PRZEMYSŁAW ZIEMACKI: – Większość spacerów po polskich lasach to przechadzki po plantacjach drzew – obsianych głównie gatunkami wprowadzonymi sztucznie, czyli sosną na nizinach i świerkiem w górach. Ocieplenie klimatu może być dla nich ciężką próbą.
MARCIN DYDERSKI: – Jednym z największych problemów lasów w Polsce zaczyna być niedobór wody. Ta, która pochodzi z opadów, za szybko odpływa, co wynika z tego, że z jednej strony teren naszego kraju jest silnie przekształcony przez człowieka, z drugiej zaś większość występujących w Polsce gleb relatywnie słabo magazynuje wodę. Odbija się to m.in. na lasach, ponieważ sosna i świerk mogą rosnąć na ubogiej glebie, ale potrzebują dużo wody. Analizy przeprowadzone w Puszczy Białowieskiej wykazały, że lata wzrostu liczebności atakującego drzewa kornika drukarza zbiegały się z okresami niedoborów opadów. Spodziewamy się, że takich suchych lat będzie coraz więcej, a wtedy np. świerk wyprodukuje mniej substancji budulcowych w procesie fotosyntezy, co pogorszy jego zdolność regeneracji i odporność na szkodniki.
Pański zespół opracował modele matematyczne tego, co czeka polskie lasy za pół wieku.
Pokazały one, że nawet w umiarkowanym wariancie zmian klimatycznych zarówno sosna, jak i świerk za ok. 50 lat znajdą się poza swoim optimum klimatycznym w znacznej części Europy, włączając większość powierzchni Polski.
Jak zatem zmienią się nasze lasy?
Proces wycofywania się sosny i świerka będzie stopniowy. Ostatecznie nie znikną one całkiem, ale staną się rzadkością w lasach mieszanych, może za wyjątkiem torfowisk, które mają potencjał, aby być ostoją świerka. Jeżeli chodzi o procesy naturalne, to gatunki ustępujące będą płynnie zastępowane przez inne rodzime, choćby dęby i buk.