Obawiają się nie bez powodu. Tradycyjna ochrona przyrody ma swoją ciemną kartę: w przeszłości wiele razy zmuszano ludzi biednych i politycznie zmarginalizowanych do opuszczenia rodzinnych stron, aby można było stworzyć rezerwat lub park narodowy. Przykłady można mnożyć, poczynając od pierwszego parku narodowego w historii, który już za chwilę obchodzić będzie swoje 150-lecie. Mowa o słynnym Yellowstone chroniącym wspaniały krajobraz wulkaniczny na pograniczu amerykańskich stanów Wyoming, Montana i Idaho. Archeolog Doug MacDonald z Uniwersytetu Montany, który od 15 lat prowadzi badania na jego terenie, a ich wyniki podsumował ostatnio w książce „Before Yellowstone”, znalazł tu liczne ślady obecności ludzi w ciągu ostatnich 11 tys. lat.
Rdzenni mieszkańcy Ameryki byli w Yellowstone również w drugiej połowie XIX w., gdy za namową wpływowych przyrodników amerykańskich postanowiono stworzyć w tym miejscu park narodowy chroniący, jak twierdzono, „dziewiczą przyrodę”. Tubylców wysiedlono i zakazano im wstępu, a oddział wojska pilnował, aby nie powrócili w ojczyste strony. Natomiast zwykłym obywatelom, którzy zaczęli tu przyjeżdżać jako turyści, mówiono, że były to tereny niezamieszkane przez ludzi. Rdzenni Amerykanie zostali więc nie tylko fizycznie wyrzuceni ze swoich siedzib i terenów łowieckich, ale też wymazani z historii, by ugruntować mit o „dziewiczym Yellowstone”. „W rzeczywistości społeczności łowiecko-zbierackie były integralną częścią tego krajobrazu od czasów mastodontów i mamutów. Yellowstone jest niepowtarzalne i wspaniałe, ale nie jest i nigdy nie było dziewicze” – mówił niedawno MacDonald w wywiadzie dla czasopisma „Smithsonian Magazine”.
Ta dramatyczna historia o usuwaniu całych społeczności plemiennych z ich siedzib w imię ochrony dziewiczej przyrody powiela się w setkach przykładów.