dopiero nad ranem robi się dostatecznie chłodno, by wymiana powietrza między wnętrzem naszego mieszkania a otoczeniem przyniosła ulgę. Sytuacja jest jeszcze trudniejsza w terenach zabudowanych, pozbawionych roślinności, gdzie betonowe powierzchnie wystawione na działanie słońca bardzo mocno się nagrzewają.
Wpływ tropikalnych nocy potęgowany efektem miejskiej wyspy ciepła (gdy temperatury są wyższe niż w okolicach pozbawionych zwartej zabudowy, a promieniowanie cieplne zachodzi jeszcze wolniej) jest dla naszego organizmu bardzo niekorzystny. Nie dość, że noce takie występują po wyczerpujących upalnych dniach, po których nie dają szansy na odpoczynek i regenerację, są męczące same w sobie: gorące i duszne. Mamy wówczas kłopoty z zasypianiem, odczuwamy duszność, nadmiernie się pocimy. W ciągu dnia jesteśmy zmęczeni, rozkojarzeni i rozbici.
Czytaj także: Ucieczka z piekarnika. Domy na upały
Co dalej? Czwartek i piątek dynamiczne
Wpływ chłodnego frontu atmosferycznego, który tak wyraźnie zaznaczył swoją obecność we wtorek, w czwartek nie będzie szczególnie odczuwalny. Będziemy zdani na działanie gorącego i bardzo wilgotnego powietrza znad południa Europy; czekają nas także burze z intensywnymi opadami deszczu (40–50 mm), co może skutkować lokalnymi zalaniami i podtopieniami. Można spodziewać się również gradu i porywów wiatru do 90 km/godz.
W piątek, kiedy dla południowo-wschodniej Polski prognozowane są wysokie temperatury – nawet 37 st. C – nad zachodnią i centralną częścią kraju mogą rozwijać się bardzo gwałtowne burze z gradem, opadami deszczu ok. 50 mm i porywami wiatru do 100 km/h. Będzie to efekt kolejnego wtargnięcia do nas od zachodu chłodnego frontu atmosferycznego i dodatkowo aktywnej linii zbieżności. Jak informuje IMGW PIB, „w nocy z piątku na sobotę strefa burz przesunie się nad wschodnią część kraju, a od zachodu będzie do nas napływać chłodniejsze powietrze polarne morskie. Dlatego też w sobotę będzie już wyraźnie chłodniej”. Mamy wtedy szansę złapać oddech, wyższe temperatury wrócą jednak już w niedzielę. Jest za to duża szansa, że od przyszłego tygodnia będziemy cieszyć się pięknym polskim latem, ciepłym, ale pozbawionym temperaturowych anomalii.
Upały dobre na urlop? Niekoniecznie
Fale upałów są trudne do zniesienia, gdy musimy pracować, szczególnie w miastach. Co innego na urlopie, kiedy to „superpogoda” jest wyznacznikiem udanego wyjazdu i mogłoby się wydawać, że im wyższa temperatura, tym lepiej. Nic bardziej mylnego. – Przy wysokich temperaturach, rzędu 30 st., nie powinniśmy w ogóle wychodzić z domu między godz. 9 a 17 – przekonuje Walijewski. Wszelka aktywność sportowa: bieganie, rolki, rower, wycieczki górskie, także naraża nas na kłopoty zdrowotne: na skutek gorąca i zwiększonego wysiłku fizycznego szybko dochodzi do odwodnienia i przegrzania organizmu, stąd krótka droga choćby do zasłabnięcia.
Narażamy się także na poważniejsze komplikacje: stany zagrażające życiu, takie jak udar czy zawał serca. Nie tylko sport nie jest najlepszym sposobem na spędzanie upalnego dnia, równie wyczerpujące może być intensywne zwiedzanie – lepiej zaplanować wycieczkę do klimatyzowanego muzeum lub spędzić dzień na ocienionym tarasie. Źle zaplanowany wypoczynek może skończyć się udarem słonecznym lub cieplnym, oparzeniami, uszkodzeniem wzroku. Pijmy dużo wody (mineralnej, źródlanej, ewentualnie izotoników) – przy wysiłku fizycznym nawet 4 l dziennie, i pamiętajmy, że zdolność naszego organizmu do regeneracji przy wysokich temperaturach jest bardzo ograniczona.
Czytaj więcej o miejskiej wyspie ciepła i o tym, do czego przydają się drzewa
Warto także przypomnieć, że w górach upałom często towarzyszą wyładowania burzowe, zazwyczaj w godzinach popołudniowych. To właśnie gwałtowne zmiany pogody stanowią dla turystów największe zagrożenie: w górach wysokich w kilka chwil na błękitnym niebie mogą się pojawić burzowe chmury, a silny wiatr lub burza z piorunami na szlaku grożą utratą zdrowia lub życia. W środę 29 czerwca po południu przekonał się o tym turysta rażony piorunem na Giewoncie. Nieprzytomny młody mężczyzna został spod szczytu przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł.
Nie lekceważmy pogody.