Zacznijmy od końca, czyli od artykułu naukowego, który formalnie wciąż nie został opublikowany, ale z jego wersją autorską można się zapoznać w internetowym serwisie EarthArXiv. Geofizycy Fred Richards z Imperial College London, Paula Koelemeijer z Royal Holloway University of London i Harriet Lau z University of California w Berkeley zajęli się w nim wnętrzem naszego globu, a mówiąc dokładniej, podjęli próbę wyjaśnienia zagadki dwóch tajemniczych struktur – kształtem przypominających olbrzymie kopuły – tkwiących tysiące kilometrów pod powierzchnią Ziemi.
Nasza planeta składa się – jak wiemy – z czterech głównych warstw: skorupy, płaszcza, płynnego jądra zewnętrznego i stałego jądra wewnętrznego. Największą z tych warstw jest płaszcz grubości ok. 2900 km. Przypadają na niego dwie trzecie masy Ziemi i ponad cztery piąte jej objętości. Struktury, o których mowa, znajdują się na dole płaszcza, tuż przy jego granicy z jądrem. Richards, Koelemeijer i Lau dowodzą, że są one zbudowane z pierwotnej materii skalnej liczącej ponad 4 mld lat, gęstszej i mającej odmienny skład chemiczny od reszty płaszcza. Sądzą, że znajduje się w nich domieszka materii pozaziemskiej. Skąd się wzięły te osobliwości, które przetrwały we wnętrzu Ziemi od jej lat niemowlęcych? Dochodzenie trwa, a kolejni śledczy wskazują nowe, sensacyjne tropy.
Zróbmy mały krok w tył. Sam fakt istnienia w płaszczu Ziemi dwóch zagadkowych stref jest znany naukowcom od około czterech dekad. Wytropiono je dzięki tomografii sejsmicznej, która trochę przypomina medyczną. Za pomocą komputerów dużej mocy analizuje się wędrówkę przez glob fal sejsmicznych, wzbudzonych podczas silnych trzęsień ziemi. W ten sposób można uzyskać obraz wnętrza globu, tak jak dzięki tomografowi zagląda się do wnętrza ludzkiego ciała.